W domu spokojnej starości żyją Ona i On − swoje wzajemne cienie. Ich wspomnienia aktualizują się, nagle od nowa przeżywają kluczowe wydarzenia z życia. Turrini unika przesłodzonego, romantyzującego wizerunku osób chorych na Alzheimera, którzy zakochują się w sobie nawzajem każdego dnia, ale mimo wszystko portretuje ich czule. Ona i On wciąż odtwarzają bolesne momenty rozpadu swojego związku. Stopniowo Ona i On stają się częścią wielkiej inwestycji, którą (po tajemniczej śmierci Alfreda) zarządza z offu niejaki Edgar Gerner, „magister w dziedzinie administracji biznesowej”.
Wiodącym tematem utworu jest oczywiście starość. Jak powie swojemu Wnuczkowi On:
"Starość nie jest zającem, który pomalutku kica w twoją stronę. Nie jest też jeżem, który od czasu do czasu cię ukłuje. Starość pojawia się nagle. To góra, która wyrzuca ogień jak z procy [...] Taki ogień sięga nieba. Cała masa maleńkich palących się kamyków. Jest ich bardzo dużo. Ogniste kamyki spadają ludziom na głowy, trafiając w sam środek ich myśli. I spalają je. Ludzie właśnie pomyśleli sobie o czymś pięknym albo chcieli zrobić coś ważnego. A tu nagle: ciach!"
Sztuka Turriniego jest refleksją nad tym, jak los kreśli swoje własne ścieżki. Proekologiczny On nie chce przejąć po ojcu fabryki papieru, marzy o tym, by zostać literatem, jednak ostatecznie decyduje się kontynuować rodzinny biznes. Związuję się z Oną, i choć na początku są w sobie szaleńczo zakochani, to stopniowo dopada ich proza życia, zdrady, seanse wzajemnych pretensji, widmo niespełnionych marzeń i zawiedzionych oczekiwań. Aż pewnego dnia codzienny rytuał małżeński przerwie demoniczny Gerner oznajmiając, że syn Onego przestał regulować należności za pobyt w ośrodku i w związku z tym rodzicom grozi eksmisja...
W zderzeniu z bezduszną biurokracją uczucie Onej i Onego paradoksalnie ożywa. Zostały im tylko drobnostki − gesty, słowa − z których mogą na nowo ułożyć rzeczywistość. Koliście krążąca pamięć wymywa złe wspomnienia i przywraca te dobre, tę pierwotną iskrę, która niegdyś połączyła młodych kochanków. Ona i On zdają się zapominać, kim dla siebie są teraz i kim dla siebie byli kiedyś, ale mają podskórną intuicję, że jeśli przetrwać, to tylko razem. Turrini w przewrotny sposób opowiada zarówno o słodyczy pierwszej miłości, jak i o goryczy, wypaleniu czy kompromisach, na jakie musimy iść w życiu, w tle ustanawiając krytykę alienujących się społeczeństw i kapitalistycznych mechanizmów opartych na wyzysku jednostki.
Turrini w powszechnej świadomości funkcjonuje jako skandalista i burzyciel, jednak w Alzheimerze we dwoje z empatią pochyla się nad parą tytułowych bohaterów, którzy nie zdążą już wyprostować swoich spraw, ale spędzą ostatnie dni, wciąż rozpalając w sobie uczucie. Z Onego i Onej bije ciepło, optymizm i siła pozwalająca rzucić wyzwanie światu.