Linus stracił żonę, dziecko i pracę. Został mu tylko pies. Choć próbował wziąć swoje życie w garść, za każdym razem zderzał się z brutalną rzeczywistością i społeczeństwem, które, jego zdaniem, uniemożliwia mu samorealizację. Sara nie miała ochoty przyjąć zaproszenia na kolację ze znajomymi, którą zorganizował jej były mąż. Kiedy wchodzi do mieszkania, jest pierwszym gościem i, jak się okaże, jedynym: Sara wpada w pułapkę. Została zwabiona do mieszkania Linusa, który za wszelką cenę chce namówić ją do wspólnego wyjazdu do Meksyku, gdzie mają zacząć nowe życie. Pełne nienawiści dialogi stopniowo odkrywają, w jakim klinczu emocjonalnym ta para żyła i nadal żyje. Linus, choć przeszedł terapię i, jak twierdzi, jest teraz "nowym człowiekiem", wykazuje cechy psychopatii graniczącej z obłędem (przecina kabel telefonu, zamyka drzwi i chowa klucz), a Sara, mimo że prowadzi samodzielne życie i utrzymuje siebie i dziecko, nie potrafi zapełnić pustki emocjonalnej inaczej niż alkoholem. W pewnej chwili za oknem zjawia się stara kobieta. Jej umysł dawno już przekroczył granicę szaleństwa, ale, jak to szaleńcy, kobieta potrafi jednym spostrzeżeniem trafić w sedno. Jej obecność doprowadza do finału: z okna, przez które weszła, wypada Linus. Wypadając, chce pociągnąć za sobą Sarę, ale nie udaje mu się. Trudno to jednak nazwać szczęśliwym zakończeniem.
Aigner ukazuje zawziętą walkę o szczęście, którego nigdy nie było. Ujmuje swoich bohaterów w lekko abstrakcyjne ramy, które okazują się więzieniem. Mimo że sytuacja jest dramatyczna, autorka pokazuje też swoisty komizm tych zakleszczonych w sobie ludzi.