Sztuka wpisuje się w różne konteksty Holocaustu. Nie jest ich ilustracją. Nie jest też rozpamiętywaniem i opisywaniem martyrologii – tej też odczuwamy już nadmiar. Czym więc jest? Groteską. Groteską tego, co miażdżące dla człowieka w swym okrucieństwie i okropieństwie, ale i wtopionego w nurt życia, w którym miłość i przyjaźń sąsiaduje ze śmiercią, w którym jubileusz może być jubileuszem zaszczytnym i haniebnym, w którym wszystko się dzieje niemal na jednej płaszczyźnie i miesza ze sobą w jakimś chocholim tańcu życia. Ludzie w tym „widowisku” coś tam grają, żyją życiem własnym i narzuconym przez okoliczności, odprawiają jakieś „gusła” i „czary”, by powstrzymać uderzenie złego losu, wspinają się na szczyty liryzmu i spadają na samo dno człowieczeństwa i upodlenia lub po prostu są. Groteska wszystko wyostrza. A osadzenie w specyficznym przez przypadek, ale jednak, rzeczywistym kontekście te wyostrzenia czyni tym dramatyczniejszymi i wiele mówiącymi. (za: Justyna Hofman – Wiśniewska)