język polskijęzyk angielski

Berg, Sibylle

Życie Mariana

Tłumacz
Bikont, Karolina
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Postacie
Marian, Ojciec Mariana, Matka Mariana, Strach Mariana, Tina, Strach Tiny, Pielęgniarka, Pani Bóg, Śmierć, Tapir, Sarna, Chomik Ch.
Szczegóły
z piosenkami
Szczegóły obsady
mniej lub więcej osób
Prapremiera
21.10.2000 Schauspielhaus Bochum
Prapremiera polska
12.12.2014, Teatr Muzyczny Capitol, Wrocław, reż. Agnieszka Olsten

Od narodzin aż po dom starców, po drodze miłość nie ta, praca nie ta, wszystko jakieś takie małe... i bardzo śmieszne.

Sztuka Sibylle Berg przedstawia świat przewróconych wartości, świat a rebour.
Oto ludzkość wymarła. Władzę nad światem przejęły zwierzęta. Dzieło boskiego stworzenia, któremu każdorazowo kres kładzie śmierć, funkcjonuje jedynie na zasadzie rozrywki ku uciesze nowych władców świata. To oni - Tapir, Sarna, Chomik, zamawiają dla zabicia nudy widowisko pod tytułem życie człowieka. Jego autorami i reżyserami są Pani Bóg i Śmierć, które, mówiąc najprościej, zeszły na psy. 

"Kiedyś obie pełniłyśmy ważniejszą funkcję, ale, cholera, żyjemy, mamy pracę i telewizję, i... "

- mówi Śmierć pocieszając swoją odwieczną towarzyszkę, Panią Bóg, która tęskni za jakimś porządnym dziełem stworzenia. Za stworzeniem prawdziwego życia. Tymczasem ma jedynie możliwość stworzenia jakiegoś substytutu, który wspólnie ze Śmiercią ubarwia kupletami.
Przedstawienie zaczyna się. Główny bohater ma na imię Marian. Poznajemy jego rodziców, historię ich miłości, która z czasem zamieniła się w małżeńskie piekło, wreszcie jego samego. Od początku życia Marian ma nieodłącznego towarzysza - strach, który przybiera na różnych etapach życia różne postacie, np. jego szefa. Marian jest delikatnie mówiąc nieciekawą postacią, a jego egzystencja mała, wypełniona skrywanymi uczuciami, podszyta wszechobecnym strachem. Rodzice rozeszli się, Marian zabija toksycznego ojca. Kiedy poznaje Tinę, na chwilę pojawia się szansa na wyjście ze spirali banalności. Jednak Tinie również towarzyszy wierna przyjaciółka - strach. Oba strachy, Mariana i Tiny, zaprzyjaźniają się, wymieniają doświadczeniami, choć każdy działa na własną rękę; zresztą z powodzeniem, ponieważ w końcu para rozchodzi się nie zważając na to, że najwięcej cierpi na tym ich dziecko. Marian zdobywa się wreszcie na odwagę, nokautuje swój strach, idzie do knajpy, gdzie podrywa przypadkowe dziewczyny, potem zaciąga je do domu i morduje. I choć Pani Bóg usiłuje interweniować w materię własnego spektaklu, to jednak Marian nie ponosi za to żadnej kary, umiera naturalną, choć powolną śmiercią w domu starców, gdzie opiekuje się nim pozbawiona skrupułów pielęgniarka.
Wszystkie zdarzenia są prostacko komentowane przez oglądające widowisko zwierzęta, które pewnych spraw w ogóle nie rozumieją (w końcu nic dziwnego):

CHOMIK:
Ciekawe, co to takiego, ta miłość.
SARNA:
Drapanie za uchem.
TAPIR:
W nowym słowniku miłość nie występuje. I nie jest to niedopatrzenie, tylko rozszerzenie.

