czytanie: CLAUS PEYMANN KUPUJE SOBIE SPODNIE... dramoletka Thomasa Bernharda
Teatr Ateneum
Partnerzy: Austriackie Forum Kultury, Agencja Dramatu i Teatru ADiT
grają aktorzy: Grzegorz Damięcki i Łukasz Lewandowski
Teatr Ateneum
Partnerzy: Austriackie Forum Kultury, Agencja Dramatu i Teatru ADiT
grają aktorzy: Grzegorz Damięcki i Łukasz Lewandowski
adaptacja sztuki Antoniego Czechowa i Thomasa Bernharda
1931 - 1989. Austriacki pisarz i dramaturg, uważany za jednego z najwybitniejszych reprezentantów literatury niemieckojęzycznej. Zakończył edukację w 1947 r., aby zostać kupcem. Z powodu nieuleczalnej choroby płuc lata 1949-51 spędził w sanatorium Grafenhof. W latach 1955-57 studiował aktorstwo w Mozarteum w Salzburgu. Resztę życia poświęcił pisaniu. Zmarł w swoim domu w Ohlsdorff, dokąd przeprowadził się w roku 1965. O jego śmierci poinformowano dopiero po pogrzebie.
Jego ostatnią wolą było zaprzestanie wystawiania jego sztuk na terenie Austrii, zabronił także wydawać dotąd nieopublikowane dzieła. Obecnie ten zakaz już nie obowiązuje. W prozie jak i dramatach rozpoznać można charakterystyczny styl „bernhardowski”, nastrój głębokiej melancholii w połączeniu z obsesyjnością.
Druga z cyklu trzech dramoletów Thomasa Bernharda, poświęconych Clausowi Peymannowi. Słynny niemiecki reżyser osiadł już na dobre w Wiedniu. Po przymierzeniu sześciu par letnich i ekskluzywnych spodni włoskiej marki Zegna, a także wybraniu i zakupieniu jednej z nich, spotyka się na spacer oraz wspólny obiad z samym autorem sztuki. Mężczyźni w drodze do restauracji komentują nowy nabytek dyrektora Burgtheater. Wspominają czasy, w których reżyser przy minus dwudziestu stopniach na zewnątrz chodził jeszcze w postrzępionych dżinsach i koszulce z napisem Coca Cola. Było to, zanim wystawił Ifigenię w Stuttgarcie. Według Bernharda to właśnie po Ifigenii odmieniło się życie i kariera Clausa Peymanna. W ich rozmowie w luźny sposób mieszają się wątki ekonomiczne z artystycznymi czy nawet politycznymi. Jak w sztuce mówi sam Bernhard jako postać:
"mnie teatr jest wstrętny
pociąga mnie
bo jest mi wstrętny".
Bernhard-autor w kolejnej odsłonie wariacji na temat kariery słynnego niemieckiego reżysera drąży głębiej i tym razem bardziej niż na Peymannie dyrektorze skupia się na Peymannie artyście i człowieku. Ukazuje jego fascynację teatrem, ale również jego niekończącą się potrzebę atencji oraz aplauzu. Tłem dla ich rozmowy staje się sama Austria jako najbardziej okrutna spośród szekspirowskich komedii. Pisarz, znany ze swojej niechęci do wiedeńskiego Burgtheater, a także krytycznego stosunku do swoich rodaków, tropi więc w swojej jednoaktówce również polityczno-kulturowy kontekst, w jakim przyszło funkcjonować nowemu dyrektorowi. Zwieńczeniem sztuki jest ostateczne zasiąście mężczyzn w restauracji o nieprzypadkowej nazwie "Zauberflöte" (tł. "Czarodziejski flet"), w której, jak się okazuje, poza nimi siedzą również: austriaccy ministrowie, wicekanclerz czy nowo wybrany prezydent. Czyli, zdaniem Thomasa Bernharda - postaci sztuki - sami idioci albo naziści.
Ostatnia z trzech dramoletów Thomasa Bernharda, poświęconych Clausowi Peymannowi: tym razem dyrektor Burgtheater wybiera się na wiedeński szczyt Sulzwiese, gdzie spotyka się ze swoim współpracownikiem i teatralnym dramaturgiem Hermannem Beilem. Mężczyźni siedzą pod kwitnącą lipą, zajadają ogromne wiedeńskie sznycle i patrząc na majaczące w oddali miasto, dyskutują o planach repertuarowych teatru. W rozmowie prym wiedzie przede wszystkim sam Peymann. Dyrektor podczas swoich opasłych, niekończących się monologów, przerywanych wyłącznie braniem przez niego kolejnych kęsów sznycla, a także wtrącanymi przez Beila półsłówkami i potakiwaniami, opowiada o marzeniu wystawienia pięciogodzinnego spektaklu na bazie wszystkich sztuk Szekspira. Idealistyczne i abstrakcyjne marzenie nie przystaje jednak do warunków i możliwości wiedeńskiej instytucji. Burgtheater, pomimo swojej legendy, okazuje się być miejscem szalenie konserwatywnym i skonfliktowanym. Z dzieł Szekspira grany jest tylko i wyłącznie Hamlet. I to ten sam. Od kilkudziesięciu lat. Mającemu ambitne plany niemieckiemu artyście pozostają więc już tylko nieprzespane ze stresu noce i snucie koszmarnych wizji o osobach, które chcą mu zaszkodzić. Od kanclerza i ministra kultury, przez wiedeńską publiczność, aż po samego zahukanego Beila.
