Bohaterami sztuki są stali klienci baru i anioła Asty: Eliza – „zostawiona na piasku", na polskiej plaży przez „tego, który ją zranił", Olafa i Hardy'ego, „który nie udzielił pomocy". Olaf zranił Elizę niemal śmiertelnie kamieniem, który Hardy dał Aste w prezencie, jako pamiątkę z podróży. Olaf jest też sprawcą zawodu miłosnego Elizy, a więc „ma teraz wolny pokój", do którego może wprowadzić się Heike, „córka poszukująca mieszkania", pragnąca uwolnić się od ojca (Hendrik Biskop), „któremu zmarła żona" i do której podobna jest Sonia-Elfi. Pojawia się również para „nostalgicznych kochanków", Axel i Ulla, którzy nie są stałymi gośćmi baru, a rozpoznają się bez trudu, spotykając się po kilkunastu latach.
Bar Aste odwiedza więc grupa z pozoru przypadkowych osób, z których każda siada w ustalonym miejscu. Heike pragnie wyprowadzić się od Biskopa, równocześnie nie mogąc pogodzić się z tym, że w życiu ojca może być ktoś jeszcze (dlatego nie pozwala mu zbliżyć się do Soni-Elfi). Hardy próbuje odpokutować to, że nie pomógł krwawiącej na plaży Elizie udzielając pomocy komu tylko może: Soni-Elfi, kiedy ta spada ze schodów i Aste, gdy słabnie, wychodząc z jego studia tatuażu.
Anioł Aste zna wszystkich: potrafi zrozumieć i połączyć ich biografie, czuwa nad ich światem, potrafi przewidzieć ich zachowania, kreuje ich świat (wypowiada didaskalia w sztuce), nic nie umknie jego uwadze.
Bohaterowie rozpaczliwie próbują reanimować własną pamięć, przywrócić sobie wymazaną tożsamość. Może w tym pomóc tatuaż z motywem leżącej na plaży półmartwej kobiety, który Hardy maluje Aste na plecach; od tej chwili Astę i Elizę połączy ten sam rodzaj bólu.
Spotkanie w barze jest punktem wyjścia sztuki. Jej akcja nie rozwija się linearnie, ale sięga w przeszłość lub daleko w przyszłość rozciągając czas jak gumę. Hilling tworzy własną logikę znaków teatralnych, wrzucając widza w kolorowy kalejdoskop spotkań. W sztuce pojawia się komiczny epizod dwóch polskich kelnerów, którzy na siłę częstują Hardy'ego szampanem i śpiewają mu po polsku toast.
Anja Hilling ma oryginalny charakter pisma, dlatego tłumaczenie jej sztuk stanowi szczególne wyzwanie. Tym większe gratulacje należą się Aleksandrowi Berlinowi. Zagadkowa atmosfera sytuacji, jakiś nieprzenikniony kontekst, a zarazem hiperrealizm, dzięki którym każdy gest i słowo może wywołać przysłowiowy „efekt motyla" - to wystarczające powody, żeby sięgnęli po tekst szukający głębi reżyserzy.