Świat ludzi przedstawiony jest w sztuce Sibylle Berg bez żadnych złudzeń, a zło jest w nim tak banalne, że nie ma sensu traktować go poważnie.
Sztuka jest przygnębiająca i pozbawiona nadziei. Daje porażający obraz świata i naszego ludzkiego życia jako ciągu przypadkowych zdarzeń, pozbawionych głębszego sensu i dobra. Jednocześnie jest bardzo atrakcyjna od strony formalnej, niepozbawiona poczucia humoru, szczególnie w przedstawieniu postaci zwierzęcych bohaterów. To zderzenie ponurej ludzkiej egzystencji z nowobogackim, prymitywnym światem nowych władców, z miotającymi się między nimi spauperyzowanym Bogiem i zbanalizowaną Śmiercią, daje efekt zarówno dramatyczny, jak i komiczny. I w tym tkwi największa siła tego tekstu.
    
     dla ADiT: Joanna Olczakówna

Pies kobieta mężczyzna

Tłumacz
Bikont, Karolina
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Sztuka na motywach książki Shlosha sipurej ahava autorstwa Yael Hedaya.               

To opowieść - opowiadana przez psa - o kobiecie i mężczyźnie około czterdziestki, samotnych, którzy spotykają się za namową "dalekiej znajomej"
i starają się w sobie zakochać, wreszcie raz przeżyć "wspaniałe życie we dwoje", ale im nie wychodzi, ponieważ przywykli do samotności, poza tym
prawdopodobnie do siebie nie pasują i chyba się nie lubią. Pies jest symbolem ich związku, przygarnęli go w dniu, kiedy się poznali. Po niecałym roku mężczyzna postanawia odejść od kobiety, a ta - przywiązuje go do łóżka. I - choć mężczyzna przez pierwsze trzy tygodnie bardzo się buntuje - po miesiącu oboje są bardzo szczęśliwi. Tylko pies, który z mieszkania wyniósł się na
wycieraczkę, pewnego dnia odgryza lewe ucho pewnej staruszce i dobrowolnie, z ulgą oddaje się w ręce hycli.

Piękna historia, gorzka, ironiczna, ale pełna właściwego Sibylle Berg humoru.

Patrz, słońce zachodzi

Tytuł oryginalny
Schau, da geht die Sonne unter
Tłumacz
Bikont, Karolina
Gatunek sztuki
Poza gatunkiem
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
mniej lub więcej osób
Prapremiera
22.3.2003 Schauspielhaus Bochum
Prapremiera polska
21.02.2009, Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie, reż. Bronka Nowicka

"(...) Sam tekst sztuki stanowi wyzwanie dla reżysera i aktorów - jest to dziewięć monologów zwyczajnych ludzi, którzy samotnie, w monotonii i nudzie codziennej egzystencji, oczekują na zdarzenie, na drugiego człowieka, który odmieni lub nada sens ich życiu. Dziewiątka tych postaci to szeroki przekrój współczesnego społeczeństwa, a raczej tej większej - bardziej szarej jego części. Są więc - kasjerka z hipermarketu obsesyjnie marząca o fizycznej miłości (...), pogrążona w niemocy bezrobotna kobieta po stracie dziecka zamykająca się w czterech ścianach własnego mieszkania (...), właściciel knajpy - starzejący się przedstawiciel pokolenia sex-drugs-rock&roll - pragnący zaistnieć jako poeta (...), podstarzała prostytutka tęskniąca za dawno minioną, prawdziwą miłością (...), trzydziestolatek spalający się pomiędzy wklepywaniem nazwisk do komputera w pracy a ślęczeniem przed telewizorem w domu (...), chorobliwie samotna dziewczyna z porażeniem mózgowym (...), chorujący i umierający "na wszystko" od 20 lat mężczyzna, zmierzający w spokoju z papierosem w ręku, nad piwem i krzyżówką do nieuchronnej śmierci (...). Obok tego ostatniego - wyjątek - postać z pogranicza rzeczywistości - (...) nieco cyniczny i diaboliczny, a jednocześnie ludzki i zwyczajny - Rak - nowotwór trawiący "oglądających za dużo telewizji i jedzących przetworzoną żywność" współczesnych ludzi.
Pustka, brak osobowości, kłopoty z tożsamością i z usensowieniem własnej egzystencji czynią z tych ludzi niewolników życia, sprawiają, że ich życie toczy się jakby "poza nimi", że nie mają na nie wpływu. Chcą coś zmienić, a jednocześnie boją się zmian i nie potrafią zdobyć się na jakikolwiek wysiłek, czekają na cud (który nigdy nie nadejdzie). Stają się więc więźniami własnej niemocy, własnych przyzwyczajeń, własnych domów ze ścieżką wydeptaną od telewizora do lodówki. (...)"

