język polskijęzyk angielski

Słobodzianek, Tadeusz

Słobodzianek, Tadeusz

TADEUSZ SŁOBODZIANEK (ur. 1955)

Dramaturg, reżyser, krytyk teatralny. Urodził się w Jenisejsku na Syberii. Studiował teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Podczas studiów w Krakowie był pilnym widzem na spektaklach Konrada Swinarskiego i Jerzego Jarockiego w Starym Teatrze, a także Cricot 2 Tadeusza Kantora czy MW2 Bogusława Schaeffera. Fascynował się Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego, Teatrem Osobnym Mirona Białoszewskiego i Ludwika Heringa oraz Teatrem Nowym Kazimierza Dejmka.

W latach 1978-1981 pisał recenzje teatralne pod pseudonimem Jan Koniecpolski, najpierw w prasie studenckiej, a następnie tygodniku „Polityka”. Jako kierownik literacki, reżyser i dramaturg współpracował z teatrami w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Kaliszu i Białymstoku; w 1991 roku został współzałożycielem Teatru Wierszalin. W 2003 roku założył w Warszawie Laboratorium Dramatu, Szkołę Dramatu i Fundację Sztuka Dialogu, która patronowała wielu debiutom młodych dramaturgów, reżyserów i aktorów.

Był dyrektorem Teatru Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego w latach 2010-2012 i Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy w latach 2012-2022.

Debiutował w 1980 roku sztukami dla teatru lalek Historia o żebraku i osiołku (1977), Pułapka (1981) i Turlajgroszek (1990), w których alegorie i personifikacja zwierząt i przedmiotów odzwierciedlała społeczną hipokryzję epoki końca realnego socjalizmu.

W Merlinie (Teatr Wierszalin, Supraśl 1990) opowiedział na nowo historię Króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu jako mistyczną tragedię wspólnoty, która ideały zbudowania nowego porządku świata zamienia w samozagładę.

Kowal Malambo (Bałtycki Teatr Dramatyczny, Koszalin 1993) to przypowieść o argentyńskim Fauście, który trzy razy oszukuje Diabła i trzy razy odzyskuje młodość, tylko po to, by doznać rozczarowania zmieniającym się światem, w którym tradycyjne wartości ulegają degrengoladzie.

Szczególne miejsce zajmuje w jego twórczości temat wiary, choć dogmaty i same instytucje religijne traktuje Słobodzianek krytycznie. Jest wierny powiedzeniu, że teatr jest dla tych, którym nie wystarcza Kościół. W swoich sztukach szuka odpowiedzi na podstawowe pytania: kim jest człowiek, a kim Bóg, czym jest grzech, gdzie przebiega granica między dobrem a złem. Pisze o eschatologicznej pustce, w jakiej znalazł się człowiek po Holokauście i GUŁAG-u.

W trylogii wierszalińskiej, na którą składają się Car Mikołaj (Teatr Dramatyczny, Warszawa 1988), Prorok Ilja (Teatr Telewizji, 1994) i Śmierć proroka (2012), sięgnął do tradycji pogranicza polsko-białoruskiego i do historii ortodoksyjnego proroka Eliasza Klimowicza, działającego na terenach wschodniej Polski w latach 30. XX wieku. Opowiada o ludziach, którzy w desperacji poszukują nowego zbawcy. W Carze Mikołaju jest nim ostatni władca Rosji, rzekomo cudownie uratowany z rąk bolszewików, w Proroku Ilji i Śmierci proroka – przywódca religijnej sekty, którego chłopi uważają za Mesjasza i planują ukrzyżować, aby po raz drugi zmartwychwstał, ostatecznie osądził ludzkość i zbawił upadający świat.

Obok metafizyki Słobodzianka fascynuje historia XX wieku, zwłaszcza fenomen komunizmu jako odwrotności chrześcijaństwa. Obywatel Pekosiewicz (Teatr Jaracza, Łódź 1989) przedstawia wypadki Marca 1968 roku (kiedy to walka między frakcjami w komunistycznych władzach przełożyła się na kampanię antysemicką, na skutek czego z kraju wyemigrowało kilkanaście tysięcy polskich Żydów), oglądane z punktu widzenia prowincjonalnego Zamościa, gdzie o duszę dziecka wojny walczą miejscowy biskup z sekretarzem komunistycznej partii, przy czym ich metody niewiele się od siebie różnią.

O tym również opowiada Sen pluskwy czyli towarzysz Chrystus (Teatr Nowy, Łódź 2001), replika na słynny dramat Majakowskiego, w której Prisypkin w nocy na przełomie dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku wychodzi z klatki w Zoo na ulice kapitalistycznej Moskwy, aby odkryć, że nowy ustrój jest równie niesprawiedliwy jak poprzedni, a mieszanka chrześcijaństwa, komunizmu i nacjonalizmu przeradza się w groteskową Apokalipsę.

W Młodym Stalinie (Teatr Dramatyczny, Warszawa 2013) autor zabiera widza w podróż po kluczowych wydarzeniach z życia przyszłego dyktatora, odtwarzając przy tym w krzywym zwierciadle dekadencką Europę w 1907 roku, pełną politycznych napięć i zbrodniczych idei, które formują umysł przyszłego zbrodniarza.

W Niedźwiedziu Wojtku (Teatr Dramatyczny, 2016) historia najsłynniejszego zwierzęcia polskiej armii służy za alegorię losu polskich żołnierzy, którzy nie mogą wyjść z zaklętego kręgu tragi-farsy.

