Wszyscy po trzydziestce, kilkoro około sześćdziesiątki
jedność miejsca (sala w restauracji bądź knajpie) i czasu (biesiada do rana) - przy czym pod koniec jest kilka wyciemnień, które sugerują "cięcia"
W tej sztuce nie ma klasycznie rozumianej akcji; postacie siedzą i piją wyszukane piwa, niektórzy wino, zdarza się kieliszek mocnego trunku. Opowiadają historie z życia, w pijanym widzie kłócą się o coś, co trudno zrozumieć, śpiewają namiętnie i od czasu do czasu uroczyście idą oddać mocz. Kelnerka, zrazu ograniczająca się do roli kelnerki, nabiera dziwnego znaczenia i właśnie ono oraz śmierć jednego z biesiadników nagle powoduje, że całość przechyla się w metafizykę czy też tworzy metaforę życia jako takiego, czyli czegoś, co jest mało istotne w swojej treści dla przypadkowych słuchaczy, a wartość najwyższą stanowi jedynie dla tego, kto je przeżywa.
Postacie są reprezentantami klasy średniej i nikt nie wykazuje jakichś oryginalnych skłonności czy talentów, każda jednak jest wyraźnie zarysowana. Formalnie ten tekst to partytura, kojarzy się z muzyką współczesną. Jest wiele zabawnych sytuacji, ale nie wywołują oczyszczającego śmiechu. Mimo sugestii autora jest to prędzej horror niż satyra, ale łatwo uczynić z tego absurdalną komedię.
K. Bikont