Marta i Albert żyją w ponurym getcie wieżowca. Wszystkie tęsknoty wyperswadowano im biciem w dzieciństwie. Miejsce pragnień zajął "charakter". W wyobrażeniu Alberta i Marty czymś najpiękniejszym jest doskonała samotność. Robią wszystko przeciw innym. "Wszystkie karły chciałyby być olbrzymami" - mówi z pogardą Albert. On i Marta stworzyli na własny użytek system obłąkanego porządku, by na koniec znaleźć szczęście w systemie totalnego przymusu. Intruz Eryk, choć poddaje się poniżającym rytuałom, musi zostać wyeliminowany. Upokorzone dzieci uzyskują w swoim miniaturowym kosmosie władzę - za cenę całkowitej izolacji. Z systemów przymusu nie ma wyjścia: to świat pusty, abstrakcyjny, świat u schyłku wszelkich pragnień, który ukazany został przez Roberta Woelfla jako więzienie mowy. Mamy tu zamknięty system obłędu, który autor, w sposób nie pozbawiony makabrycznego komizmu, wzbogaca szeregiem codziennych detali.