Łysy i Zygmunt to dwaj włamywacze, którzy zostają wysłani przez swojego szefa na akcję. Mężczyźni mają pojechać do prywatnego jednorodzinnego domu, który przez kilka godzin będzie akurat stał pusty i w którym ponoć ukryte są dokumenty niewygodne dla ich szefa. Papiery mają znajdować się w sejfie, stąd podczas akcji konieczna obecność Łysego, specjalisty od otwierania nawet najtrudniejszych zamków, znającego dokładny adres i numer domu. Zygmunt nie jest jednak zadowolony z jego towarzystwa. Łysy może i zna się na zamkach, ale do najmądrzejszych i najbardziej rozgarniętych osób zdecydowanie nie należy. Co zresztą co i rusz sam później udowadnia podczas trwania akcji. Mężczyźni są jednak na siebie skazani i niezależnie od tego, co się na miejscu ostatecznie wydarzy, to chcąc nie chcąc muszą ze sobą współpracować.
Sztuka Artura Zygmuntowicza to prawdziwa komedia omyłek. Podczas kiedy włamywacze próbują znaleźć teczkę z dokumentami, okazuje się, że wbrew zapewnieniom szefa w domu nie są wcale sami. Do salonu wchodzi nagle półnagi Karol - policjant i brat bliźniak właściciela posesji. Włamywacze niespodziewanie mają prawdziwego farta. Zostają wzięci za rzeczoznawców sztuki, którzy mieli przyjść, aby wycenić kolekcję dzieł Nikifora. Pomyłka Karola, a także głupota Łysego (który, jak się później okazuje, źle zapamiętał adres domu) oraz pojawianie się w przestrzeni salonu kolejnych niespodziewanych osób (m.in. prostytutki, kuriera czy chcącego robić szemrane interesy księdza) powodują serię absurdalnych sytuacji, wywołujących salwy niekontrolowanego śmiechu.
Uwaga! Po przeczytaniu całej sztuki mogą was od śmiechu rozboleć brzuchy!