Pan i pani Kowalska siedzą w domu i oglądają telewizję. Spodziewają się wizyty. Po jakimś czasie rozlega się pukanie i do mieszkania wchodzi para gejów P1 i P2, których Kowalski – tonem donośnym na użytek sąsiadów – wita jako kuzyna i jego szwagra. Po zamknięciu drzwi Kowalska ściszonym głosem zwraca się do nich, wprowadzając tym samym widza w sytuację: "Więc grozi wam wywózka do obozu. I być może śmierć, bo z tych obozów nikt jakoś nie wraca. I chcecie, żebyśmy was ukrywali […] No, wiem. Wszystko wiem. I jedno wam powiem. Nie podoba mi się to, kim jesteście. To wbrew Bogu. Ale zabijanie was jest jeszcze bardziej wbrew Bogu. Więc możecie tu zostać, ile chcecie. Głodni?"
Poczciwa Kowalska, mimo swego światopoglądu, gotowa jest ryzykować („grozi za to dwa lata”) w imię ludzkiej przyzwoitości. I jako że nastały czasy, że kochający inaczej powinni dla bezpieczeństwa wchodzić z powrotem „do szafy”, postanawia, wraz z mężem, ukryć parę nie gdzie indziej – a w szafie. Nawiązując prowokacyjnie do czasów okupacji i prześladowań Żydów, autor czyni ze swej sztuki tragifarsę. Śmiejemy się w głos, gdy na sugestię, że „kuzyni powinni jakoś głośno wyjechać, a nie podejrzanie zniknąć”, Kowalska postanawia obejść wszystkich sąsiadów i opowiedzieć o wyjeździe gości pod pretekstem, że zabrakło jej jednego jajka. A ze pięter w bloku jest sporo… zabiera torbę jaj.
"Kowalski: Jutro oddamy, wiadomo […].
Kowalska: Przecież te same im możemy oddać.
Kowalski: Wykluczone! Mogą poznać!
P2 Nie, no tu się zgodzę z gospodarzem, przecież każdy wie, jak wyglądają jego jaja."
Bawi nas błyskotliwy, kombinujący wciąż, „przegięty” P2, jego rozgrywki z P1 i harce pary po domu podczas nieobecności gospodarzy, a także małżeńskie utarczki Kowalskich. Bawi… do czasu. Bowiem w miarę rozwoju akcji, której momentem przełomowym staje się wizyta sąsiada, analogii z okresem II wojny pojawia się coraz więcej i sztukę osnuwa coraz większy mrok.