Sztuka zamykająca cykl dramoletów Bernharda ukazuje zderzenie się Clausa Peymanna i jego ambitnych dyrektorskich planów z ponurą rzeczywistością. Jego wielka przeprowadzka do słynnego Burgtheater okazuje się sporym rozczarowaniem. Reżyser nie ma szans na realizację swoich artystycznych marzeń.
Cykl trzech jednoaktówek Bernharda można współcześnie interpretować nie tylko jako literacki komentarz do biografii niemieckiego twórcy, ale również jako uniwersalną opowieść o konflikcie, jaki zachodzi pomiędzy ambicjami artystów a nieraz okrutnymi i rozczarowującymi zasadami funkcjonowania teatralnych instytucji.
Pierwsza z cyklu trzech dramoletów Thomasa Bernharda, poświęconych słynnemu niemieckiemu reżyserowi teatralnemu, Clausowi Peymannowi, opowiada o momencie, w którym artysta opuszcza swoje rodzinne Niemcy, a także kierowany dotychczas teatr Schauspielhaus w Bochum, i przenosi się do Austrii, gdzie ma objąć dyrekcję samego wiedeńskiego Burgtheater. Akcja pierwszej sceny tej krótkiej jednoaktówki zostaje osadzona w dyrektorskim gabinecie w Schauspielhaus w Bochum. Christiane Schneider, sekretarka Peymanna, w towarzystwie samego dyrektora, pakuje przed wyjazdem jego walizki. W międzyczasie konsultuje z nim listę niezbędnych do zabrania rzeczy. Jak się jednak od razu okazuje, bardziej niż na koszulach, spodniach czy innych prywatnych, pakowanych zazwyczaj przedmiotach, oboje skupiają się na wzięciu ze sobą odpowiedniej liczby (i odpowiednich) aktorów i dramaturgów. Ich dyskusje wokół tego, kto i co ma zostać ostatecznie zabrane, powodują serię groteskowych wymian zdań i zabawnych momentów. Sam Peymann chciałby zapakować również aplauz, który towarzyszył mu dotychczas w Bochum, ale, jak sam dochodzi do wniosku:
"konstruktorzy walizek jeszcze nie skonstruowali walizek na aplauzy".
Króciutką sztukę Thomasa Bernharda cechuje cięty i inteligentny humor. Autor przy jej pomocy w przewrotny sposób dokumentuje szczególny moment w historii dyrektorskiej kariery słynnego niemieckiego reżysera. Jednoaktówka, składająca się z dwóch scen (pakowania i rozpakowywania walizek), dziejących się najpierw w Bochum, a później w Wiedniu, już po przeprowadzce Peymanna, może być więc współcześnie czytana już nie tylko jako stricte biograficzna zabawa metateatralna, ale również jako okazja do stematyzowania w lekki i ironiczny sposób teatralnej hierarchii i związanej z nią pozycji wszechwładnego artysty-dyrektora.
Kiedy Thomas Bernhard miał zaledwie osiemnaście lat, zmarł jego ukochany dziadek, dotychczas aktywnie zaangażowany w artystyczną edukację swojego wnuka. W tym samym czasie sam Bernhard zapadł na chorobę płuc i trafił do szpitala, a opiekująca się nim i doglądająca go matka niedługo później zmarła na raka. Autobiograficzny tekst austriackiego dramatopisarza w naturalny więc sposób wypełnia ponura atmosfera choroby i śmierci. W jego scenicznej adaptacji tę atmosferę wzmagają również cytaty z trzech innych tekstów Bernharda: Chłód, Mróz oraz Amras. W efekcie otrzymujemy niezwykle dojmującą opowieść o niemożliwym do uniknięcia, a zaczynającym się już od momentu narodzin, procesie utraty i odchodzenia.
Adaptacja, przygotowana specjalnie dla Teatru Łaźnia Nowa, podzielona jest na dwie części. Pierwsza dzieje się w szpitalu, odstręczającym i nieprzyjaznym „pokoju śmierci”, a druga w pozornie bardziej przytulnym, zaadaptowanym na lecznicę Hotelu Vetterl, za oknami którego widać świeże kopce na pobliskim cmentarzu. Akcja sztuki rozgrywa się na pograniczu jawy i snu. Adaptacja nie jest próbą realistycznej rekonstrukcji choroby Bernharda. Jej autorzy - bardziej niż na biograficznej wierności - skupiają się na opowiedzeniu sytuacji artysty, który, wyrwany ze swojej codzienności, zmuszony jest skonfrontować się z nieuniknionością swojego losu, a także związanymi z nią dylematami oraz lękami. Opisana przez austriackiego pisarza choroba staje się więc okazją do stworzenia uniwersalnej opowieści o „pokoju śmierci”, na który chcąc nie chcąc od dnia naszych narodzin wszyscy jesteśmy skazani.