Teodor to ksiądz profesor, rezydent tak zwanego domu odosobnienia dla duchownych, do którego trafił na skutek swojego uzależnienia od alkoholu. Pewnego poranka, po jego porannym biegu, dociera do niego informacja o przybyciu do parafii samego Arcybiskupa, jego dawnego kolegi z seminarium, a także byłego współpracownika z Kurii, który wspiął się po szczeblach kościelnej kariery dzięki kryciu kapłanów, dopuszczających się przemocy seksualnej na klerykach i ministrantach. Teodor dowiaduje się, że Arcybiskupowi grozi w końcu kara za popełnione czyny i dlatego właśnie zdecydował się przyjechać i błagać o pomoc swojego dawnego kolegę. Ich spotkanie przerywa wiadomość o innym rezydencie, specjaliście od pisania płomiennych kazań, księdzu Janie, który jak się okazuje, wieczorem molestował w krzakach ministranta. Oburzeni rodzice przyszli rano na skargę do proboszcza, ale ksiądz zniknął. Arcybiskup postanawia więc w cyniczny sposób wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść, otwarcie piętnując zachowanie kapłana i nakazując jego aresztowanie przez policję.
Powołani to dramat o najbardziej aktualnych i palących problemach kościoła katolickiego w Polsce. Stanisław Brejdygant niczym w soczewce przygląda się zakłamanej społeczności księży. Niepodważalnym walorem sztuki jest fakt, iż autor nie skupia się tylko i wyłącznie na oczywistych grzechach kapłanów (znanych nam wszystkim bardzo dobrze z prasy i telewizji), ale również stara się opowiedzieć o przemocy, jakiej ci kiedyś młodzi mężczyźni doświadczyli przekraczając próg seminarium i tym samym wchodząc w kościelne struktury. Dzięki temu otrzymujemy dostęp do niekoniecznie znanej nam wszystkim historii. Sztuka Stanisława Brejdyganta to dramat o utracie wiary nie tyle w samego Boga, ale w kościół katolicki. Bo jak można wierzyć w instytucję, która chroni sprawców przemocy seksualnej, a jednocześnie rości sobie prawo do piętnowania młodej, niewinnej i zakochanej dziewczyny, będącej w ciąży bez ślubu.