Przejmujący portret włoskiego barokowego artysty, który poszukując w swoim malarstwie prawdy o Bogu, odnajdywał ją w twarzach prostych, zwykłych ludzi: biedaków, wykolejeńców i kobiet zarabiających na życie własnym ciałem. Osób, które we Włoszech na przełomie XVI i XVII wieku należały do niechcianego i niewygodnego marginesu społecznego. Caravaggio prowokował jednak nie tylko odważnymi jak na tamte czasy obrazami, przekraczając panujące wtedy zasady religijnego decorum w sztuce, ale również swoją nie wpisującą się w ówczesne obyczaje osobowością. Malarz prowadził burzliwe i awanturnicze życie, znany również był ze swoich biseksualnych romansów, co w tamtych czasach budziło pruderyjne i religijne oburzenie. Jako malarz obrazów o tematyce sakralnej był więc postacią niewygodną. Zginął w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach. Sztuka amerykańskiego dramatopisarza opowiada o wygnaniu artysty z Rzymu i jego ostatnich latach życia. Caravaggio już jako uznany i pracujący dla Kościoła malarz dopuszcza się podczas nocnej bójki – zapewne w nie do końca świadomy sposób – zabójstwa młodego Ranuccia. Artysta, aby uciec przed konsekwencjami tego niezamierzonego czynu, przy pomocy swojego opiekuna i mecenasa kardynała Del Monte w pośpiechu wyrusza na Maltę, gdzie ma schronić się pod auspicjami Alofa de Wignacourt: Wielkiego Mistrza Zakonu Kawalerów Maltańskich. Wyjście, które miało być ratunkiem, może okazać się jednak dla Caravaggia najgorszym przekleństwem…
Klimat tej historycznej i prawdziwie epickiej sztuki buduje malarskie, barokowe światło oraz dźwięk gwarnych, włoskich ulic. Plastyczność scen dramatu Richarda Vetere sprawia, że słynne obrazy Caravaggia ożywają i zaczynają istnieć w naszej wyobraźni. Amerykański dramatopisarz przedstawia barokowego malarza jako artystę balansującego pomiędzy światem kościołów i katedr (sacrum) a światem tawern i burdeli (profanum). Czerpiącego z tego, co niskie, a żeby stworzyć to, co wysokie. W dramacie z tego połączenia wyłania się obraz człowieka prawdziwie twórczego. Wolnego od obyczajowych, społecznych i religijnych ograniczeń. Pełnego pasji i prawdziwej – nie świętoszkowatej – miłości do drugiego człowieka. Jego droga i decyzje zostają jednak okupione niewyobrażalnym cierpieniem, a także nieubłaganym, tragicznym końcem. Otwarte pozostaje więc pytanie powracające na przestrzeni sztuki: czy malować świat takim, jakim on jest, czy takim, jakim chcą go widzieć ludzie?