Santa Fe, pierwsza połowa XIX wieku. Dawny saloon przebudowany na teatr operowy. Dyrektor, James N. Brodnik, zaprasza publiczność na operę Don Juan albo Człowiek, który uwiódł ponad Dwa Tysiące kobiet z muzyką samego Mozarta. W teatralnym foyer wita burmistrza Santa Fe, a także meksykańskiego szeryfa oraz pełnomocnika ds. Indian, którzy przybyli na premierę. Nieoczekiwanym gościem teatralnego, odświętnego wieczoru okazuje się Lorenzo Da Ponte, trochę wariat, trochę mag, postać o wielu osobowościach i talentach, a także poeta podający się za niewymienionego na plakatach autora libretta wystawianej opery. To on będzie reżyserem zdarzeń i wokół niego rozegra się szalony spektakl – zarówno na scenie, jak i za teatralnymi kulisami dawnego, meksykańskiego saloonu. Jak się okaże, Da Ponte na co dzień pracuje w wydziale głów kapuścianych swojego teścia i ma tendencję (delikatnie to ujmując) do konfabulacji. Czasem podaje się za księdza z Włoch, więźnia z Wenecji, poetę z Wiednia, lub – dyrektora opery z Nowego Jorku. Jednak podający się za słynnego librecistę Da Ponte nie będzie jedynym tak prominentnym i zaskakującym gościem meksykańskiej premiery Don Juana. W teatralnych kulisach zjawi się również nie kto inny, jak sam niemiecki muzyk i kompozytor, Wolfgang Amadeus Mozart, który uzbrojony w dwa rewolwery będzie domagał się wypłaty gotówki za prawo do wystawienia jego opery… Jak się okaże, jego tożsamość jest również wątpliwa, a Mozart przecież od dawna nie żyje, ale kto komu zabroni podawać się za najsłynniejszego kompozytora wszech czasów! Tym bardziej, jeśli można na tym zarobić…
Szalona, oryginalna i niezwykle komiczna sztuka Petera Turriniego oszałamia dramaturgiczną fantazją, a także intertekstualnymi odniesieniami austriackiego autora. Jednocześnie nie da się ukryć, że pisarz w inteligentny sposób bawi się farsową formą i uruchamia szalony teatr w teatrze, osadzony w dawnym amerykańskim saloonie, w bezpardonowy sposób zaglądając za teatralne kulisy. I co za nimi znajduje? Czasem można się aż złapać za głowę… Nie zdradzając szczegółów, można stwierdzić, że Peter Turrini w swojej sztuce Da Ponte w Santa Fe utwierdza swój status prowokatora i skandalisty. Austriacki pisarz nie bierze żadnych jeńców, a tym bardziej nie szuka w teatrze przyjaciół.