Bezkres istnienia
W nieokreślonym miejscu w północnej Kalifornii na wczasach zdrowotnych przebywa pięć
Sztuka została napisana językiem wyjątkowo werystycznym: mamy opisy wymiotowania kałem,
W nieokreślonym miejscu w północnej Kalifornii na wczasach zdrowotnych przebywa pięć
Sztuka została napisana językiem wyjątkowo werystycznym: mamy opisy wymiotowania kałem,
Chodnik przed blokiem. Sklep spożywczy „Szymek”. Autobus linii 168. Kwiaciarnia „Dalia”, gdzie kupuje kwiaty przed odwiedzeniem cmentarza. Chodnik przed witryną sklepu snowboardowego, w którym nie kupiła mu wymarzonej deski. Skate park, gdzie zaczepia chłopaków, by wypytać o niego, o „Wrzoda”. Kościoły przepełnione polifonią cudzych modlitw i jej milczeniem. Małe schodki z daszkiem z tyłu szkoły, gdzie on… Ławka na skwerze, gdzie ktoś mówi jej, że „tu się nie pije”. Bar mleczny „Kaktus”, gdzie nadludzkim wysiłkiem próbuje coś zjeść. Natrętne myślenie pauzowane litościwie chwilami niemyślenia, które wypełnia jak refren gra z komórkowej aplikacji. Maniakalne usiłowania, by dowiedzieć się, jak tamtego dnia wyszedł mu sprawdzian z geografii, jakby odpowiedź na to pytanie miała przynieść ostateczne wyjaśnienie.
Wokół rozgwar, urywki osaczających ją dialogów i ona w środku tego wszystkiego, wchłonięta w rytm miasta, a przecież obok. Poniedziałek, wtorek, środa – trzy dni z życia kobiety, która „jeszcze tu jest”, ale tylko pozornie i nie wiadomo, jakim cudem ani właściwie po co.
„Żałoba po śmierci dziecka jest doświadczeniem niewyrażalnym. Żeby je przeniknąć w dramacie, potrzeba ogromnej empatii, subtelności i pisarskiej precyzji. Prześluga znalazła nowatorski język, który w sposób minimalistyczny wyraża pustkę po synu, atak myśli rodzących się w głowie jego matki” – czytamy w werdykcie jury Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2022.
Samotna mewa pikuje, by złapać wyrzuconą na brzeg rybę. Wzdłuż plaży spaceruje człowiek z psem. W hotelowym pokoju młoda kobieta budzi się przy mężczyźnie i głaszcze go. W innym pokoju leży martwe ciało. W jeszcze innym dziecko bawi się klockami Lego, a w kolejnym dziewczyna masturbuje się w łazience wibratorem. W morzu pluskają ryby, bacznie obserwowane przez krążące nad nimi ptactwo.
Pierwsza część czterech dni bliskości fińskiej dramatopisarki Pipsy Lonki to seria minimalistycznych, medytacyjnych, intymnych obrazów, z których wyłania się sieć uzupełniających się perspektyw: ludzkich i nie-ludzkich. Wakacyjny kurort wykorzystany jest tu jako miejsce styku radykalnie odmiennych światów, które jednak okazują się o wiele bardziej powiązane ze sobą, niż mogło się wydawać. Z jednej strony są zatem wypoczywający nad basenem turyści, w zapamiętaniu korzystający z dobrodziejstw cywilizacji, z drugiej nadmorski ekosystem: wodne zwierzęta i polujące na nie ptaki. Natura i kultura, starannie od siebie oddzielone.
Granica między nimi rozmyje się, kiedy w drugiej części utworu do hotelowej restauracji wleci zabłąkana mewa i w tajemniczych okolicznościach ku konsternacji gości padnie nieżywa. Słychać gwar komentujących wydarzenie turystów, ale jedynie w strzępkach, urywkach, coraz bardziej przypominających świergot ptaków. Język i sensy zaczynają się tu rozpadać, ukazując absurdalność uprzywilejowanej ludzkiej perspektywy. Dwa światy wnikną w siebie jeszcze bardziej, gdy w dalszej części do hotelowego pokoju, w którym leży ciało zmarłego niedawno turysty, wleci grupka mew zainteresowanych pozostawionymi przez zmarłego przekąskami. W trzeciej części perspektywa ludzka zostaje w całości zastąpiona nie-ludzkim punktem widzenia: ostatnie kilka stron utworu to wizualna i dźwiękowa kompozycja składająca się tylko i wyłącznie z wokalizacji mew.
