W swoim tekście, który jest interesującym materiałem na słuchowisko bądź spektakl telewizyjny, Andrzej M. Żak porusza fundamentalny problem nietrwałości. Wciąż jesteśmy przez nią zaskakiwani. Sztuka w dużej mierze poświęcona jest ludzkiemu doświadczeniu ciała jako takiego i buzujących w nim emocji.
Unieruchomiona w łóżku ofiara wypadku nie może mówić; to, co słyszymy, jest jej wewnętrznym monologiem. Spędza w ten sposób ponad trzy lata, po czym - jest to raczej sugestia - umiera. Wszystko zaczyna się i kończy sennym marzeniem Kobiety o plaży - śniegu - biegu z rozpostartymi ramionami. Na wstępie ludzkie głosy informują nas o wypadku samochodowym, spowodowanym przez pijanego kierowcę. Nadjeżdża karetka. Kobieta ląduje w szpitalu. Nie może chodzić, nie może się ruszać. W długich, poetyckich monologach zapoznaje nas z codziennością szpitalnego życia, z rutyną szczęśliwych wypisów i śmierci oraz ze swoim życiem sprzed wypadku. W krótkich retrospekcjach autor relacjonuje przebieg wyciągania Kobiety ze stłuczonego samochodu, reakcję jej małej córeczki, matki, lekarzy, męża. Wreszcie śledzimy wewnętrzny proces umierania pacjentki, jej pożegnanie ze światem i bliskimi. Jest to bardzo osobisty, szczery i prawdziwy tekst.
"Bohaterem tej opowieści jest Człowiek. Człowiek zamknięty w więzieniu własnego ciała. I Ty wiesz, że na końcu drogi jest śmierć. Życie nie zawsze układa się tak jakbyś tego chciał, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie zabawnie".
od Autora