Kosmos − „to są dorosłe sprawy” − mówi jedna z bohaterek. Inaczej mówiąc: dla tych uprzywilejowanych. Czy naprawdę chodzi tylko o przekraczanie granic nauki? A czy nie chodzi równie dobrze o przesuwanie granic ego, o ustanawianie i potwierdzanie pewnego układu sił? Zwierzęta płoną zamknięte w kapsułach, kobiety astronautki są lekceważone, mężczyźni z dumą zatykają flagi. Nie chodzi bynajmniej tylko o rekwizyty - od spaceru po Księżycu minęło ponad sześćdziesiąt lat, przed ludzkością jeszcze daleka droga do kolonizacji Marsa - ale o zaborcze panowanie nad symbolicznym terytorium.
Narracja o pysznym triumfie nauki i człowieka, o przekraczaniu granic za wszelką cenę i o owej właśnie cenie głodu poznawczego zderza wiele poetyk, pojawiają się rozmaite popkulturowe nawiązania. Język telewizyjnych newsów splata się z cytatami z przemówienia Johna Fitzgeralda Kennedy'ego, frazą biblijną, naukowym żargonem, nawiązaniami do filmów Stanleya Kubricka czy Ridleya Scotta. Wszystko to tworzy elektryzującą mieszankę, niepozbawioną dość cierpkiego humoru.
Zielińska opowiada o uczestnictwie (bądź jego niemożności) w kosmicznej eksploracji z perspektywy niemęskocentrycznej. Obnaża nierzetelną argumentację, która od lat utrudnia kobietom wzięcie udziału w programach kosmicznych. Reprezentantkami kobiet są poświęcona na ołtarzu nauki suczka Łajka, Pilotka, Osa (członkini korpusu militarnego WASP, pilotka samolotu bojowego w czasie II wojny światowej) oraz Klub Żon Astronautów. Głosy rozżalonych i wściekłych kobiet są kontrapunktowane przez protekcjonalizm mężczyzny o imieniu Apollo, czyli symbol amerykańskiej misji kosmicznej, ale kojarzącego się też z nieco narcystycznym starożytnym bogiem.