Do historii XX wieku odnosi się Nasza klasa (National Theatre, Londyn 2008). Sztuka nawiązuje do pogromu Żydów w Jedwabnem, dokonanego w 1941 roku przez ich polskich sąsiadów. Przedstawia losy uczniów jednej klasy szkoły powszechnej, Żydów i Polaków z małego miasteczka na wschodzie Polski. Akcja rozgrywa się na przestrzeni 70 lat: od wojny po współczesność. To próba przepłakania dawnych win, a zarazem zrozumienia skomplikowanych relacji między Żydami i Polakami w XX wieku.

Historia Jakuba (Teatr Dramatyczny, Warszawa 2017) to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o polskim księdzu-filozofie żydowskiego pochodzenia, który usiłuje odnaleźć się w skomplikowanym gąszczu narodowo-religijnych relacji, nie zatracając swojej ludzkiej godności.

W Fataliście (Teatr Dramatyczny, Warszawa 2019) inspirowanym opowiadaniami Isaaka Singera, śledzimy losy młodych zasymilowanych Żydów w Polsce przed II wojną światową, których filozofia fatalizmu i woluntaryzmu doświadcza w sposób tragiczny i ostateczny.

Tematem pisanych w środku pandemii Kwartetach Otwockich – cyklu utworów na 4 aktorów, na który składają się: Geniusz (Teatr im. Józefa Katony, Budapeszt 2022), Sztuka intonacji i Powrót Orfeusza (Teatr Dramatyczny, Warszawa 2022), Helsinki, Krzew gorejący i Cerber z Beaubourg jest szukanie odpowiedzi na pytania o wolność w sztuce w czasach skomplikowanych historycznie. Choć każdy z dramatów to samodzielne dzieło, sztuki uzupełniają się wzajemnie, łączą je także pomysł, forma i tematyka. Autor miesza tu w różnych proporcjach fakty historyczne – zgromadzone na drodze jego skrupulatnych badań – z anegdotą, plotką czy wręcz zmyśleniem. Dzięki tej strategii dochodzi do konfrontacji wielkich idei historii teatru XX w., dyskutują ze sobą wybitni twórcy, a wszystko to w kontekście polityki nieustannie wtrącającej się w sprawy sztuki.

Sztuki przetłumaczono na angielski, niemiecki, hebrajski, francuski, włoski, hiszpański, brazylijski, szwedzki, norweski, duński, czeski, słowacki, słoweński, serbski, macedoński, rumuński, węgierski, rosyjski, ukraiński, białoruski, litewski, łotewski, estoński, perski, kazachski, mongolski, koreański, japoński i chiński.

Jest laureatem wielu nagród polskich i międzynarodowych.

Więcej:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Słobodzianek

https://encyklopediateatru.pl/autorzy/396/tadeusz-slobodzianek

https://culture.pl/pl/tworca/tadeusz-slobodzianek

 

 

Jaskółeczka

Gatunek sztuki
Realizm magiczny
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
dla dzieci i dorosłych
Prapremiera polska
16 maja 1992, Teatr Lalek Guliwer, Warszawa, reż. Adriana Nora Pizzino, kolejne premiery: 1993, Opolski Teatr Lalki i Aktora; 2002, Teatr Lalek Guliwer, Warszawa; 2018, Teatr Miejski, Leszno; 2021, Scena Relax, Warszawa

Inspirowana utworem brazylijskiego pisarza Jorge Amado baśniowa opowieść o niemożliwej miłości rozgrywa się na dwóch planach: metafizycznym oraz ziemskim – w ogrodzie. Na tej pierwszej płaszczyźnie zakochany w Jutrzence – córce Czasu – Wiatr kłóci się z ojcem swojej wybranki o interpretację historii, którą jej opowiedział, a która (zupełnie przypadkiem) do złudzenia przypomina ich nieszczęśliwą miłość, rozgrywającą się w cieniu sprzeciwu ojca.

Raz po raz przenosimy się zatem do ogrodu i śledzimy tragiczne losy Kota, który… pokochał Jaskółkę. Czas uważa, że bajka stanowi przestrogę przed nieodpowiednimi znajomościami, a Jaskółka cudem (i troską rodziców) uszła morderczym zamiarom Kota. Z kolei Wiatr przekonuje, że miłość drapieżnika do ofiary jest silniejsza od instynktu łowczego: „miłości nie należy lekceważyć, bo tylko miłość na tym świecie ma sens, przynosi radość i szczęście, i odmienia na lepsze nawet najbardziej paskudnego kota”.
Kot niby ma na koncie morderstwo Gołębicy, ale… to z miłosierdzia. Ptak spadł z drzewa i cierpiał z połamanymi skrzydłami. W dodatku Jaskółeczka w ogóle się go nie boi, a wręcz prowokuje, wyzywając od Brzydali. Jak wiadomo, kto się czubi, ten się lubi. Wszystkie zwierzątka z ogrodu starają się ostrzec młodą przed niebezpieczeństwem, przekonując, że praw natury nie można łamać. Jaskółka nic sobie jednak z tego nie robi, a lament wokół jej relacji z Kotem zrzuca na karb uprzedzeń i stereotypów. Dopiero kiedy jej „wspaniali rodzice” (jak bezustannie mówią sami o sobie) swatają ją ze Słowikiem – który choć głupi jak but, to chociaż ładnie śpiewa – zapomina o swoim „Brzydalu”.
Zakochani spotykają się jednak raz jeszcze: Jaskółeczka się waha, a Kot, choć początkowo nadąsany, zaczyna roztaczać przed nią wizję nietypowego, ale szczęśliwego wspólnego życia. Kiedy drapieżnik w żartach zaczyna się szykować do skoku (raczej w ramiona ukochanej, niż z pazurami na ofiarę), interweniują Rodzice i zabierają młodą ptaszynkę. Na tym jednak nie koniec tragedii Kota, który niedługo potem ginie ukąszony przez węża. Tymczasem Wiatr wyznaje Jutrzence miłość i porywa ją do tańca…