Za: J. Liszewska, Cisza na widowni, Nowa Siła Krytyczna, 25 lutego 2009

Nocą

Tytuł oryginalny
Nur nachts
Tłumacz
Bikont, Karolina
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka drukowana w zbiorze sztuk S. Berg "Patrz, słońce zachodzi"
Szczegóły obsady
1K, 2M + Para Duchów Zmiennokształtnych
Czas akcji
Nocą, współczesność
Miejsce akcji
Dwa mieszkania lub domy
Prapremiera
luty 2010, Burgtheater, Wiedeń (reż. Niklaus Helbling); niemiecka prapremiera w Deutsches Theater w Berlinie (reż. Rafael Sanchez)

Petra i Peter, oboje po czterdziestce, sfrustrowani i niespełnieni, odczuwający dolegliwości upływającego czasu, dostają jeszcze jedną szansę na znalezienie partnera. Jednak już w prologu niczym z Fausta Goethego kierujący ich poczynaniami Mistrz Duchowy przyznaje, że jego nadrzędnym celem jest utrzymanie ludzkości w strachu i samotności: "Piękne życie ludziom nie jest wszak pisane". Dwoje bohaterów, świadomych swej przegranej w życiu, których nie stać było do tej pory na "odrobinę brawury", teraz ujrzawszy w sobie nawzajem własną marność, postanawia raz jeszcze zawalczyć o szczęście. Związek projektanta reklamowego z pracownicą firmy handlowej, obojga niewolnych od strachu – przed życiem, zawiedzeniem i stratą, związaniem się z kimś, a równocześnie przed samotnością – skazany jest jednak na porażkę.

Chcąc dopuścić do głosu całą paletę obaw, Sibylle Berg na scenę zsyła duchy – to one wraz z Mistrzem Duchowym pociągają za sznurki losów bohaterów "bez właściwości", komentując ich żałosne poczynania i marność życia oraz krzyżując plany. Ale ponieważ człowiek posiada wolną wolę, Duchom nie do końca udaje się wypełnić misję. Pytanie, czy Petra i Peter sami z siebie nie popadną z powrotem we frustrację, pozostaje otwarte.

Dystans i sarkazm pisarki, jej zabawy językiem oraz przewrotne, świadomie grafomańskie songi nadają sztuce wymiar tragikomedii. Można ją nazwać współczesnym moralitetem, opowiadającym o życiowej przegranej, bezsilności człowieka wobec upływającego czasu i codziennej rutyny – wszystko to podane w wyjątkowo zabawnej i inteligentnej formie.

Misje piękna

Tytuł oryginalny
Missionen der Schönheit
Tłumacz
Bikont, Karolina
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
osiem monologów
Szczegóły obsady
mniej lub więcej osób
Prapremiera
30 września 2010 w Staatstheater Stuttgart

"W jednej z nowszych sztuk Sibylle Berg Misje Piękna do głosu dochodzi osiem kobiet w różnym wieku i z różnych zakątków świata. W swoich monologach opowiadają o zabijaniu, samookaleczaniu, gwałcie, małżeńskiej nudzie i poranieniu psychicznym. Nie czynią tego z biblijnym impetem, lecz lakonicznie, niemalże od niechcenia, to wysławiając się w wyszukany sposób i zawoalowując ból, to miażdżąco prawdziwie, najczęściej jednak z mrocznym i gorzkim poczuciem humoru."

z rec. Vereny Großkreutz na portalu nachtkritik.de

Na sztukę składają się monologi ośmiu kobiet w różnym wieku, z różnych miejsc świata. Wszystkie noszą to samo imię - Judyta. Może to jedna, zmieniająca się z wiekiem kobieta, a może "Judyta" to jakiś tajfun, coś złowrogiego, co zapisało się w historii ludzkości?

