Karol był słynnym artystą cyrkowym. Potrafił żonglować 21 talerzami. Liczy się dla niego tylko to, czego można dotknąć, co można zmierzyć. Całe życie był perfekcjonistą, wymagał wiele od innych, ale i od siebie. O aktorstwie jako udawaniu miał zawsze jak najgorsze zdanie. Swojego brata ("przyrodniego!", co nadzwyczaj chętnie podkreśla), Roberta, uważa za hochsztaplera i antyaktora. Sam Robert uważa się za wielkiego aktora. Ma w swoim dorobku wybitne role, grane u boku gwiazd teatru. Teraz, na emeryturze, wciąż narzeka na prawdziwe i wyimaginowane choroby.
Obu braci łączy niedawno zmarła żona Karola, Matylda, która od dawna kochała się w Robercie, starym kawalerze. Nie tego jednak Karol nie może jej wybaczyć: do dziś ma pretensje o to, że przez trzydzieści lat musiał wysłuchiwać sonat Mozarta w wykonaniu swojej żony, pozbawionej najmniejszych choćby śladów muzykalności. I że mimo jego oddania, letni domek zapisała Robertowi.
Choć obaj bracia nienawidzą tego rytuału, w każdy wtorek spotykają się u Karola, a w każdy czwartek - u Roberta. Te spotkania to rodzaj seansów nienawiści, w czasie których bracia wypominają sobie swoje dawne, prawdziwe i wyimaginowane, winy. Wciąż jednak pozostaje im wspólny temat: sztuka. Robert marzy o powrocie na scenę w roli Króla Leara, a Karol, uważający się za filozofa, wciąż wychwala swoją sprawność w żonglowaniu i stara się poniżyć brata jako oszusta.
Ten tekst to fascynująca i jednocześnie przerażająca opowieść o starzeniu, dziwaczeniu i zagubieniu. Opowieść nie pozbawiona jednak swoistych akcentów humorystycznych.
ADiT