Mała Matylda chce mierzyć wysoko, najlepiej tak wysoko, jak jej Dziadek, słynny naukowiec, laureat Nagrody Nobla. Czasem jednak zdarza jej się wątpić w siebie. Rywalizuje z kolegą z piaskownicy, Tomeczkiem, o tytuł najlepszego wynalazcy, choć chłopiec średnio zna się na wynalazczości... Za to nie brakuje mu pewności siebie. Do tego z Matyldy kpią Mała Zrzęda i Stara Zrzęda, koledzy Dziadka, profesorowie z zawieszonego na ścianie zdjęcia. Kto to widział, żeby dziewczynki pasjonowały się majsterkowaniem...? Najsmutniejsze dla Matyldy jest jednak to, że ostatnio tak trudno porozmawiać jej z ukochanym, ale wiecznie zapracowanym Dziadkiem.
Na szczęście w sukurs przychodzą starzy druhowie: M. Łotek, Panna Wiertarka i Klucz Francuski, a także chór śrubek. Matyldzie udaje się wzbić w powietrze balonem, choć czeka ją twarde lądowanie. Dziewczynka jednak przekonuje się, że małe porażki są często preludium wielkich sukcesów. Poza tym Matylda nie musi nikomu niczego udowadniać - na wszystko przyjdzie jeszcze czas:
"MATYLDA Nie udało mi się mierzyć najwyżej, jak się da. I być może nigdy nie dorównam Dziadkowi.
STARY ZRZĘDA A, czyli jednak miałem więcej racji….
MATYLDA Bo wcale nie muszę dorównać Dziadkowi. Każdy ma swoją wielkość. Ja mam wielkość dziewczynki, przynajmniej na razie. I wiem co potrafię, wiem też czego nie potrafię".
W sztuce przemiany doświadcza kilka osób. Nieco zarozumiały Tomeczek uczy się prosić o pomoc. Młoda Zrzęda - stateczny pan profesor - okazuje się być kobietą w przebraniu (za jego czasów kobiety nie mogły podejmować studiów na uniwersytecie, dlatego Zrzęda udawała mężczyznę - teraz może się do tego przyznać). Matylda zyskuje pewność siebie i wiarę w to, że dziewczynki mogą zmienić świat - a jednocześnie nie muszą czuć presji. A Dziadek? Dziadek przekonał się, że ostatnio odsunął wnuczkę na boczny tor. Teraz na pewno spędzą ze sobą więcej czasu. Może konstruując nowe wynalazki...?