Słobodzianek w Jaskółeczce w bezpretensjonalny, pełen humoru sposób opowiada o współczesnej, zmieniającej się rodzinie, o normach społecznych i buncie przeciwko konwenansom, a przede wszystkim o uczuciach, których nikt i nic nie może powstrzymać. To zatem baśń w najlepszym stylu: mądra i zabawna opowieść dla dzieci, pouczająca (choć nie moralizatorska!) i wzruszająca historia dla dorosłych.

Historia o Żebraku i Osiołku

Gatunek sztuki
Realizm magiczny
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
10 maja 1983, Historia o Żebraku i Osiołku, Teatr Pinokio, Łódź, reż. Bogumiła Rzymska; kolejne premiery: 20.05.1990, Teatr "Miniatura", Gdańsk, reż. T. Słobodzianek; 01.01.1992, Towarzystwo Wierszalin; 24.10.2003, Teatr Lalki i Aktora, Wałbrzych

Napisana w 1980 roku sztuka to debiut Tadeusza Słobodzianka, skierowana do dzieci baśń dla teatru lalek, oparta na motywie znanym w literaturze polskiej co najmniej od 1637 roku, kiedy to Piotr Baryka napisał komedię dworską: Z chłopa król. U Słobodzianka opowieść o tym, jak przedstawiciel biedoty w zmiennych zależnie od wersji okolicznościach zasiada na tronie, zostaje wpisana w strukturę moralitetu i psychomachii. Tu jednak walka dobra ze złem o duszę ludzką to nie tyle starcie najpoważniejsze z poważnych – ile komiczne pasmo nieporozumień, niesprawiedliwości, chybionych ambicji i planów.

Podpuszczany przez Diabła Bóg przyznaje, że świat jest daleki od ideału, postanawia więc podjąć się próby jego naprawy, poczynając od udzielenia pomocy Żebrakowi. Ten budzi się głodny na ulicy i grzebiąc w śmietniku, znajduje złoty grosz, który wydaje na kupno Osiołka. Zwierzę ucieka w nocy (na sznurek, którym można by było je przywiązać, Żebrakowi już nie starczyło), dręczą je jednak wyrzuty sumienia – wszak biedny człowiek od ust sobie odjął, żeby uratować Osiołka z niewoli. Z pomocą przychodzi mu Sowa Kasandry, która zdradza zwierzęciu, gdzie znaleźć piękny i wartościowy klejnot. Traf chce, że Król akurat szuka męża dla Królewny, a podstawowym kryterium wyboru małżonka jest właśnie dostarczenie jej w podarku najpiękniejszego klejnotu. Ptak Feniks za namową Osiołka doprowadza wygląd Żebraka do porządku, a do zdobycia Królewny brakuje biedakowi już tylko królestwa. Za wskazówką Księcia Nocy Osiołek podstępem zabija Smoka, zdobywając tym samym jego zamek, który ofiaruje Żebrakowi.
Gotowy teraz do ożenku biedak rusza do Królewny, żeby samemu stać się Królem. Nie trzeba będzie długo czekać, aż władza wyruguje z pamięci Króla-Żebraka wspomnienia o niedoli: władca przepędza proszącego go o jałmużnę człowieka, a i Osiołkowi się dostanie, mimo jego kluczowej roli w poprawie losu bohatera. Niewdzięczność Króla-Żebraka rychło zostaje ukarana przez los – Żebrak budzi się wtem ze snu z powrotem w łachmanach. Tymczasem Anioł z Diabłem kłócą się o to, który z nich tym razem spartaczył plan naprawy świata, a Bóg chrapie sobie smacznie, zmęczony „dobrze” wykonaną pracą.

Wśród całej panoramy barwnych (zarówno charakterem, jak i językiem) postaci, od przerysowanych dworzan i króla parodiujących polską szlachtę, przez naiwnego Osiołka, po niewdzięcznego Żebraka, jedyną postacią zdradzającą oznaki rozsądku jest… Błazen. Ten jednak oczywiście ginie, ścięty przez Króla-Żebraka. Historia Słobodzianka to zatem z jednej strony przypowieść o tym, że z niegodziwością nie można walczyć, zamieniając miejscami kata i ofiarę (albo inaczej: to nie król jest zły, tylko tron go takim czyni), z drugiej to ironiczna baśń o godzeniu się z życiem, nawet jeśli byle jakim, niesprawiedliwym i przewrotnie okrutnym. Co należy jednak podkreślić, choć Historia momentami smakuje gorzko, cięty humor Słobodzianka, jak i baśniowo-jarmarczna konwencja sprawiają, że chłonie się ją z przyjemnością.

Niedźwiedź Wojtek

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
podtytuł: "Historia arcypolska"
Prapremiera polska
6 maja 2016, Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy, reż. Ondrej Spišák

W Niedźwiedziu Wojtku najsłynniejsze – a więc i obrosłe mitami – zwierzę staje się głównym świadkiem życia i walki żołnierzy słynnego 2. Korpusu Polskiego. Choć widz wędruje razem z armią od Iranu, przez Palestynę aż po Monte Cassino, choć słucha wstrząsających świadectw zesłańców syberyjskich, stałym punktem odniesienia pozostaje „niedźwiedź, który u Polaków prowadzi ciężarówkę”. Co istotne, opowieść zaczyna się w 1963 roku w edynburskim ZOO, gdzie Wojtek spędził większość swojego życia w samotności, ożywiając się tylko na dźwięk polskiego języka i zapach polskiego piwa.

