Sztuka ta przypomina zbiorową ruchomą fotografię ulicy, na której ludzie poruszają się indywidualnym rytmem wyznaczanym przez codzienne czynności. Na fotografii tej dzieją się rzeczy z pozoru błahe, a niezwykłe, raz śmieszne, a za chwilę przerażające. Ciąg zdarzeń rozpoczyna Rudolf, któremu śni się, że zostały mu 24 godziny życia. Będziemy towarzyszyć mu przez ten czas, poznając innych mieszkańców ulicy, jak choćby mężczyznę, któremu uciekł pies, przechodniów, np. kobietę siedzącą w przydrożnej kawiarni, oraz ludzi, którzy tu pracują - robotników drogowych, z których jeden znajduje wmurowaną podczas II wojny światowej srebrną łyżkę, czy kioskarza, który, niczym nawiedzony, zmuszony jest śpiewać nieznaną mu piosenkę w obcym języku. Wszyscy ci ludzie stają się bohaterami, którymi być może rządzi przypadek, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nic nie dzieje się bez przyczyny, kiedy poznajemy historię srebrnej łyżki albo kiedy ugryziona przez psa dziewczyna zmienia się w wilka.
Przyglądając się Ulicy odnosi się wrażenie, że bohaterowie Rolanda Schimmelpfenniga poruszają się w zaklętym kręgu tych samych słów, zdarzeń i rytuałów. Z niektórymi postaciami spotykamy się tylko na moment, ale jest to zawsze chwila ważna, która ma odniesienie do następnych scen i wydarzeń.
Ta sztuka to powtarzający się refren spojrzeń, przedmiotów, gestów i zdań. To opowieść o historii przypadków, z których wynika sens ludzkich losów i życia.