Oto Don Juan Tenorio: intelektualista, ofiara swego uroku i wdzięku, żaden tam typ podrywacza czy uwodziciela. Jego zbliżenia z kobietami to raczej dzieło przypadku, rezultat przekory, a może ciekawości. Zamiast być zdobywcą kobiet, Don Juan sam jest zdobywany, trochę wbrew swojej woli. Od płci przeciwnej stroni, jej przedstawicielki bywają krótkimi epizodami w jego życiu. Zamiast wdawać się w damsko-męskie przygody, woli poświęcić się geometrii symbolizującej ład i porządek, wartości stałe, odwieczne, niezmienne, niepodlegające zniszczeniu bądź zwątpieniu, stanowiące azyl, cel ucieczki z opresji fałszów, złudzeń zmysłów, gier wyobraźni czy maskarady, raj utracony racjonalisty. Nawet z uprowadzenia do piekła nic nie zostaje: to tylko inscenizacja teatralna, przygotowana dla mas przez samego Don Juana, pragnącego uwolnić się od swojego mitu. Jednak piekło się o niego upomina. Nie to z ogniem i siarką, ale życie rodzinne na zamku bez perspektyw na lepsze jutro, gdzie nasz bohater pozostaje w charakterze więźnia i pantoflarza z niekochaną Mirandą, niegdyś nierządnicą, dzisiaj bogatą owdowiałą księżną, spodziewającą się jego dziecka. Przed uwikłaniem w obowiązki najwyraźniej nie ma ucieczki, a przed prawami natury można jedynie skapitulować...
Sztuka ukazała się w II tomie Dramatów zebranych Maxa Frischa, ADiT, Warszawa 2016.