W czterech dniach bliskości nie ma klasycznie skonstruowanych bohaterów – ludzie są bezimienni, podobnie jak mewy są raczej stadem niż jednostkami. W sztuce Lonki bohaterami są zatem właśnie zamieszkujące okolice plaży stada – ludzi, ryb i mew – każde zachowujące się specyficznie dla własnego gatunku. Łączą je ze sobą z jednej strony śmierć i obopólna obojętność, z drugiej nieliczne przygodne akty wzajemnej troski. Stada starają się ignorować obecność innych, ale nie zawsze jest to możliwe. Podczas gdy plażowiczów zniechęca do kąpieli smród wyrzuconych na brzeg ryb, ten sam zapach przyciąga wygłodniałe mewy. Niektórzy ludzie przeganiają hałaśliwe ptaki, inni jednak dokarmiają je, dzieląc się przekąskami.
Widzowie oglądają wyimek czterech dni wspólnej egzystencji gatunków, obserwując podobieństwa i różnice między przedstawicielami owych stad. Wartość sztuki Lonki polega na tym, że umożliwia tę obserwację z perspektywy, która nie uprzywilejowuje jednego punktu widzenia nad drugim. Cztery dni bliskości to zatem rzadki przykład nieantropocentrycznego dramatu, który z powodzeniem wpisuje się w postulaty kwestionującego prymat ludzkiej perspektywy posthumanizmu.
Eksperymentalny dramat Lonki, operujący nie tylko specyficznym, obrazowym językiem teatralnym, ale też wizualną formą tekstu, to nie lada wyzwanie dla realizatorów. To jednak wyzwanie, któremu warto i należy sprostać. Trwający kryzys ekologiczny często wymyka się naszej wyobraźni, utrudniając tworzenie adekwatnych opisów problemu. Aby zrozumieć jego ogromną złożoność, potrzebujemy innowacyjnych form narracji. Wizjonerskie podejście Lonki, obejmujące poezję, sztuki wizualne, performans i misternie skonstruowane teatralne obrazy, to z pewnością jedna z najbardziej interesujących prób stworzenia nowej artystycznej formy podejmującej kwestie ekologiczne.
Sztuka ukazała się drukiem w Wydawnictwie ADiT - Pipsa Lonka, cztery dni bliskości, ADiT, Warszawa 2024.
Wróć do mnie jest sequelem sztuki N@pisz do mnie, w której psycholog języka Leo w wyniku popełnionej w adresie mailowym literówki poznaje przypadkowo twórczynię stron internetowych Emmi i nawiązuje z nią długotrwałą, emocjonalną, acz czysto wirtualną relację. Oboje są w związkach, oboje też, pracując zawodowo z językiem, wiedzą, jak zwodnicze bywają wirtualne miłości, dlatego ostatecznie nie decydują się na spotkanie. Mija rok. Fabuła części drugiej także zawarta jest w mailowej korespondencji, choć znajomość Emmi i Leo przechodzi w kolejną fazę: decydują się na spotkanie w realu. I choć na pozór nie zaburza ono małżeństwa Emmi ani świeżo rozpoczętego, choć „przyszłościowego” związku Leo z Pamelą – nie pozostaje bez konsekwencji.
Jeśli po wymianie korespondencji bez jakiejkolwiek akcji na żywo spodziewacie się nudy, spotka Was spore zaskoczenie. Bohaterowie wplątują nas w swoje rozgorączkowane emocje, czujemy niecierpliwość oczekiwania na odpowiedź, wstyd po zbytniej wylewności spowodowanej paroma szklankami whisky, strach przed zaangażowaniem i przed stratą, bolesną zazdrość, walkę rozsądku z szaleństwem albo sztuczność pozorowanej oschłości i wzajemnej gry w „jak tak, to nie, a jak nie, to tak”. Razem z nimi zastanawiamy się, czy ponowić spotkanie? A może zdecydować się na coś więcej? Czy i co wynikło z tej błyskotliwej, pełnej humoru i namiętności wymiany maili można dowiedzieć się z lektury dramatu będącego adaptacją powieści, która, podobnie jak część pierwsza, stała się bestsellerem i została przetłumaczona na wiele języków.
