Kameralna, zaprawiona humorem, psychologiczna sztuka o oswajaniu śmierci i relacjach na liniach: siostra – siostra, siostra – matka, mąż – żona, ojciec – córka. Rodzina zjednoczona wobec śmiertelnej choroby matki stawia wspólnie czoła sytuacji. Wspólnie poszukują nawet miejsca na jej pochówek. Żadne nie jest odpowiednie: zbyt hałaśliwe sąsiedztwo, zbyt ponure otoczenie, zbyt wilgotno, zbyt sucho... Córki reagują niechętnie, nie chcą myśleć o śmierci, jednak w końcu przyzwyczajają się do tej myśli i oswajają z nią. Czasem Myra czuje się na tyle źle, że miejsca na cmentarzu poszukuje tylko jej mąż lub jej córki: Jenna i Harriet. Harriet, starsza, jest bardziej poukładana i spokojniejsza. Jenna zawsze miała opinię tej nadwrażliwej, nie umiejącej sobie radzić z życiem. Ma chłopaka, który źle ją traktuje. Podczas poszukiwań odpowiedniego miejsca na pochówek matki Jenna zaczyna się zwierzać Harriet. Sytuacja rodzinna inspiruje ją do zmiany życia. Zrywa z nieudanym chłopakiem. Choroba i odchodzenie matki spełniają jeszcze jedną funkcję: zbliżaj do siebie siostry. Alec, ich ojciec i mąż Myry, nauczył się żartować ze śmierci. Tylko tak może przetrwać trudny czas. Myra go do tego zachęca. Sama pragnie wykorzystać szybko płynące tygodnie do uporządkowania zaległych spraw. Dręczona rakiem pragnie zadbać o to, aby jej dzieci i mąż wciąż pozostali sobie bliscy. Udziela im ostatnich instrukcji. Nie udaje wszechwiedzącej ani „duchowo odmienionej”. Zadaje pytania, na które nie ma odpowiedzi, czasem bardzo dziecinne. Nie skupia się na bólu. Mogłoby się wydawać, że urządza ze swej śmierci „nadmierne przedstawienie” , lecz dopiero pod koniec sztuki orientujemy się, że w gruncie rzeczy Myra podążała za naturalnym rytmem, a sam moment jej odejścia staje się zaledwie chwilką, przerwą w rozmowie.