Bohaterami sztuki Andrzeja M. Żaka są... bohaterowie sztuki. W jednym pokoju widzimy Autora przeżywającego męki twórcze, w drugim pokoju - dwoje, stworzonych przez niego, bohaterów. Autor jest najwyraźniej w niemocy twórczej, za to w mocy wysokoprocentowych trunków, nie może posunąć akcji naprzód. Pokorni początkowo bohaterowie, Ona i On, zaczynają się nudzić i niecierpliwić. On ma więcej wyrozumiałości dla pisarza, Ona chce wyjść z ciasnych, narzuconych im ram, wtedy mężczyzna uświadamia kobiecie, że zawdzięcza Autorowi życie, że oboje są jedynie stworzonymi w wyobraźni Autora postaciami, Ona nie chce wierzyć. Jednak szybko konstatuje, że rzeczywiście nie ma żadnych wspomnień, nie pamięta swojego dzieciństwa, młodości, rodziców, a przecież teraz jest już dojrzałą kobietą. Oboje coraz niecierpliwiej oczekują gwałtownego zwrotu akcji, który jednak wciąż nie następuje. Wreszcie Autor zaczyna pisać scenę, którą oni karnie odgrywają, ale w trakcie sceny jej Autor wychodzi z pokoju zostawiając swoich bohaterów w zawieszeniu. Bunt wisi w powietrzu. Okazuje się, że On jest bardzo związany z Autorem, który wymyślił go dawno temu jeszcze jako małego chłopca. Ona wpada w depresję, czuje się smutno i samotnie, jej partner uspakaja ją, że tak jest tylko na początku i na końcu. Wyjaśnia jej ich przewagę nad zwykłymi ludźmi - to proste, jako bohaterowie stworzeni przez Autora są nieśmiertelni, przemijanie, starzenie to nie ich problem. Wygłasza jednak apoteozę człowieka: postawmy pomnik człowiekowi. Postawmy pomnik jego samotności, jego zagubieniu. I dlatego, że jest. Że istnieje ciągle w świecie, który zwariował. Bo świat zwariował. To nic nowego. Teraz niesiony porywem On zaczyna przemawiać wprost do widzów, jego głównym przesłaniem jest: Ludzie, nie zabijajcie się! Ona również zwraca się teraz do widzów słowami: prawda, że świetny jest. Mógłby zagrać prawie wszystko. Wreszcie On nie wytrzymuje tego bezruchu, buntuje się i wychodzi na piwo. Nie wraca nawet wtedy, gdy w pokoju obok pojawia się Autor. Kobieta jest w wielkim kłopocie, ponieważ musi odgrywać zarówno swoją rolę, jak i rolę swojego partnera. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy do hotelowego pokoju wkracza rycerz w prawdziwej zbroi, szuka giermka, a jak się później okazuje, to On był giermkiem rycerza Przecława w jakiejś innej opowieści tego samego Autora. Z zadziwiającą łatwością Ona wchodzi w narzuconą konwencję i zaczyna rozmawiać z rycerzem staropolskim językiem.
Sztuka jest pełna cytatów, bohaterowie przemawiają słowami innych dramatów, m.in. "Hamleta", "Romea i Julii". Rzeczywistość wykreowana przez Autora miesza się zgrabnie z rzeczywistością teatru i świadomością istnienia publiczności. Ona i On to postacie pisanej właśnie sztuki, które chcą żyć własnym życiem, ale również aktorzy, którzy umieją wiarygodnie wcielić się w każdą rolę i równie łatwo wskoczyć w każdą konwencję. Jako wymyślone postacie mają prawo wygłaszać nawet nieco naiwne deklaracje, bo schowani są za swoimi rolami niczym starogrecki aktor za maską. Nakładanie się planów jest ogromnym atutem tej sztuki. Ironia, dystans, poczucie humoru, elastyczność języka, które ją cechują, czynią z tego tekstu coś o wiele głębszego niż inteligentny żart.