Wierszowana sztuka Kuby Kaprala to porażający krzyk dorosłego dziecka alkoholika. Bohater, po latach toksycznej relacji z uzależnionym ojcem, wyrzuca z siebie swój stłamszony, niewyrażony i niczym niezawiniony ból oraz niewyobrażalne upokorzenie, na jakie był narażony zarówno w swoim dzieciństwie, jak i już później, w dorosłym życiu. Dopiero śmierć ojca sprawia, że bohater może swobodnie skonfrontować się ze swoją przeszłością i wykrzyczeć wszystko to, czego nie śmiał powiedzieć ojcu w twarz. Autor swoją sztukę rozpoczyna od zdania:
"mój stary zdechł"
- i tym samym już w pierwszych słowach dramatu ustawia perspektywę, w jakiej bohater będzie opowiadał o śmierci ojca. Nie ma tutaj mowy o przywiązaniu czy szacunku do rodzica. Jest za to złość, odraza i pogarda dla tego, który powinien zapewnić poczucie bezpieczeństwa swojemu dziecku oraz otoczyć rodzinę bezwarunkową miłością. Bohater doświadczył czegoś wręcz przeciwnego. W swoim monologu opowiada o leżącym na chodniku, zasikanym i obsranym ojcu, o jego przypadkowych bijatykach i awanturach, niezakręconej kuchence gazowej wywołującej pożar, kolejnych krwawych siniakach na ciele matki, braku pieniędzy na szkolne materiały, a także chwilach spokoju, kiedy ojca nie było w domu, i niekończącym się lęku przed jego powrotem.
W sztuce Kuby Kaprala uderza dojmująca samotność dziecka, które znikąd nie mogło liczyć na pomoc. Nie znajdowało jej ani w zdominowanej przez ojca-alkoholika rodzinie, ani w publicznych instytucjach, takich jak szkoła czy policja. Efekt podbija fakt, że o przeżyciach małego chłopca opowiada dorosły już mężczyzna. Jego emocje zdają się jednak niewiele różnić od tych, jakie przeżywał w przeszłości. Mimo upływu wielu lat, a także śmierci rodzica, przerażenie oraz cierpienie spowodowane uzależnionym ojcem pozostaje wciąż żywe. Tak samo jak przedzierająca przez tekst tęsknota za prawdziwą opiekuńczą relacją i kochającym tatą.
Sztuka Mateusza Pakuły z 2010 roku według Wyzwolenia Stanisława Wyspiańskiego oraz HamletaMaszyny Heinera Müllera jest próbą współczesnego remiksu i ponownego odczytania postaci Konrada. Nic więc dziwnego, że autor w tym celu miesza cechy i wątki bohatera wywodzącego się z polskiej tradycji literackiej (mającej swój początek oczywiście u Mickiewicza) z postdramatycznym Hamletem niemieckiego, dwudziestowiecznego dramatopisarza, niegdyś skandalisty, a dziś już – właściwie – klasyka. Z tego połączenia powstaje intrygujący i nieoczywisty portret współczesnego Konrada, który jak sam deklaruje:
"Zamiast latać pełnym lotem latam jak dziecko we śnie. Latam szorując brzuchem po ziemi i do dziurawego brzucha wpadają mi kamienie piach zasypuje mi mój wielki penis."
Bohater Mateusza Pakuły nie znajduje w sobie siły, żeby pociągnąć za sobą tłumy. Nie reprezentuje sobą żadnych wyższych wartości. W rzeczywistości nie jest artystyczną, intelektualną ani społeczną elitą. Nie ma również w sobie nic z autorytetu. Jest sfrustrowany, zgorzkniały i zazdrosny o potencję oraz energię życiową swojego syna, którego ostatecznie zabija, a sam wyrzeka się w końcu swojego imienia:
"Ja Konrad wcale nie jestem Konrad. Ja podpisuję się krzyżykiem. Wyrzekam się ruin gruzów złomów. Wyrzekam się tego po czym się wspinam biegnę."
Konradmaszyna to wciągający, gęsty, pełen intertekstualnych odniesień monolog napisany brutalnym, rytmicznym i poetyckim językiem jednego z najsłynniejszych polskich bohaterów literackich. Współczesny Konrad pozostaje jednak nieuchwytny. Myli tropy, sam sobie zaprzecza. Jednocześnie jest i nie jest Konradem. Im dalej, tym jego słowa brzmią coraz bardziej niepokojąco. Przestają być hamletycznym i egotycznym rozważaniem własnej tożsamości, a w zamian nabierają radykalnego i populistycznego charakteru, ocierającego się o seksizm, rasizm, a nawet i faszyzm. Stają się w ten sposób przerażającym krzykiem szaleńca, który walczy o władzę, a nawet – wcale nie przesadzając – mickiewiczowski rząd dusz. Współczesny konradyczny monolog tym bardziej niepokoi, że choć został napisany przez Mateusza Pakułę w 2010 roku, to jego wydźwięk brzmi niebezpiecznie także dziś.
