Rzecz dzieje się na wsi, może być to jakakolwiek wieś w jakimkolwiek czasie historycznym. Ważne jest, że trwa wojna. Jakakolwiek wojna. Giną na niej ludzie. Synowie, mężowie, kochankowie, wnuki. Pewnego dnia do drzwi starej kobiety łomocze żandarm. Kobieta początkowo nie chce otworzyć, po chwili jednak daje się przekonać i wpuszcza żandarma do środka. Pyta, czemu nie przyszedł mer, ponieważ to mer osobiście informuje rodziny o śmierci żołnierza. Przyjście żandarma oznacza, że nie chodzi o tą najtragiczniejszą wiadomość. Paradoksalnie pojawienie się żandarma w życiu samotnej, starszej kobiety oznacza również narodziny dziwnej, ale pięknej, szczerej i tajemniczej (jak się późnie okaże) przyjaźni. Syn kobiety zostaje uznany za dezertera. Żandarm przychodzi do kobiety, aby go odszukać. W dziesięciu scenach jesteśmy świadkami zbliżania się emocjonalnego tych dwojga zupełnie różnych ludzi. Jednak bohaterka nie jest tylko zwykłą bohaterką, kojarzy się właśnie z mityczną Parką, która plecie los i jest całkowicie świadoma zarówno tego, co się dzieje, jak i tego, co będzie się działo. W domu kobiety żandarm wychodzi z narzuconej roli, staje się po prostu młodym chłopcem, który także potrzebuje zwykłej ludzkiej bliskości. Przychodzi do kobiety oczywiście z obowiązku, ale coraz częściej wpada po prostu zobaczyć, co u niej słychać, jak się czuje, przynosi ostatni list od syna. Przywiązuje się do niej.
Jednak nieuchronne zbliża się najgorsze. W przedostatniej scenie mężczyzna przynosi kobiecie wiadomość o śmierci syna. Nie powiadomił mera, uważał, że kobiecie będzie łatwiej znieść wiadomość przekazaną przez niego osobiście. Ta informacja matki nie zaskakuje, wiedziała już wcześniej. Jej serce stało się twarde jak kamień. Mężczyzna dziwi się, że przyjęła to tak spokojnie, wręcz zimno. Ona prosi, by zostawił ją samą. Ma już przygotowaną dla siebie pętlę. Nie chce dalej żyć. Zostawia jednak list. To list do młodego żandarma, zostawiony razem z rzeczami jej syna. W tych rzeczach żandarm znajduje połówkę medalika, który najprawdopodobniej nosił syn, a spod koszuli wyjmuje zawieszoną na łańcuszku drugą połówkę. Wszystko wskazuje, że był synem kobiety, oddanym zaraz po urodzeniu do obcych, bratem bliźniakiem.
Proste ludzkie uczucia kontra wichry historii. Pełna ciepła i życiowej mądrości stara kobieta snuje swoją opowieść niczym Parka. Przekład bardzo dobrze oddaje charakter sztuki. Jest w tym tekście tajemnica, egzystencjalna refleksja, delikatność w obchodzeniu się z jednym z najważniejszych tematów ludzkości - śmierci i utraty kogoś bliskiego. W tle refleksja na temat absurdu wojny. Automatycznie nasuwa się cytat z Tybetańskiej księgi życia i śmierci: "Wszyscy pragniemy żyć i umierać w spokoju." Kiedy ludzkość to zrozumie?
omawiała Joanna Olczakówna