język polskijęzyk angielski

W drodze do siebie

Tytuł oryginalny
Po dorogie k siebie
Tłumacz
Grodek, Julita
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Gatunek: tragikomedia

Opowieść o dwójce rosyjskich emigrantów w Holandii (Amsterdam jest tu symbolem nieskrępowanej wolności) w miarę rozwoju akcji staje się opowieścią o trudnościach w międzyludzkiej komunikacji i o problemach ze znalezieniem (i zrozumieniem) samego siebie. Sztuka jest rodzajem bezpretensjonalnego, wielopokoleniowego dyskursu na temat współczesnej, globalnej Wieży Babel: znikają stare światy i systemy, powstają nowe, ludzie są w nieustannym ruchu - w poszukiwaniu pieniędzy, szczęścia i idei. Maria Arbatowa konstruuje zaskakujące sytuacje, w zabawnych, gorzko śmiesznych dialogach drąży mentalności rozmaitych nacji. Stawia też tradycyjne u rosyjskich dramaturgów pytanie: "Jak żyć?" Tania, Jewgienij, Stefani, Badbarjar, Anita, Herbert, Helena, Kris - wszyscy oni stają się dla siebie nawzajem lustrami. Większość z nich nie wyciąga z tych spotkań żadnych wniosków, niczego się nie uczy, choć Autorka daje im taką szansę. Delikatne chwile nieoczekiwanego porozumienia zdarzają im się wtedy, gdy mówią - jak to ujmuje spotkany przez Tanię reżyser teatralny - "językiem serca".
     Poznajemy Tanię i Jewgienija, którzy wyjeżdżają na zachód z pobudek materialnych. Natykają się na siebie przypadkiem w przedziale pociągu, po czym każde z nich rusza w swoją stronę. Tania przechodzi twardą szkołę. Próbuje zarobić na rodzinę w Rosji, coraz bardziej się upadlając, aż do momentu, kiedy spotyka na swojej drodze teatralną trupę (Martin, Żaklin, Riczard). Wykształcony, mówiący trzema językami Jewgienij radzi sobie lepiej, wciąż jednak pozostaje w nim jakaś rysa, pęknięcie, które nie pozwala mu wykorzystać nadarzających się okazji. Wielonarodowi bohaterowie sztuki (Rosjanie, Holendrzy, Mongoł…) odgrywają przed otoczeniem "esencję" kultur i środowisk, w których wyrośli.  Widzimy, jakich wyborów dokonują i jaką cenę przychodzi im za to płacić. Ostatecznie ich frustracje i świry znajdują ukojenie w teatralnym eksperymencie, który reżyseruje Martin - transwestyta. 

     Bohaterowie są w drodze, mijają się. Żony uciekają od mężów, dzieci unikają rodziców, rodzice - dzieci. Ta skupiająca się na relacjach międzyludzkich tragikomedia ma wyjątkowo analityczny charakter i nie ocenia żadnej ze stron. Autorka wykazuje się wielkim krytycyzmem wobec własnej nacji, ale też i nie idealizuje Zachodu. Wschodniemu "niewolnictwu", rozmemłaniu i szaleństwu przeciwstawia się zachodni racjonalizm. Jewgienij czuje głęboko, ale nie potrafi zorganizować sobie życia na poziomie praktycznym. Ma kłopoty z etyką. Jego holenderska kochanka - Helena żyje w poukładanym świecie; jest cywilizowana i mówi o wolności, ale jest w niej coś, co każe się domyślać uczuciowego autyzmu. Mimo to wyrusza ku napotkanemu raz w życiu mężczyźnie, ponieważ wierzy, że jest dla niego ważna. Jej matka, stateczna i kochająca świat antropozofka, okazuje się "steinerowską faszystką": nienawidzi wszystkich, którzy żyją niezgodnie z jej kodem wartości. Tania pozwala się poniżać swoim pracodawcom, jej jawna głupota i naiwność mogą budzić irytację, ale jej gotowość wyjścia naprzeciw przypadkowym ludziom oraz jej troska o pozostawioną w kraju rodzinę jest szczera i wzruszająca. Zblazowany narkoman Kris potrafi przyjechać z dalekiej Norwegii na wezwanie Jewgienija, gdy ten oświadcza, że źle się czuje.

        Końcowa sekwencja zawiera zabawę znudzonych życiem mieszczuchów w "czyszczenie świata". To, co dla kultur plemiennych jest naturalne, a więc wspólnota bycia razem, umiłowanie słońca, poczucie wdzięczności dla ziemi za to, że "nas nosi", musi być odtwarzane przez miejskiego artystę w toku lepienia "społecznej rzeźby". Budulec, z którym ma do czynienia, to "samotne wyspy". Ten akt "oczyszczania człowieka poprzez oczyszczanie świata": naiwny, śmieszny, pretensjonalny, rozpaczliwy, pozwala rozładować napięcie, gromadzi zatomizowanych bohaterów wokół wspólnego celu, przynosi im ulgę. Dzięki offowemu teatrzykowi ścieżki Jewgienija i Tani na nowo się krzyżują. Autorka kreśli scenę "zabawy w teatr" w sposób wieloznaczny: jakby wierzyła w ten rodzaj działania i jednocześnie z niego drwiła: patos dyrektora trupy - Martina, miesza się z prostodusznością Tani - przypadkowej aktorki - sprzątaczki.

Julita Grodek dla ADiT

Formularz zamówienia sztuki

Zamawiana sztuka: W drodze do siebie