Stary, Młody, Policjant, Mała, Stara, Adaś
Bon moty dobrze brzmią. Najczęściej niewiele znaczą. Sartre'owskie "piekło to inni" brzmi ładnie, nie znaczy nic. Piekłem jest samotność. Dosłownie. Współczesna teologia określa piekło jako "brak Bożej Obecności".
Pół wieku temu Vladimir i Estragon czekali na Boga. Boga zredukowanego do okrutnego, złośliwego "Bogota", ale jednak nadającego sens ich czekaniu. Żyli czekaniem.
Bohaterowie Czarnego punktu żyją z czekania. Jak hieny. Poza prawem, poza moralnością.
W świecie odwróconych wektorów moralnych nie istnieje nawet zwykła, ludzka empatia. Nie istnieje też żadna duchowość. Kiedy Mała odrzuca z pogardą zrabowane płyty, szydzi z Roncalliego (Jana XXIII), Becketta, Davisa, Herberta, Felliniego. Z twórców współczesnej duchowości.
Żyją poza czasem. Nie wiedzą, nie ma to dla nich znaczenia, który jest rok, który dzień tygodnia. Nie wiedzą nawet, jak długo robią to, co robią.
Żyją wreszcie poza językiem. Splugawiony, zdegradowany język przestał być narzędziem komunikacji. Stary i Młody posługują się sztancami językowymi, które nic nie znaczą. Mówią nie do siebie, ale obok siebie.
Żyją w piekle, które sami stworzyli. Są ludźmi. Próbują nadać pozory godności swemu zajęciu. Kamień, pod którym czekają, jest dla Starego symbolicznym pomnikiem ofiar ich profesji. Kiedy nawet pozory przestaną mieć znaczenie, Stary sam zbezcześci ten pomnik.
Czarny punkt to rzecz o samotności w świecie, z którego wypędziliśmy Boga.
z programu zakopiańskiego spektaklu, autor: A. Dziurawiec
Prapremiera w marcu 2007 w Teatrze im. Witkacego w Zakopanem w reż. Piotra Łazarkiewicza.