Słobodzianek nie tyle zatem przyłącza się do chóru bohaterskich narracji o misiu-żołnierzu, ile wręcz przeciwnie – ukazuje inny, odmitologizowany wymiar tej historii. Bohaterstwo, walki, porażki i zwycięstwa, czy wreszcie śmierć bądź ocalenie, choć są w sztuce obecne, schodzą na drugi plan. Istotniejsi są żołnierze jako ludzie, którzy w przyjaźni ze zwierzęciem znaleźli ukojenie od wojennej traumy – to do Wojtka skierowane są monologi o wymuszanych przemocą przez NKWD zeznaniach, o rozbitych w pył marzeniach, o katorżniczej pracy w gułagach i wreszcie o amnestii i wstąpieniu do Armii Andersa. Z drugiej strony ważniejsza jest też ambiwalentna historia niedźwiedzia, którego matkę tuż po urodzeniu zabili żołnierze. Wychowany wśród ludzi nie ma innego wyjścia, jak poznać ich zwyczaje i się do nich dostosować – pije więc piwo, jak wszyscy, wdaje się w bójki, jak każdy, martwi się o kolegów, jak na żołnierza przystało. Za późno już na powrót do dziczy, niedźwiedź uczy się noszenia amunicji, zamiast sztuki przetrwania w lesie .

Co więcej, Wojtek okazuje się u Słobodzianka bardziej ludzki niż niektórzy z jego kompanów. Kiedy wojna się kończy, żołnierze rozjeżdżają się po świecie, a niepotrzebny już nikomu niedźwiedź zostaje zamknięty w klatce. Niektórzy odwiedzają go raz na jakiś czas, częstują piwem, raczą opowieścią, ale większość dni przychodzi mu spędzić w samotności i tęsknocie za żołnierskim życiem – jedynym, jakie dane mu było poznać. Wojtek umiera, przywołując gorzkie wspomnienie jego matki, obdartej ze skóry przez żołnierzy. I koniec. „Taka historia”. Bez puenty i bez fanfar. Zostały tylko zabawne anegdotki i piwo marki „Wojtek”, które zaczyna produkować jeden z ocalałych żołnierzy 2. Korpusu.

Bo Niedźwiedź Wojtek to nie krzepiąca historia poczciwego zwierzaka – maskotki polskiej armii – a raczej jak mówi podtytuł sztuki Historia arcypolska: tragiczna przeszłość, chwila uniesień, bohaterski zryw i lata czasem ponurej, czasem przewrotnej, ale przede wszystkim szarej rzeczywistości.
 

Obywatel Pekosiewicz

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
29 marca 1989, Teatr Polski, Bydgoszcz, reż. Andrzej Maria Marczewski; kolejne premiery: 28.05.1989, Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź, reż. Mikołaj Grabowski; 09.03.1992, Teatr Telewizji, reż. Mikołaj Grabowski; 12.04.1997, Teatr im. Juliusza Słowackiego

Tłem historii tytułowego Bronisława Pekosiewicza są wydarzenia marca 1968 roku. Słobodzianek przenosi jednak widzów z Warszawy do Zamościa, zmieniając tym samym skalę świata przedstawionego. W centrum zainteresowania znajduje się tu zatem jednostka, która w starciu z o wiele większymi od niej siłami zostaje pozbawiona sprawczości, a przyparta do muru osuwa się w szaleństwo jako ostatnią możliwą formę oporu.

Pekoś to tożsamość w całości spreparowana, wynik fabrykacji Sekretarza partyjnego, który w historii dziecka przerzuconego przez mury obozu koncentracyjnego dostrzegł szansę na wykreowanie użytecznego politycznie symbolu polskiego cierpienia. Cierpienie ma jednak również swoją wartość w retoryce Kościoła, Pekosiewicz pada zatem z drugiej strony ofiarą antykomunistycznego biskupa, w którego parafii Bronek pełni rolę ministranta.

Między duchownym a Sekretarzem toczy się rozgrywka o przysłowiowy rząd dusz, w którą mimowolnie zostaje uwikłany Pekosiewicz. Jak mówi do bohatera Komendant: "Historia was przerzuciła przez druty i znaleźliście się, Pekosiewicz, jak ta czysta kartka niezapisana, na której każdy mógł napisać, co chciał. I pisali: sekretarz pisał i biskup pisał".

