Dna to abstrakcyjny utwór rozpisany na trzy bezimienne postaci. Bohaterowie nazwani są: Dno 1, Dno 2 oraz Dno 3. Z wypowiadanych przez nich kwestii możemy domyślić się, że pośród nich jest jedna kobieta oraz dwóch mężczyzn, a także domniemywać niektórych szczegółów dotyczących ich życia. Wszyscy troje zdają się znajdować w swego rodzaju zawieszeniu. Wyjęci ze swoich codziennych zadań i środowiskowego kontekstu, prowadzą w nieokreślonym miejscu i czasie rozmowę, w której obok siebie przewijają się zarówno ich lęki czy wspomnienia z przeszłości, jak i fantazje oraz niezrealizowane dotychczas marzenia.
To, co zdaje się być dla nich przede wszystkim wspólne i stanowi ich immanentne DNA, to uporczywie osaczające ich poczucie nienadążania za pędzącą rzeczywistością, poczucie bycia niewystarczającym, nie dość ciekawym, nie dość atrakcyjnym, nie dość najlepszym. To nieustanne uczestnictwo w wyścigu po bycie „naj” rozpoczęło się według bohaterów sztuki już od najwcześniejszych lat, w samym dzieciństwie, kiedy rodzinna presja matek, ojców i dziadków kazała im dążyć do osiągania sukcesów i bycia kimś szczególnym, wyjątkowym.
Tak jakby bycie normalnie, po prostu, samo w sobie nie miało żadnej wartości.
Bohaterowie wyczerpani tym długodystansowym biegiem mają ochotę schować się przed życiem, wylogować się choć na chwilę z tego konkursu. Pójść z kimś na kolację, nie musieć udawać kogoś, kim się nie jest i móc w końcu po prostu usłyszeć, że się ładnie wygląda.
Sztuka Marka Branda to aktualny głos sprzeciwiający się współczesnej kulturze wyścigu fejmu. Dramat składa się z przeplatających się i napisanych prostym, klarownym językiem wypowiedzi trzech bezimiennych postaci. W efekcie tożsamość bohaterów się zaciera, a personalne doświadczenia zaczynają się łączyć w jedną historię. Autor w ten sposób tworzy swoistych everymanów, w których historiach każdy z nas ma szansę na swój sposób, niestety, się przejrzeć. Dwuznaczność tytułu, który zarówno może oznaczać skrót DNA, jak i pogardliwe wyrażenie swojej dezaprobaty („co za dno”), dodatkowo podkreśla gorzki wydźwięk dramatu. Być może nasz krytyczny stosunek i wieczne niezadowolenie z samych siebie stanowi nasze swoiste DNA. A co, jeśli pewnego dnia uda nam się z tego wyścigu wyzwolić?