Rzecz jest o strachu, o lęku i podejrzliwości, która jest uwalniana przez „historyczne traumy”. Jest też o dumie i o cienkiej granicy, po przekroczeniu której z dumy rodzi się pycha. Pod lupę są brane liczne stereotypy, które często blokują możliwości wspólnych działań, oraz wiele odcieni szowinizmu. Ciekawe jest, że tekst powstał w wyniku prowadzonych latem tego roku międzynarodowych warsztatów z młodymi artystami z Polski, Ukrainy i Niemiec. Ich ideą było stworzenie wspólnej przestrzeni, w której artyści mieliby okazję razem tworzyć i rozmawiać na wiele tematów. Jak mówiła Joanna Oparek, podczas warsztatów młodzi artyści sami wyznaczali granice, w których mogli rozmawiać o swoich uprzedzeniach i lękach, nie raniąc się nawzajem.
Trudno nie mieć skojarzeń z najsłynniejszym obcym w literaturze, tym z powieści Alberta Camusa. Podczas gdy francuski pisarz w swojej książce pokazuje człowieka wyobcowanego w świecie hipokryzji, w dramacie Joanny Oparek jest inaczej. Jej obcy staje się kołem zamachowym akcji. To dzięki niemu bohaterowie spektaklu mają wspólne zadanie. On ich jednoczy i on ich jednocześnie dzieli. On wyzwala w nich strach. Ale kim on jest? Być może gościem? Być może najeźdźcą? Bo jak pada ze sceny: „czasem gość i najeźdźca to kwestia nazewnictwa.” Gdzie jest ten obcy? Znamy go? A może obcy jest jedynie w nas? I hodowany w naszej wyobraźni kradnie nam racjonalizm? Rozrasta się w nas, powodując, że zmieniamy się w marionetki kierowane przez manipulatorów?