Przejmujący tekst o tym, jak problemy rodziców wpływają na życie dziecka i jak powielamy pewne schematy, nawet o tym nie wiedząc. Nie jest to jednak sztuka dydaktyczna, ten tekst porywa, potężnie wzrusza, a do tego wciąga i bawi niczym komedia. Ekranizacja Every Brilliant Thing dla HBO miała miejsce w 2016 roku.
Narrator zaczyna opowieść od swojego dzieciństwa, kiedy jego matka po raz pierwszy miała próbę samobójczą, a ojciec zaczął zamykać się w chwilach największego napięcia w swoim gabinecie, by słuchać muzyki, pracować lub w jakikolwiek inny sposób odciąć się od stresu. Wtedy też Narrator zaczął spisywać swoją listę najlepszych rzeczy. Problemy depresyjnej matki, która była matką przemocową poprzez milczenie, odbijają się na Narratorze coraz bardziej, choć niesłabnący optymizm, będący kontrą do pesymizmu matki i ojca, trzyma go przy życiu. Lista wydłuża się, Narrator czyta matce listę, matka popełnia kolejne próby samobójcze... Narrator poznaje dziewczynę, zakochują się, biorą ślub, tworzą listę dalej razem, dochodzą prawie do tysiąca i nagle... Narrator traci chęć do kontynuowania listy . Traci chęć do czegokolwiek. Zaczyna jak ojciec zamykać się w pokoju i słuchać muzyki. A co dalej? Czy będzie optymistyczny koniec? Proszę się przekonać samemu.
Sztuka hiszpańskiego dramatopisarza Paco Bezerry The Little Pony, opowiadająca o bezradności dorosłych wobec przemocy doświadczanej przez dziecko, zadedykowana jest Michaelowi Moronesowi i Graysonowi Bruce’owi oraz wszystkim chłopcom i dziewczynkom, którzy padli ofiarą wyzwisk i przemocy, nie mając wokół siebie nikogo, kto mógłby temu zapobiec. Dramat został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce w Północnej Karolinie w 2014 roku.
Bohaterami sztuki są rodzice dziesięcioletniego chłopca: Natalia i Daniel. Akcja dramatu rozgrywa się w całości w ich mieszkaniu, w którym toczą się ich kolejne rozmowy. Bardzo szybko okazuje się, że ich syn – Antek – ma poważne kłopoty w szkole. Jak dowiaduje się od dyrektora jego mama, chłopiec jest prześladowany właściwie przez wszystkich uczniów. Powodem, wzbudzającym agresję dzieci, ma być szkolny plecak Antka z – My little Pony – animowanego serialu, którego fanem jest chłopiec. Syn Natalii i Daniela jest wyśmiewany i obrzucany wyzwiskami. W końcu dochodzi nawet do bezpośredniej przemocy fizycznej i seksualnej. Paradoksalnie w tym kontekście brzmi podtytuł animowanego serialu: Przyjaźń to magia.
The Little Pony to historia opowiadająca o przemocy rodzącej się nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Choć od pokoleń jesteśmy jej świadomi, do dziś nie umiemy jej zapobiegać. Dyrektor zrzuca odpowiedzialność na kolorowy, dziecinny plecak, zamiast wdrożyć odpowiednie procedury, które mogłyby uratować życie chłopca. Z kolei rodzice szamoczą się w emocjonalnych reakcjach, w rezultacie myśląc właściwie tylko i wyłącznie o sobie. W efekcie mały Antek jest całkowicie sam. Znikąd nie dostaje pomocy, której potrzebuje. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie, w niewyjaśnionych okolicznościach po prostu zasypia… Lekarze nie są w stanie wyjaśnić jego stanu. Chłopcu pozornie nic nie dolega, jednak z dnia na dzień przestaje normalnie funkcjonować i zapada w niewytłumaczalną śpiączkę.
