Samir, ścigany przez policję imigracyjną Syryjczyk, jakimś trafem ląduje w salonie Gustla i Herty. Zrządzeniem losu para emerytów ma w mieszkaniu pokój gościnny - od lat stoi pusty, bo Herta łudzi się, że jej zaginiony syn kiedyś jeszcze wróci. Pojawienie się Samira wprowadza ruch do skostniałego związku i ostatecznie, dzięki młodemu chłopakowi, odradza się uczucie i zainteresowanie między dwojgiem starych ludzi.
Temat uchodźstwa podjęty od zupełnie innej strony, niż można by się spodziewać. A czego można się spodziewać po Turrinim? Że opowie nam niezwyczajną historię o zwyczajnych ludziach.
Jak to możliwe, że mimo uprzedzeń i niechęci do obcego, żadne tak naprawdę nie chce go wyrzucić z mieszkania, by pozbyć się kłopotu?
O ile Herta szybko nawiązuje z Samirem bliższe relacje (w jednej scenie wygląda to wręcz na romans), o tyle Gustl długo zachowuje obronny, choć też wychowawczy stosunek do "intruza". Jednak Samir, nauczony w swojej kulturze szacunku dla starszych, rozbraja w końcu i Gustla.
Jak może zakończyć się ta historia? Kiedyś policja wtargnie do mieszkania i deportuje nielegalnego imigranta. Rozpaczliwa próba obrony nowego członka rodziny przed służbami państwa raczej się na nic nie zda... a może jednak?