Akcja sztuki rozgrywa się w rytmie krok do przodu krok do tyłu, w przeciągu 12 lat
Mając po 16 17 lat Del i Bob uwielbiali włóczyć się po podmiejskich łąkach. Tereny pod londyńskich nieużytków, dziwne zakamarki, jakieś ruiny, krzaki i szopy porzuconych działek stają się miejscem skrytek i kryjówek. Tam przyprowadza się dziewczyny, tam próbuje się przemyconego za pazuchą dopu, tam można w spokoju rozmawiać o głupocie własnych rodziców i planach na przyszłość. W przypadku Boba nie są one przesadnie ambitne. Chłopak nie kończy szkoły, nie robi też jak by chciała Mama (i mimo podrasowanego wyglądu!) kariery muzyka. Załapuje się we warsztacie jako pomocnik mechanika, aby po paru latach wylądować na zasiłku dla bezrobotnych, z żoną Maureen u boku i schorowaną Mamą na głowie. O ileż inaczej potoczyły się losy Dela. Nie mając, jak Bob, wsparcia kochającej Mamy, czym prędzej opuścił chłodny i obcy dom rodzinny, a w ślad za nim - południowy Londyn Londyn trzech B beznadziei, bezrobocia i bijatyk. Del ukończył studia. Pracuje jako nauczyciel, jest zaangażowany w projekt mający na celu zintegrowanie dzieci emigrantów z ich nowym środowiskiem.
Jest to poruszająco i ciekawie opowiedziana historia przyjaźni dwóch mężczyzn, którzy wyszli z tego samego środowiska, z tej samej dzielnicy working class heroes. Każdy z nich zrobił inny użytek ze swego życia. Bob wylądował gdzieś na marginesie (jest to świat tytułowych peryferiów), wlewając w siebie litry piwska i przystępując do faszystowskiej organizacji prawdziwych Anglików, która jawnie i bez ogródek występuje przeciwko mniejszościom narodowym: Pakistańczykom, Hindusom i innym. Są oni w oczywisty sposób postrzegani jako przyczyna wszelkiego zła, a przede wszystkim jako ci, którzy zabierają pracę rodowitym wyspiarzom. Spotykając się po latach, Del i Bob mają okazję skonfrontować swoje postawy i przekonania. Żaden z nich nie przekonuje drugiego, ale nie narusza to w niczym ich przyjaźni. Wybierają się na spacer do swej dawnej kryjówki. Bob wygrzebuje z ziemi paszport pewnego Pakistańczyka, którego on i Del napadli w pewien piątkowy wieczór przed dwunastoma laty. Tamten mężczyzna (wtedy chłopak w wieku Boba i Dela) omal nie zginął, został kaleką na całe życie. Nie wydał swoich oprawców. Bob ciągle widuje go w okolicy. Del wstydzi się tego młodzieńczego wybryku. Bob uważa, że postąpili wówczas słusznie. Nikt, oprócz Boba i Dela, nie wie, kto pokaleczył owego nieszczęsnego Paki. Ale w tej dzielnicy takie historie zdarzają się dość często.
Hanif Kureishi z wyjątkową wnikliwością potrafi zajrzeć do domów i głów tych, którym się nie powiodło. Nie udziela gotowych odpowiedzi, pokazuje całą złożoność sytuacji społecznej, wielowymiarowość ludzkich postaw nawet tych, które wydają się z pozoru bezsensowne, lub paranoiczne. Dlatego też nie nazwałabym jego sztuk publicystycznymi. Temat, owszem skłania sam w sobie do refleksji, jest on jednak tylko pretekstem do rozegrania swoistego mini dramatu. Dramatu na miarę Boba i Dela.