Sztuka 31 ejakulacji to cykl dziesięciu monologów Erica Bogosiana, opracowanych i przetłumaczonych przez Sławomira Michała Chwastowskiego. Wszystkie z nich dotyczą tytułowego wytrysku, a także związanego z nim odczucia seksualnej przyjemności. Jednak, jak pokazuje w poszczególnych odsłonach dramat Bogosiana, męska ejakulacja może przybierać naprawdę bardzo różne formy. Amerykański autor ormiańskiego pochodzenia portretuje mężczyzn, czerpiących erotyczną przyjemność z nieraz nieoczywistych, zaskakujących czy wręcz przerażających sytuacji.
Jest więc facet, którego kręci bogactwo, inny nie potrafi rzucić palenia, a inny jeszcze snuje teorie spiskowe i słucha nagranej na pocztówkę Beaty z Albatrosa… ale jest też ekshibicjonistyczny samobójca ze wzwodem, chłopak uzależniony od metadonu i broni, który zabija własną matkę, a także sam Putin lub facet podszywający się pod Putina i snujący swoje imperialistyczne plany zawładnięcia całym światem. Jak sam autor zaznacza: "wszelkie podobieństwo do osób rzeczywistych jest przypadkowe". Co ciekawe, tę galerię męskich typów zamyka monolog kobiety (lub mężczyzny identyfikującego się jako kobieta), która czuje się ograniczana przez swojego męża. Odmawia jej kulinarnych zachcianek, palenia i picia alkoholu, bo uważa, że się roztyje i przestanie go wtedy podniecać. Kobieta ma już tego dosyć, więc decyduje się zdradzić męża pod jego nieobecność, ale zanim do tego dojdzie, wybiera się do sklepu, aby kupić majtki na początek swojego zupełnie nowego życia. Wybierając bieliznę, napotyka spojrzenie pewnego niskiego mężczyzny, z którym wchodzi w erotyczną grę, mającą jej udowodnić, że nadal ma w sobie to "coś". Dochodzi do tego, że facet na środku sklepu zaczyna się onanizować i trafia do więzienia, a ona – szczęśliwa i dowartościowana – zamierza rozpocząć karierę w Hollywood.
Eric Bogosian nie bez powodu zasłynął przede wszystkim jako autor odważnych i pełnokrwistych monologów, portretujących męskie doświadczenie z różnych, nieraz niespodziewanych perspektyw. 31 ejakulacji po raz kolejny udowadnia jego mistrzostwo w tej materii.
Eric Bogosian to autor niezliczonej liczby monologów uwielbianych przez aktorów. W 2014 roku zostały one wydane nakładem wydawnictwa Theatre Communications Group w zbiorze podsumowującym dzieło autora. Jak się jednak okazuje, projekt 100 (monologów) ma jeszcze większy rozmach. Na specjalnej stronie internetowej https://100monologues.com co tydzień umieszczane są kolejne teksty amerykańsko-ormiańskiego autora. Zachęcając do zgłębiania jego twórczości warto dodać, że wśród aktorów biorących udział w projekcie znalazły się takie gwiazdy kina jak Winona Ryder czy Ethan Hawke.
W czym tkwi sekret Erica Bogosiana? Tytułowy „wybór pierwszy” być może nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie, daje nam za to możliwość przyjrzenia się myślom i refleksjom samego autora na jego twórczość. Sztuka, będąca zbiorem zupełnie nowych, ale również starych, dobrze już znanych monologów jest spotkaniem dojrzałego Bogosiana z jego młodzieńczymi, niepokornymi i rockandrollowymi tekstami. Z tego zderzenia w pisarzu rodzi się wiele pytań. Przede wszystkim o wartość i powód jego pisania, ale również o własną skończoność i śmiertelność. Autor, przyglądając się swoim tekstom z perspektywy kilkudziesięciu lat, nie zostawia na nich, ale i na samym sobie suchej nitki. Lecz po co przejmować się swoimi młodzieńczymi, nieco naiwnymi pisarskimi ambicjami w obliczu własnej niesprawności, problemów z sercem, a także dojmującej pustki? Nowsze teksty Erica Bogosiana przepełnione są żółcią i frustracją. Autor nie kryguje się, nie kryje swoich negatywnych opinii, ale wali prosto z mostu, co myśli, nawet jeśli chodzi o konkretne, rozpoznawalne osoby. I w tym właśnie być może tkwi wspomniany sekret Bogosiana i jego słynnych monologów. Autor, wbrew wszystkiemu, był i pozostał autentyczny.
Ze „100 monologów” wybór pierwszy to intrygująca i odważna propozycja monodramu dla dojrzałego aktora, który chciałby wraz z autorem wyruszyć w podróż w przeszłość i zmierzyć się z tym, co na zawsze minęło.