Podmiotowość bohatera kurczy się pod naporem egoistycznych działań otaczających go ludzi. Nie może liczyć nawet na dawnego przyjaciela z domu dziecka, którego Pekoś interesuje tylko ze względu na jego mieszkanie, idealnie nadające się na schadzki z kochanką. Wyrzucony z własnego domu, pijany Bronek rzuca pustą butelką wódki, przypadkowo trafiając w Pomnik Wdzięczności, w wyniku czego ląduje w areszcie. Tam spotyka kolejnego przyjaciela z dzieciństwa – teraz kapitana Milicji – który podsuwa mu do podpisania zmyślone zeznanie, oczerniające biskupa i niewygodnych dla partii urzędników. Pekosiewicz odmawia „zostania Judaszem”, ale wychodzi na wolność dzięki interwencji biskupa, który tym sposobem „przy okazji” zapobiega skierowanej przeciwko niemu prowokacji. Jednak pozbawiony kontroli nad własnym życiem Pekoś, zamiast cieszyć się odzyskaną swobodą, osuwa się w szaleństwo. Odtąd treść jego wypowiedzi wypełniają głównie urywki wcześniejszych kwestii Sekretarza, Biskupa i „przyjaciół z dzieciństwa”, rzucając w stronę „Judaszy” desperackie oskarżenie. Szaleństwo Pekosiewicza nabiera przy tym formy ukazującej w krzywym zwierciadle fałszywość retoryki (zarówno kościelnej, jak i partyjnej), która służyła wcześniej do wykorzystania historii bohatera. Symbol „polskiego tragicznego losu”, którego na wzór męki Chrystusa cierpienie miało rzekomo uszlachetnić, teraz sam wciela się w parodię Mesjasza. W koronie cierniowej z drutu kolczastego, w komeżce ministranta i z butelką wódki zamiast kielicha rusza z powrotem na komendę, rzucając wyzwanie tym, którzy próbowali wytworzyć go na własną modłę, odmawiając dalszego udziału w nieczystej grze.

Utrzymany w realistycznej konwencji utwór Słobodzianka to jednak nie tylko demaskacja partyjnych i religijnych narracji, które naginając rzeczywistość do idei, doprowadzają do cierpienia jednostek. Kontekst Dziadów Dejmka wprowadza do utworu tematykę mesjanizmu, jednak jak pisze Joanna Chojka w Grze o zbawienie, „mit mesjanistyczny został przez autora wykorzystany ze szczególną przekorą, służąc – zamiast wywyższeniu Polaków ponad inne narody – obnażeniu ich ukrytych defektów: pijaństwa, lenistwa, antysemityzmu, skłonności do konformizmu”. Mesjanizm staje się tu zatem szyderstwem, ale co istotne, kryjącym w sobie nadzieję naprawy rzeczywistości.

Cerber z Beaubourg

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

W 1985 roku do Centrum Beaubourg im. Georgesa Pompidou w Paryżu przyjeżdża na otwarcie swojej wystawy Artysta, w którym bez problemu każdy rozpozna postać Tadeusza Kantora. Przekonany o swojej sławie i wielkości bohater Cerbera z Beaubourg przybywa na wernisaż, nie przejmując się takimi drobiazgami jak identyfikator. Napotyka jednak przy wejściu przeszkodę w osobie Portiera, który owego przekonania ani trochę nie podziela i bez identyfikatora nikogo na wystawę nie wpuści. Nie pomaga ani powoływanie się na Ministra Kultury, ani nawet na Prezydenta, na nic zda się zwracanie uwagi tytułowego Cerbera na plakaty z wizerunkiem Artysty, jakie wiszą przed wejściem. Na Portierze nie robi wrażenia nawet tytuł Kawalera Legii Honorowej, jakim od tygodnia może pochwalić się artysta – pracownik galerii jako weteran wojny w Algierii może pochwalić się tym tytułem już od 20 lat.

W starciu z Portierem wspierają Kantora Krytyk (którym oczywiście – jako istocie niższego rzędu – Artysta pogardza) oraz Asystentka (uwikłana w kłopotliwą rolę kochanki żonatego Artysty). Głównym zawodnikiem jest tu jednak z pewnością ego Artysty, którego autor – pomimo szacunku dla jego sztuki – nie oszczędza i które na tle reprezentanta innego – w mniemaniu gorszego, bo pozaartystycznego – świata okazuje się wręcz małostkowe.

 

Sztuka Słobodzianka jest częścią cyklu Kwartetów – pisanych na początku pandemii kameralnych utworów. Choć każdy z nich to samodzielne dzieło, dramaty uzupełniają się wzajemnie, łączy je także pomysł, forma i tematyka. Autor miesza tu w różnych proporcjach fakty historyczne – zgromadzone na drodze jego skrupulatnych badań – z anegdotą, plotką czy wręcz zmyśleniem. Dzięki tej strategii dochodzi do konfrontacji wielkich idei historii teatru XX w., dyskutują ze sobą wybitni twórcy, a wszystko to w kontekście polityki nieustannie wtrącającej się w sprawy sztuki. Biomechanika Meyerholda ściera się tu z metodą działań fizycznych Stanisławskiego, a Kantor spotyka się w krakowskiej kawiarni z Grotowskim. I to właśnie twórca Teatru 13 Rzędów, występujący jako bohater większości Kwartetów, okazuje się cieszyć szczególnym zainteresowaniem autora. Jak zauważa jednak w posłowiu do książkowego wydania Kwartetów Dariusz Kosiński, nie chodzi tu o badanie i interpretację jego twórczości, Grotowski „Wydaje się pojawiać jako ten, który samą swoją obecnością pyta o teatr i sens jego uprawiania”. Dlatego właśnie nie trzeba być historykiem teatru, aby docenić cykl Słobodzianka. Nie tylko ze względu na świetnie napisane, wartko płynące dialogi, ale przede wszystkim z uwagi na niezwykle dziś istotne dziś pytania o relacje sztuki i polityki.

Zarysowana w sztuce, oparta na anegdocie sytuacja pozwala Słobodziankowi zadać istotne pytania: o relację między sztuką a rzeczywistością, a co za tym idzie między artystą i „zwykłym” człowiekiem; o granice artystycznej wolności i o autonomię sztuki w obliczu polityki i sprawującej kontrolę nad sztuką władzy; wreszcie o to, czy status geniusza powinien sytuować go ponad  resztą społeczeństwa, dając immunitet od społecznych zasad i konwencji. Wyrazisty konflikt i postaci, wartko płynące i zabawne dialogi to zatem rama dla refleksji nad tymi niezmiennie istotnymi problemami.

