Trunek czy trutka?
Sir Nicholas Blackburn, sędzia Sądu Najwyższego, zaprasza na weekend do swojej wiejskiej posiadłości grupę przyjaciół. Oczywiście nie wszyscy przetrwają to spotkanie, poczynając od Lorda Ernesta Crawforda – młodego, rozpuszczonego arystokraty – który jako pierwszy z gości w tajemniczych okolicznościach zostaje otruty. Sprawy nie ułatwia fakt, że w wyniku burzy posiadłość została odcięta od świata – nie ma możliwości ucieczki, nie ma też co liczyć na pomoc – tymczasem wśród zgromadzonych kryje się morderca. Szczęśliwym trafem jest wśród nich również policjant pod przykrywką, który przyjechał, aby chronić życie… świeżo upieczonego nieboszczyka. Jak ironicznie komentuje Octavia Osborne – zaproszona przez Nicholasa słynna autorka kryminałów – „Dobra robota!”.
Tymczasem rusza dochodzenie. Publiczność otrzymuje kolejne wskazówki: z walizki Doktora Hayesa zginęła buteleczka z belladoną, a Fifi – pokojówka – rozkładała po domu poprzedniego dnia pułapki na myszy. Trutka, której używała, była przechowywana w zamkniętej spiżarni, klucz jednak zaginął… Każda kolejna poszlaka wskazuje na inną osobę, a padający coraz to na kogoś innego cień podejrzeń powoduje z jednej strony bezustanne kłótnie między gośćmi, a z drugiej… salwy śmiechu na widowni. Barbieri z mistrzowską bowiem wprawą przywołuje znane z kryminałów schematy i konwencje, podkręcając je aż do absurdu. Jak zatem zagłosuje widownia i jak tym razem zakończy się przedstawienie…?
Wyraziste postaci, skomplikowana intryga i włączenie publiczności w akcję to tylko połowa przepisu na sukces sztuki Barbieri. Zabawa konwencją i językiem powieści kryminalnych, najwyższej próby humor sytuacyjny zostały tu umiejętnie wplecione w pełną zwrotów akcji fabułę. To zatem mieszanka gatunków, na której nie traci żaden ze składników: humor tylko podsyca rosnące napięcie, a rozwiązywanie zagadki staje się jeszcze przyjemniejsze, kiedy można całkowicie oddać się dobrej zabawie.