język polskijęzyk angielski

W miłości i na wojnie

Autor
Tytuł oryginalny
En el amor y en la guerra
Tłumacz
Masa, Paulina Eryka
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Środek raju, środek piekła. Ona i On przebywają zamknięci w hotelu, w centrum nieokreślonego turystycznego raju, i zmagają się ze sobą na argumenty. Znajdują się w zonie dla zamożnych białych turystów, odcięci od lokalnej społeczności, ale udają przed sobą świadomych i zaangażowanych globtroterów. Tymczasem nadchodzi monsun, nie, to raczej potężne tsunami. Ogrodzony hotel z każdej strony otaczają Obcy, Tamci, niebiali, ci niemogący schronić się przed niebezpieczeństwem...

Poczucie osaczenia jest kluczowe dla tego dramatu. Z biegiem dni opada fasada „cywilizowanego człowieka Zachodu”, pogawędki Onej i Onego stają się coraz bardziej obelżywe, podszyte poczuciem wyższości. „Udają głupich tylko po to, by na nas żerować, nie ufam im…” − mówi On o mieszkańcach anonimowego kraju. Innym razem powie: „Rozmnażają się. Jak chleb i wino. Wkrótce nie będzie widać morza. Niedługo ich ciała, wszystkie razem, przyczepione jedne do drugiego, przypominać będą ogromną wyspę. Przyciągają siebie nawzajem jak plastik na samym środku oceanu. Będą niczym ta dryfująca po Pacyfiku śmieciowa wyspa, która już zdołała osiągnąć wielkość trzy razy taką jak Francja”.

W jednej ze scen Ona i On rozmawiają o człowieku, który, próbując się przedostać na bezpieczny teren, umarł, a jego ciało zawisło na płocie dzielącym turystyczną „twierdzę” Onej i Onego od niebezpiecznych terenów. On skomentuje tę sytuację: „Nikt go stamtąd nawet nie ściągnął! Nikt go nie pochował! To też człowiek, obcy, ale wciąż człowiek. I mówię to ja. A nawet jeśli jest obcokrajowcem i żyje, pod każdym względem, jak zwierzę, to wciąż ma kształt człowieka…”. Ta sytuacja niepokojąco przypomina nam dramaty rozgrywające się na polsko-białoruskiej granicy.

Sytuacja eskaluje, On i Ona już nie myślą o wypoczynku (a przecież, jak mówili jeszcze niedawno, nie po to człowiek jedzie na wakacje, by wdychać śmierć), pulsuje przeczucie katastrofy... Dramat rozpisany na siedem dni, podobnie jak biblijne stworzenie świata, kończy się właśnie dnia siódmego, kiedy Bóg udał się na odpoczynek, a może − postanowił zignorować dzieło stworzenia i pozostawił ludzkość samą sobie. Ludzie zniszczą siebie nawzajem, ale przecież świat powstanie na nowo. Przynajmniej dla takich jak Ona i On, uprzywilejowanych i obojętnych.

Formularz zamówienia sztuki

Zamawiana sztuka: W miłości i na wojnie