Fakty są następujące – młoda Palestynka przedostaje się do Hajfy i tam wysadza się w restauracji wraz z trzydziestoma niewinnymi ludźmi – jednak stopniowo przed czytelnikiem odsłaniają się kolejne warstwy złożonego dramatu. Polifoniczna narracja prowadzona jest ex post, ze świadomością samobójczego zamachu Amal – z tej perspektywy postacie na nowo przeżywają wydarzenia, które doprowadziły do aktu ostatecznego.
Istotną część utworu stanowi wielogłosowa opowieść bliskich samobójczyni, szczycących się mianem rodziny szahidów (brat protagonistki, Faris, był członkiem organizacji terrorystycznej; zginął postrzelony przez izraelskich żołnierzy). Autorka unika jednak tendencyjnego spojrzenia na konflikt izraelsko-palestyński. Amal zostaje ukazana jako wielowymiarowa postać: lojalna przyjaciółka, ambitna kobieta z wykształceniem pielęgniarskim, odpowiedzialna córka opiekująca się śmiertelnie chorym ojcem. Arad Yasur tworzy łańcuch winy, kary i odkupienia, w którym istotnym ogniwem staje się taksówkarz Dżamal, nieświadomy współwykonawca planu zamachowczyni. W obawie przed konsekwencjami ułatwiania pobytu niesławnej rodzinie Charwiszów, kierowca odmawia przewiezienia umierającego ojca Amal do szpitala, skutkiem czego mężczyzna kona z wyczerpania na poboczu. Jakiś czas później dręczony wyrzutami sumienia Dżamal pomaga Amal dostać się do Hajfy, co prowadzi do tragicznego finału. Niezwykle ważki punkt widzenia buduje narracja izraelskich żołnierzy, kontrolujących przepływ osób przez granicę; młodziutka kobieta-żołnierz, Yael, próbuje pogodzić poczucie obowiązku z ludzkimi odruchami. Ramę opowieści stanowi, nieledwie antyczny, chór anonimowych ofiar zamachu; ich wypowiedzi to strzępy banalnych rozmów, przeplatane upiorną wyliczanką prowadzącą do wybuchu.
Bóg czeka na peronie stanowi drastyczną, acz niepozbawioną poetyckiej wrażliwości próbę zrozumienia, że za każdym faktem medialnym kryje się złożona historia człowieka, jego wyrzuty sumienia, ból i strach.