Pułapka

Gatunek sztuki
Realizm magiczny
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka dla teatru lalkowego, sztuka dla dzieci i dorosłych, przypowieść, współczesna bajka
Prapremiera polska
11 września 1983, Teatr Groteska, Kraków, reż. Wojciech Ziętarski

W środku lasu wpadają na siebie Kot i Pies. Odwieczni wrogowie zamiast rzucić się sobie do gardeł dzielą się pieśnią o swoich smutnych losach: Pies mimo wiernej służby przez całe życie został na starość wyrzucony przez swojego pana; Kot wprawdzie nie pracował tak pilnie, ale… prowadził się z godnością kotom właściwą, a której został pozbawiony przez pana podobnie jak Pies. Do chóru dołącza Świnia, która żyła sobie spokojnie nikomu nie wadząc, aż tu nagle przy Wielkanocy rzucono się na nią z morderczymi zamiarami - cudem uszła z życiem. Związane nieszczęściem zwierzęta ruszają w drogę, dodając sobie animuszu buntowniczą pieśnią, zapowiadającą rozliczenie oprawców.

Okazja ku temu rychło im się przydarzy: z tytułowej pułapki ratuje Niedźwiedzia Człowiek, którego jednak wygłodniały miś w „podzięce” planuje pożreć. Świadkami niegodziwości Niedźwiedzia przypadkiem zostali Pies, Kot i Świnia, którzy w odróżnieniu od nieludzkich zwyczajów ich ludzkich panów, o losie Człowieka zamierzają rozstrzygać w majestacie prawa. Zwierzęta bez zwłoki wchodzą w sądownicze role, brakuje tylko obrońcy, którym mimowolnie zostaje znaleziony w pobliżu niepozorny Zając. Leśny adwokat okazuje się jednak o wiele sprytniejszy niż mogło się wydawać – wytyka świadkom hipokryzję i błędy w rozumowaniu. Tymczasem pusty żołądek Niedźwiedzia daje o sobie znać coraz głośniej, co skłania go do zjedzenia Człowieka niezależnie od wyroku. Zając ratuje sytuację namawiając misia do rekonstrukcji nieszczęśliwego wypadku… przez co Niedźwiedź ponownie ląduje w pułapce.

Uratowany Człowiek oferuje zwierzętom dom i opiekę, pozostaje jeszcze tylko kwestia niesfornej ofiary w sidłach… Niedźwiedź daje słowo honoru, że nikogo nie skrzywdzi, a do tego weźmie się w końcu do uczciwej pracy. Dlatego znów zostaje uwolniony, a wszystko – jak to w bajce – kończy się dobrze.

Jeden z pierwszych utworów Słobodzianka – pisana z myślą o teatrze lalek bajka – to tak samo niezwykle zabawna komedia, co całkiem pouczająca opowieść o niesprawiedliwości, względności perspektywy i lekcja w rozwiązywaniu konfliktów. Na każdego z nas czekają przecież w życiu pułapki, dlatego należy pamiętać, że:

“Nie sztuka za wszelką cenę żyć,
Podartą, szarą duszą być,
Sztuka jest z każdej pułapki wyjść cało”.

 

Helsinki

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
jedna z sześciu sztuk z cyklu "Kwartetów otwockich" na czterech graczy

W kajucie transatlantyku płynącego z Gdyni do tytułowych Helsinek na Światowy Festiwal Młodzieży zostają umieszczeni Jerzy Grotowski, Konrad Swinarski oraz młody student kinematografii. Dogląda ich Steward, z którym bezskutecznie próbuje flirtować Konrad. Już Swinarskiego chwiejne wejście na pokład sygnalizuje jego dalsze poczynania: słynny reżyser nie schodzi z pokładu nawet po dopłynięciu na miejsce, a jedyna trasa, jaka go interesuje, przebiega między koją a pokładowym barem „Piekło”. Widzowi dane jest oglądać bohaterów jedynie w kajucie, w mniej lub bardziej „poimprezowym” stanie. Początkowo istotne są jeszcze rozmowy o sztuce, ideach, czy dawne, nierozwiązane zatargi między Swinarskim a Grotowskim. Wkrótce jednak na statku zapanuje karnawał…

Sztuka Słobodzianka jest częścią cyklu Kwartetów – pisanych na początku pandemii kameralnych utworów. Choć każdy z nich to samodzielne dzieło, dramaty uzupełniają się wzajemnie, łączy je także pomysł, forma i tematyka. Autor miesza tu w różnych proporcjach fakty historyczne – zgromadzone na drodze jego skrupulatnych badań – z anegdotą, plotką czy wręcz zmyśleniem. Dzięki tej strategii dochodzi do konfrontacji wielkich idei historii teatru XX w., dyskutują ze sobą wybitni twórcy, a wszystko to w kontekście polityki nieustannie wtrącającej się w sprawy sztuki. Biomechanika Meyerholda ściera się tu z metodą działań fizycznych Stanisławskiego, a Kantor spotyka się w krakowskiej kawiarni z Grotowskim. I to właśnie twórca Teatru 13 Rzędów, występujący jako bohater większości Kwartetów, okazuje się cieszyć szczególnym zainteresowaniem autora. Jak zauważa jednak w posłowiu do książkowego wydania Kwartetów Dariusz Kosiński, nie chodzi tu o badanie i interpretację jego twórczości, Grotowski „Wydaje się pojawiać jako ten, który samą swoją obecnością pyta o teatr i sens jego uprawiania”. Dlatego właśnie nie trzeba być historykiem teatru, aby docenić cykl Słobodzianka. Nie tylko ze względu na świetnie napisane, wartko płynące dialogi, ale przede wszystkim z uwagi na niezwykle dziś istotne dziś pytania o relacje sztuki i polityki.