Pierwsza Judyta ma 12 lat, mieszka w Brukseli. Zawsze chciała być chłopcem. Podobała jej się "kojąca jednorodność męskiej emocjonalności", męczyły "mętne kobiece stany". Nigdy nie mogła polegać na matce – brzydziła ją jej bezradność wobec ojca, który nie żałował przemocy fizycznej. W końcu Judyta wzięła sprawy w swoje ręce i obezwładniła toksycznego rodzica. Judyta to dziewczynka samodzielna i silna, a jednocześnie wyniszczająca samą siebie – swoje kobiece ciało, które zagładza.

Tym razem Judyta ma 18 lat i mieszka w Berlinie. Dojrzewając, przeprowadza eksperymenty na swoim ciele, po to, żeby poczuć się dobrze. Według Judyty okaleczona twarz wygląda lepiej niż bijąca z niej nijakość. Judyta nie utożsamia się z żadną ideą piękna, pragnie sama nadać sobie satysfakcjonujący wygląd.

W Demokratycznej Republice Konga, w Kishasie, gdzie, jak podają statystyki, co godzinę dochodzi do 48 gwałtów na kobietach, żyje 23-letnia Judyta. Własnym przykładem dowodzi, że dobry wygląd może stać się pretekstem gwałtu. Piękno jest obiektem władzy, zwłaszcza w relacji damsko-męskiej, wyzwala potrzebę posiadania i kontroli. Z drugiej strony dzięki świetnemu wyglądowi można zrobić oszałamiającą karierę, czego przykładem jest 30- letnia Judyta z Kijowa. 38-letnia Judyta z Sao Paulo opowiada o ciele, które traci wigor, gdy więdnie uczucie. Judyta straciła atrakcyjność, kiedy jej mąż zaczął się oddalać, upodabniać do innych mężczyzn, budzących pogardę kobiety. Stawał się mężem – "ordynarnym surogatem" mężczyzny, którego kiedyś kochała.

40-letnia Judyta z Neapolu opowiada o swoim przerażeniu śmiercią, które wyzwala w niej poczucie bezradności, depresję, poczucie bezsensu wszelkiego działania. Niegdyś piękna, 54-letnia Judyta z Johannesburga przeglądając swoje stare zdjęcia wyznaje, że zawsze brzydziła się biologicznym aspektem swojej osoby. Ciało i wszelkie czynności z nim związane budziły w niej niechęć. Seks nie był dla niej, nie chciała się podobać. Niczym mitologiczna Judyta mściła się na mężczyznach za lata nierównowagi genetycznej.

Życiowe résumé wyzwala w niej żal za niedocenianie swojego pięknego ciała za młodu. Judyta ma poczucie, że niczego w życiu nie dokonała, nie przewalczyła własnej natury.

75-letnia Judyta z Betulii (czyli miasta, w którym żyła biblijna Judyta i gdzie zabiła Holofernesa) zabiła swojego męża i synów, podstępnie ich trując. Irytowała ją ich grubiańskość, roszczeniowość – w końcu czara goryczy przelała się. Do zbrodniczego czynu popchnęła ją konieczność wypełniania roli matki i żony, mężczyźni znęcali się nad nią nieumyślnie. Gdy ich zabiła, dookoła niej zapanowała absolutna cisza. Judyta niczego nie żałuje.

Każda z Judyt ma swoją historię, a łączy je pewien psychopatyczny rys wspólny – chłód, wyrachowanie i wyniosłość, rozpoznawalne we wszystkich narracjach. Misje piękna ukazują Judytę jako kobietę fatalną i niespełnioną, której poprzedniczką była raczej bohaterka dramatu Friedricha Hebbela niż biblijna święta. To z pewnością tekst feministyczny, a może nawet postfeministyczny, występujący przeciwko kultowi ciała. Wszystkie przedstawione tu Judyty zabijały mężczyzn, choć niedosłownie – unicestwiały damsko-męski punkt widzenia, podważały znaczenie płci i ciała. Przez kolejne Judyty Sibylle Berg rozwija kobiecą samoświadomość, przechodząc od fascynacji męskością 12-letniej Judyty do skrajnej niechęci Judyty 75-letniej.

