W tej sztuce "On" i "Ona" czynią siebie, swoją kawalerkę i brak prywatności dziełem sztuki. Kamery nadzorują ich życie i przekazują obraz do internetu. Wiedzą, że najbardziej interesujące są nie wystudiowane, niedopracowane momenty, przypadkowe sytuacje. Starają się. Więc nic nie jest bezpośrednie, słowa i gesty udają tylko, że są prawdziwe, syntetyczne uczucia wydają się autentyczne. Liczy się wrażenie. Nawet niewiarygodne wygląda na autentyczne.
Punktem kulminacyjnym Richter uczynił tu wzajemny atak, próbę zniszczenia. Kobieta oznajmia, że jest w ciąży i używa dziecka jako broni. Pyta mężczyznę, czy chce tego dziecka. On opowiada groteskową historię z dzieciństwa o tym, jak ojciec kazał mu sobie obciągać, połykać spermę, szczyny, gówno i rzygowiny, wylizywać krew menstruacyjną swojej matki i zjeść jej usunięty płód. Jest to próba, a zarazem jej wyśmianie, zmuszenia kogoś do tego, żeby słuchał.
Richter właściwie cały czas pisze jedną sztukę, podobnie jak Lou Reed przez całe życie pisał ten sam song. Przy czym Richter ze sztuki na sztukę wprowadza nowe wariacje na ten sam temat, dodaje lub zmienia motywy, nawarstwia opakowania.