Duża Siostra panicznie boi się guzików, ale jest jej lepiej, odkąd na świecie pojawiła się mała Iga-igła. Dwie siostrzane historie zostaną ze sobą związane nierozerwalnym ściegiem. Jest jeszcze matka, a w zasadzie trzy ikoniczne matrony: Matka Kwoka, Matka Boska Naszybna oraz nawiązująca do filmu Almodovara figura zwana Wszystko o Moich Matkach; wszystkie one, choć przemawiają osobno, składają się na gargantuiczną postać rodzicielki.
W swojej poetyckiej sztuce z elementami thrillera Zielińska wywraca na nice wszelkie mitologie dzieciństwa. Dzieciństwo − to czas badania i ustalania granic, negocjacji ze światem, mozolnego procesu określania siebie jako autonomicznej jednostki. „Dzieci żyją w czasie niedokonanym” - powie w pewnym momencie jedna z członkiń chóru matek, i chyba tak najlepiej podsumować ten nieoczywisty etap życia. Dziecko jest istotą nieokreśloną, mglistą, żyjącą w zawieszeniu. Choć chcielibyśmy wierzyć w jego anielską czystość i niewinność, pielęgnuje swój mały wewnętrzny mrok. Autorka z wrażliwością kreuje obrazy tego niestabilnego, nieokreślonego okresu: miękkie ciemiączka, które nie chcą się zrosnąć, pokraczne jeziorne rozwielitki i kijanki złapane w słoiki. W podobny sposób Zielińska opisuje kolejny istotny dla sztuki stan „pomiędzy”: ciążę. Ciało tytułowych królowych matek staje się lepkie, miękkie i nieforemne jak niewyrośnięte ciasto. Dzieci i matki nie należą do siebie.
Bohaterki żyją więc w stanie dziwnej nieokreśloności. Ciało Matek zmienia się wraz z kolejną ciążą, Duża Siostra stopniowo traci swoją tożsamość ("Imię ma po to, by dopasować się do młodszej siostry", Duża Siostra-Iza i Iga-igła stają się poniekąd jedną osobą − albo osobą i jej doppelgangerem). W tej historii jest jeszcze ojciec, nieobecny fizycznie, jedynie we wspomnieniach: wiecznie w drodze, za kierownicą TIR-a, utożsamiany przez dziewczynkę z wolnością i beztroską (w przeciwieństwie do nadopiekuńczej, zaborczej, wręcz wampirycznej matki).
Wspomnienia nieuchronnie prowadzą jednak do wydarzeń feralnego lata. Zbliża się koniec pewnego etapu. Niczym w Przekleństwach niewinności Jeffreya Eugenidesa, leniwa atmosfera przedmieść zostaje zatruta; powietrze wypełnia fetor rozkładających się żab, łapanych wcześniej do słoików przez Dużą Siostrę. Jest lato, na podwórku stoi dmuchany basen. Chwila nieuwagi − mała Iga topi się. Duża Siostra próbuje ją uratować, ale ciało siostrzyczki jakby ważyło tonę. Kiedy rodzina próbuje odzyskać dziecko, Duża Siostra ucieka do sypialni, gdzie wygrzebuje z szafy blaszane pudełko i połyka całą garść guzików.
Królowe matki, napisane metaforycznym, ale momentami bardzo dosadnym językiem, można odczytać jako opowieść o bólu towarzyszącym dorastaniu. Sztuka Aleksandry Zielińskiej stwarza wiele możliwości interpretacyjnych. Wypadek Igi można potraktować jako opis tragicznego wydarzenia, które zmieni rodzinę na zawsze − lub jako symboliczną śmierć jednego z aspektów tożsamości Dużej Siostry. W różny sposób można też odczytać scenę finałową − połykająca guziki i igły bohaterka chce odwlec w nieskończoność moment końca dzieciństwa i pragnie się w nim szczelnie zamknąć czy utulić, dlatego wybiera śmierć − bądź scena ta ma charakter transgresywny, obrazuje zwycięstwo nad fobią czy, szerzej, lękami związanymi z wchodzeniem w dorosłe życie. Warte analizy są również postaci matek, bardzo różnych, działających w odmienny sposób, ale jednak mających bardzo podobne motywacje.