Biblijna Judyta dopuściła się zbrodniczego czynu w imię dobra narodu, ale co kieruje poczynaniami tej współczesnej? – pyta w swoim tekście Berg. Czy chodzi o obronę interesów pozostałych kobiet? Berg ukazuje Judytę tragiczną, wątpiącą w sensowność swojego myślenia i działań, zabijającą w poczuciu krzywdy i bezsilności.

Grunt to praca!

Tytuł oryginalny
Hauptsache Arbeit!
Tłumacz
Uberman, Iwona
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Gatunek: Makabreska

Obsada: "nie wiadomo dokładnie, ilu, ale wszyscy są porządnie ubrani, w sposób mało zwracający uwagę, jednakże ani ubogi, ani tandetny"

Czas: noc

Miejsce: statek spacerowy

Akcja rozgrywa się jakby wszędzie równocześnie. Uwaga kierowana jest za każdym razem na inną scenę. Wątki łączą się ze sobą na parkiecie tanecznym. Cięcia jak w filmie, coraz szybsze zmiany scen.

Sibylle Berg w dobrej formie: święto zakładowe wielkiej firmy, dla jednych wyczekiwany dzień w roku, dla innych zaraza. Tym razem kierownictwo wymyśliło coś szczególnego, wynajęty został statek wycieczkowy. Na pokładzie przystrojonym do tańca szef w doskonałym humorze oznajmia, że dla dobra bilansów koncernu planowane są zwolnienia. Zaczyna się konkurs, na opór czy godność osobistą nie ma tutaj miejsca, jeśli chce się zachować miejsce pracy. Podczas gdy na górze wszyscy pojedynczo wychodzą naprzód i pod okiem trenera motywacyjnego składają intymne zwierzenia, dlaczego akurat jego czy jej nie należy zwolnić, pod pokładem statku odbywają się zupełnie inne gry, nawet przy użyciu elektrowstrząsów. Wszędzie debatuje się nad tym, jak bardzo życie zależne jest od pracy i czy przypadkiem praca, w każdym razie w jej obecnej formie, nie stanowi środka do celu, jakim jest dalekosiężny bunt.

Wybrane cytaty/spoty:

"Szef: Nikt nie rodzi się szefem. Musieliśmy to wytrenować. Wykańczaliśmy zwierzęta, które oddawano nam pod opiekę. Szczeniaczki. Tylko tak można to wytrzymać, to dowodzenie, jeśli się zrozumie, że ludziom potrzebne są rytuały, że potrzebne im miejsce, do którego mogą przyjść i czuć się bezpiecznie. Inaczej ubożeją."

"Szef: Kolacja, która państwu zostanie zaraz podana, jest przyrządzona z ekologicznych zwierząt, skromny zespół muzyczny będzie zagłuszał odgłosy trawienia, koleżanki i koledzy zabawią państwa swoimi wystąpieniami, a później, po paru kolejkach napojów i tańców, przewidziane są dynamiczne gry w parach. Oklaski."

"Mężczyzna: Jesteśmy wystarczająco pijani, aby odbyć stosunek płciowy. Tego się od nas oczekuje. Kierownictwo jest przekonane, że sypiamy ze sobą na imprezach integracyjnych, żeby następnego ranka odczuwać wstyd i nie spoufalać się."

"Szczur 2: Proszę pytać swojego partnera, o co pan chce. Nigdy się nie dowie, kto go pytał. Pański głos zostanie zniekształcony. I jeśli pan będzie zdania, że kłamie, proszę go kopnąć prądem. Czy wszystko jasne?"

"Szczur sukcesu: Aby odwrócić ich uwagę od ulicy, gdzie tworzyliby bandy i wybijali szyby. Siedzicie zamiast tego zarządzani i obserwowani w najtańszym miejscu, w jakie można zamienić pomieszczenie, obniżone sufity, neonowe oświetlenie, powietrze z niewielką zawartością tlenu, dokładnie tak, aby utrzymać was w stanie ciągłego otępienia. (...) Miliardy takich jak my zaludnia świat, wyrzuca odpady, wydala, chodzi bez sensu własnymi drogami i w końcu znika, wszystko to wiemy. Ale nie należy tracić czujności, bo można nas rozzłościć, wprawić we wściekłość, obchodząc się z nami tak, jak na to zasługujemy."