Jednocześnie okazuje się, że twórca Teatru Laboratorium w podróż wyruszył z partyjnego polecenia, a wygłosić ma wykład dla międzynarodowego gremium krytyków… na który prawie nikt nie przychodzi, co stanowić ma według reżysera dowód na śmierć teatru. Z kolei Swinarski musiał udać się do Helsinek przez ministerstwo, które postawiło delegację jako warunek podróży do Berlina, gdzie Konrad chce założyć teatr. Młody filmowiec jedzie zaś na spotkanie z radziecką delegacją, w nadziei na nawiązanie polsko-radzieckiej współpracy i wspólnej produkcji Wojny i pokoju.

Interesy, idee i wzniosłe cele artystyczne schodzą na drugi plan, kiedy Swinarski namawia Stewarda na organizację orgii podczas kapitańskiego balu kostiumowego. Jerzy ze Studentem przebierają się za klaunów, z pełnym zaangażowaniem wchodząc w rolę. Konrad z kolei – w imię transgresji, będącej według niego motorem sztuki – przebiera się za zmarłą dopiero co Marylin Monroe. Kto się rozczaruje, a komu dopisze szczęście, trzeba przekonać się samemu.

Prowokacyjny (lub według uznania frywolny) komediodramat Słobodzianka odkrywa przed widzem kolejną warstwę zakulisowego życia sztuki. Jeśli rację ma Steward, twierdząc, że „Zawsze chodzi o seks albo o pieniądze”, to autora zdecydowanie bardziej interesuje ten pierwszy. Nie tyle jednak seks sam w sobie, ile raczej przepływ między energią seksualną a artystyczną, które na pokładzie transatlantyku zaczynają być trudne do odróżnienia.

Geniusz

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
jedna z sześciu sztuk z cyklu "Kwartetów otwockich" na czterech graczy
Prapremiera
14 października 2022, Teatr Józsefa Katony, Budapeszt, reż. Tamás Ascher, tłum. György Spiró
Prapremiera polska
22.02.2024, Teatr Polonia w Warszawie, reż. Jerzy Stuhr
Przekłady
na język węgierski (tłum. György Spiró)

W Geniuszu schorowany Stanisławski udaje się na audiencję u Stalina w nadziei na uratowanie dręczonego represjami Meyerholda. Stanisławski podstępem i pochlebstwem skłania dyktatora do pójścia na układ: jeśli uda mu się nauczyć Stalina jak lepiej odgrywać rolę władcy, ten spełni jego trzy życzenia. I tak słynna metoda działań fizycznych zostaje wykorzystana w całkowicie pozaartystycznych celach, bo przecież, jak mówi jej twórca, „Rządzenie państwem może być sztuką. Także aktorską…”. Dyktator uczy się zatem używać gestu, rekwizytu i odpowiedniej intonacji, by wzbudzać jeszcze większy respekt, a z drugiej strony eksponowanie cielesnych słabości służy mu do wykreowania godnego zaufania wizerunku. Zadowolony z lekcji Stalin spełnia prośby Stanisławskiego, a w geście wspaniałomyślności postanawia odwdzięczyć się pięknym za nadobne, instruując reżysera, jak bić i karać na przykładzie krnąbrnego przewodniczącego Komisji ds. Sztuki.

 

Sztuka Słobodzianka jest częścią cyklu Kwartetów – pisanych na początku pandemii kameralnych utworów. Choć każdy z nich to samodzielne dzieło, dramaty uzupełniają się wzajemnie, łączy je także pomysł, forma i tematyka. Autor miesza tu w różnych proporcjach fakty historyczne – zgromadzone na drodze jego skrupulatnych badań – z anegdotą, plotką czy wręcz zmyśleniem. Dzięki tej strategii dochodzi do konfrontacji wielkich idei historii teatru XX w., dyskutują ze sobą wybitni twórcy, a wszystko to w kontekście polityki nieustannie wtrącającej się w sprawy sztuki. Biomechanika Meyerholda ściera się tu z metodą działań fizycznych Stanisławskiego, a Kantor spotyka się w krakowskiej kawiarni z Grotowskim. I to właśnie twórca Teatru 13 Rzędów, występujący jako bohater większości Kwartetów, okazuje się cieszyć szczególnym zainteresowaniem autora. Jak zauważa jednak w posłowiu do książkowego wydania Kwartetów Dariusz Kosiński, nie chodzi tu o badanie i interpretację jego twórczości, Grotowski „Wydaje się pojawiać jako ten, który samą swoją obecnością pyta o teatr i sens jego uprawiania”. Dlatego właśnie nie trzeba być historykiem teatru, aby docenić cykl Słobodzianka.

Wszystko to okraszone pikantnymi szczegółami z ówczesnego życia teatralnego Moskwy i dyskusjami o estetyce teatralnej w kontekście komunistycznej doktryny. Choć Geniusz początkowo zdaje się być utworem lekkim i przyjemnym, który pochłania się z przyjemnością, Słobodzianek pozostawia widza z poczuciem pustki i zwątpienia w sztukę, która w ręku dyktatora jest tylko kolejnym z szeregu problemów władzy, a którym należy zarządzać na zasadzie podobnej obsadzaniu partyjnych stołków. To jednak, jak się wydaje, wątpienie konstruktywne, które skłaniać ma do uważniejszego przyglądania się związkom sztuki i polityki.

