Kuba jest dorosłym facetem z niepełnosprawnością intelektualną. Marzenia ma proste. Żeby wszyscy byli "dobzi". Żeby świat był bardziej zrozumiały i łatwiejszy do oswojenia. Tekst, który mógłby stać się banalną opowieścią o szlachetnej naiwności bohatera z nieuprzywilejowanej warstwy, szybko odsłania zastawione na czytelnika pułapki. W dobie ogólnoświatowych tendencji do politycznej dyktatury, kiedy prawicowe partie o nierzadko faszyzujących przekonaniach zdobywają przeważającą liczbę głosów wyborców, bohatera Maliny Prześlugi można odczytać jako współczesną wersję Brechtowskiego Artura Ui. Jak pisze Kapituła Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej w uzasadnieniu werdyktu:
"Malina Prześluga wykorzystała swoje doświadczenie autorki dla dzieci, po to jednak, by napisać sztukę niewygodną, zdecydowanie dla dorosłych. Baśniowa rama Stumilowego Lasu, która buduje zręby wyobraźni bohatera, zostaje tu zręcznie rozmontowana, by odsłonić w naszym podejściu do niepełnosprawności intelektualnej niebezpieczeństwo i fałsz infantylizacji. Autorka precyzyjnie i dość okrutnie wytrąca widza (i być może siebie samą) ze strefy komfortu i łatwej empatii, konstruując postać, która nie jest ani mądra, ani miła, ani ładna, ani dobra. Nie serwuje przy tym morałów ani prostych rozwiązań, nie pozwala swojego bohatera łatwo polubić i nie ulega presji poprawności politycznej. Sztuka rezonuje na kilku poziomach, można ją też czytać jako tekst polityczny, o klasowych resentymentach, o fantazjach grup wykluczonych, o fałszywym protekcjonalizmie grup uprzywilejowanych, o źródłach przemocy, wreszcie o bezradności [...]".
Autorka używa bardzo zróżnicowanych rytmów i rejestrów (język codzienny i język politycznego populizmu przeplata się z poetyckim oraz tym inspirowanym prozą A. A. Milnego), tworząc opowieść, która jest wyrazem frustracji rosnącej w obliczu pogłębiających się nierówności. Jednocześnie unika pokusy zaprojektowania społecznej utopii. Kuba nie zgadza się na świat, którego nie rozumie, który go ogranicza − ale jego sprzeciw jest iskrą, która szybko przeradza się w pożar nie do opanowania. Bohater, zyskawszy w swojej fantazji władzę totalną, odgrywa się na przypadkowych ludziach i nie stroni od przemocy. Niezwykle istotne w tym kontekście stają się słowa Kapituły:
Wszak dwudziestowieczna historia pokazała, że korzenie zła nie są oczywiste.
Kontrowersje może wzbudzić fakt, w jaki sposób w sztuce została przedstawiona osoba z niepełnosprawnością intelektualną. Prześluga nie rości sobie jednak prawa do stworzenia wiernego portretu uczuć, motywacji i zachowań osoby niepełnosprawnej − Kuba odpycha swoim wyglądem i zachowaniem, bo takie cechy projektuje na niego polaryzujące się, antagonizujące społeczeństwo. Autorka przedstawia podwójne wykluczenie − to związane z niepełnosprawnością i to związane z biedą − nie rości sobie jednak prawa do ujęcia realistycznego. Wręcz przeciwnie − w tekście nie dominuje perspektywa „odśrodkowa”, a „dośrodkowa” − poznajemy co prawda wewnętrzny świat Kuby, ale jest to perspektywa świadomie zapośredniczona przez perspektywę osoby zdrowej, perspektywę „gapia”. Bohater, owszem, jest odpychający, obleśny, sfrustrowany, agresywny, a przy tym infantylny − bo często sami projektujemy takie cechy na grupy marginalizowane, które mogą zostać włączone w mechanizm kozła ofiarnego. Kuba funkcjonuje gdzieś na obrzeżach świadomości przeciętnej, w miarę dobrze wykształconej i zarabiającej osoby z klasy średniej. To świat, którego wolimy nie oglądać: świat niemodnie ubranych ludzi, tłustych włosów, przaśnych zup i dudniącej z telewizorów czołówki serialu o rodzinie Kiepskich. To środowiska, na które wielu lepiej sytuowanym ludziom zdarza się patrzeć z protekcjonalizmem − a autorka tę postawę celowo wykorzystuje i dodatkowo wzmacnia, igrając ze stereotypem. Kuba oddaje się swojemu fantazmatowi o władzy absolutnej właśnie dlatego, że w swoim życiu jest traktowany jak tytułowy „debil”. W miejsce osoby z niepełnosprawnością można zresztą postawić przedstawiciela dowolnej wykluczonej grupy − przesłanie tekstu pozostanie niezmienne.
Debil może, a nawet powinien wzbudzać silne i różnorodne emocje czytelników i potencjalnych widzów, jednak warto mieć na uwadze, że to tekst, w którym główna postać funkcjonuje w strukturze dramatu jako pewna figura obnażająca mechanizmy wykluczenia, również te, zdawałoby się, przezroczyste. Ten wielopoziomowy tekst może być odczytywany jako bardzo wymowna alegoria, życzymy mu zatem inteligentnego reżysera i dramaturga, którzy wydobędą z niego wszelkie walory.
- Sztuka ukazała się w zbiorze To mogło być śmieszne, ale nie było. Osiem dramatów nakładem ADiTu w roku 2022.