Dzieciom zazwyczaj próbuje się objaśnić świat w zbyt uproszczony sposób. Do nieba idą ci, którzy na to zasłużyli, z kolei grzesznikom pozostaje smutny kąt (bądź bulgoczący kocioł) w piekle. Czy ktoś w ogóle się zastanawiał, co może się stać, jeśli w zaświaty trafi niepokorna mama-didżejka, która zginęła w wypadku i nie zdążyła pożegnać się ze swoim ukochanym synem?
Pełna pokręconego, ale i ciepłego humoru sztuka Marii Wojtyszko to zapis ucieczki dwójki niecodziennych renegatów – didżejki imieniem Jola oraz gapowatego diabła Osmółki – przez zakamarki zaświatów. Wyśniona w środku ciemnej szafy podróż przez niebo i piekło pomaga kilkuletniemu Tadzikowi poradzić sobie ze stratą rodzicielki. Pościg zastępów cokolwiek rubasznych aniołów i pyskatych diabłów obfituje w wiele gagów, ale stopniowo odsłaniają się też różne warstwy tematyczne. Choćby wielorakie aspekty miłości macierzyńskiej. Diablica Mania, matka Osmółki, kocha go toksyczną miłością, ucieka się do podstępów, by zatrzymać dorosłego syna przy swoim boku. Jola, choć pozornie nieodpowiedzialna i roztrzepana, myśli wyłącznie o bezpieczeństwie i spokoju Tadzikowego ducha. Nie zabraknie też Matki Boskiej, która całymi dniami wyczekuje telefonu od swojego Syna. Ale, jak powie Bóg, „jak nie dzwoni, znaczy że jest szczęśliwy i niczego mu nie brakuje”.
Wizyta Joli w zaświatach wywraca na nice schematy myślowe, ale przynosi też pokrzepienie. Wystarczy przyjrzeć się niektórym bohaterom. Uwięzieni („za marudzenie”) w jednym z kręgów piekielnych Potępieńcy uświadamiają sobie, że tak naprawdę nikt nie wymaga od nich wiecznej pokuty. Z kolei Dziadek, czyli ojciec Joli, składa się tylko z jednej połowy – jest niepełny, bo nigdy nie poznał swoich dzieci. Spotkanie z bohaterką pomaga mu odnaleźć ukojenie.
Piekło – Niebo nie jest sztuką wyjaśniającą, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, bo skupia się na życiu: jak rozwiązywać sytuacje bez wyjścia i naprawiać życiowe błędy, w jaki sposób oswajać myśl o odejściu bliskiego; że warto łamać stereotypy i zawierać nieszablonowe przyjaźnie, a wszystko to bez najmniejszej kropli zbyt oczywistego sentymentalizmu. Autorka pokazuje, że slapstickowa osnowa nie wyklucza włączenia w obręb sztuki ważkich życiowych mądrości. To zakręcona propozycja pokazująca, że bohaterowie z krwi i kości, wraz ze swoimi słabostkami i aspiracjami, dają czytelnikowi i widzowi więcej niż papierowe postaci rodem z opowieści o „lisku i kaczuszce” (vide: scena-perełka, w której daje się prztyczka w nos zdezaktualizowanym konwencjom teatru dla dzieci). W tym przypadku jedno jest pewne. Nikogo nie pochłonie piekło. Pochłonie Was Teatr.