Powrót Orfeusza

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
jedna z sześciu sztuk z cyklu "Kwartetów otwockich" na czterech graczy
Prapremiera polska
8 stycznia2022, Teatr Dramatyczny, Warszawa, pt. Sztuka intonacji (przedstawienie na podstawie dwóch dramatów autora ,w tym „Powrotu Orfeusza”), reż. Anna Wieczur

W Powrocie Orfeusza krakowska kawiarnia „U Dziennikarzy” służy za scenę fikcyjnych negocjacji Tadeusza Kantora, Jerzego Grotowskiego i Ludwika Flaszena, rozważających założenie teatru w Opolu (późniejszy Teatr 13 Rzędów). Kantor chwali się Grotowskiemu swoimi zagranicznymi sukcesami, odczytuje nawet skrzętnie przechowywany w portfelu wycinek z recenzji swojej wystawy. Rozmyślania o propozycji Ludwika przerywają tu dyskusje o historii i naturze teatru. Grotowski wychodzi przeprowadzić rozmowę w radiu, a przy stoliku zastępuje go Ludwik. Jak to bywa w zakulisowym świecie, natychmiast przystępują do rozmowy o nieobecnym „Jerzyku”. Bo choć spotkanie to jest wytworem wyobraźni Słobodzianka, to charakter artystów zostaje – nieco karykaturalnym sposobem – wiernie oddany. Kantor szafuje kontrowersyjnymi i radykalnie prezentowanymi opiniami, a Grotowski… pije kawę z herbatą, jak podobno robią to w Rosji.

Sztuka Słobodzianka jest częścią cyklu Kwartetów – pisanych na początku pandemii kameralnych utworów. Choć każdy z nich to samodzielne dzieło, dramaty uzupełniają się wzajemnie, łączy je także pomysł, forma i tematyka. Autor miesza tu w różnych proporcjach fakty historyczne – zgromadzone na drodze jego skrupulatnych badań – z anegdotą, plotką czy wręcz zmyśleniem. Dzięki tej strategii dochodzi do konfrontacji wielkich idei historii teatru XX w., dyskutują ze sobą wybitni twórcy, a wszystko to w kontekście polityki nieustannie wtrącającej się w sprawy sztuki. Biomechanika Meyerholda ściera się tu z metodą działań fizycznych Stanisławskiego, a Kantor spotyka się w krakowskiej kawiarni z Grotowskim. I to właśnie twórca Teatru 13 Rzędów, występujący jako bohater większości Kwartetów, okazuje się cieszyć szczególnym zainteresowaniem autora. Jak zauważa jednak w posłowiu do książkowego wydania Kwartetów Dariusz Kosiński, nie chodzi tu o badanie i interpretację jego twórczości, Grotowski „Wydaje się pojawiać jako ten, który samą swoją obecnością pyta o teatr i sens jego uprawiania”. Dlatego właśnie nie trzeba być historykiem teatru, aby docenić cykl Słobodzianka. Nie tylko ze względu na świetnie napisane, wartko płynące dialogi, ale przede wszystkim z uwagi na niezwykle dziś istotne dziś pytania o relacje sztuki i polityki.

Kantor odmawia Flaszenowi, bo jak mówi „To straszne zadupie”, a w dodatku jego malarstwo odnosi sukcesy w Paryżu i chyba czas porzucić teatr. Mimo to flirtuje z tą możliwością i wspólnie z Ludwikiem przerzucają się pomysłami na spektakle, skojarzeniami, prowokacjami. Kantor jednak w końcu wychodzi, oznajmiając, „Mam w dupie Mickiewicza i Wyspiańskiego! A zwłaszcza Słowackiego! Cześć!”.

Po chwili z radia wraca Grotowski, który oczywiście teraz musi podzielić się z Ludwikiem swoimi opiniami na temat Kantora. W końcu Ludwik zwraca się z propozycją do Jerzyka: „Może by pan ze mną poszedł do tego Opola? Pan będzie Osterwą, a ja pańskim Limanowskim”. Po chwili wraca Tadeusz, który jednak zmienił zdanie, a na informację o zawarciu umowy między Flaszenem a Grotowskim obraża się śmiertelnie.

Igranie Słobodzianka z historią teatru i jej wielkimi postaciami pozwala widzowi inaczej spojrzeć na wydarzenia, które dziś większość miłośników sceny zna jedynie z książek. Daty, miejsca, przełomowe przedstawienia i wielkie idee ustępują tu miejsca rytmowi żywej – bo niejako zrośniętej z postaciami artystów – sztuki, która w krakowskiej kawiarni zdaje się pędzić w zatrważającym tempie. Przyjemność z podglądania zakulisowych ustaleń, podsłuchiwania opinii wyrażanych tonem nienadającym się do wywiadów i uczonych książek, podsyca umiejętnie konstruowana przez autora kawiarniana sytuacja, w której dyskusję o Wyspiańskim przerywa „galaretka z ocetkiem”, ktoś wychodząc zapomina zapłacić, a Kelnerka okazuje się niespełnioną aktorką, której talent przypadkowo zwraca uwagę wielkiego artysty. Przyjemność to jednak na swój sposób gorzka, kiedy zdamy sobie sprawę, jak bardzo instytucjonalne i polityczne zależności wpływają na sztukę, w której niezależność chcielibyśmy wierzyć.