język polskijęzyk angielski

Balkon'y

Tytuł oryginalny
Balcony Connection
Tłumacz
Bikont, Karolina
Gatunek sztuki
Farsa
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
„Wyjście awaryjne albo Naiwni śpią spokojnie”
Czas akcji
realny
Miejsce akcji
sypialnia Vallone’ów, salon Dabney’ów – sąsiednie mieszkania wysokiego apartamentowca
Prapremiera
Bazylea, Teatr Piccolo, Piccolinissimo, 1988

Historia powstania tej wyśmienitej komedii małżeńskiej jest dość tajemnicza. Oto jeden z czołowych dramatopisarzy austriackich, znany z wnikliwych obserwacji mieszczańskiego życia i jego tajemnic skrzętnie skrywanych za zasłoniętymi firankami, postanawia napisać rasową farsę, pod względem intrygi, konstrukcji oraz charakterystyki bohaterów dorównującą najlepszym angielskim wzorcom, ba! – umieszczając akcję oczywiście w Ameryce, do tego stopnia zaciera własne autorskie ślady, że doprawdy trudno uwierzyć w europejskie pochodzenie tej sztuki, gdyby nie... w sposób mistrzowski przeprowadzone zapętlenie wydarzeń zmuszające widza do czujnego, wręcz detektywistycznego śledzenia, kto kogo oszukuje i dlaczego, kto się czego domyśla i komu co jest na rękę.

Oczywiście czuć tutaj wprawną rękę i oko znanego Austriaka, ale skoro dołożył tyle starań, aby ukryć się pod pseudonimem, powołał nawet tłumacza na język niemiecki – nie psujmy tej mistyfikacji.

Akcja będzie przebiegać w dwóch sąsiadujących ze sobą mieszkaniach na jedenastym piętrze wieżowca.

W mieszkaniu państwa Vallone, w sypialni z wyjściem na balkon, zastajemy parę kochanków po nieudanym tête-à-tête. To Nancy Vallone i jej sąsiad, Philipp Dabney, który nie stanął na wysokości zadania. Nancy jest wyrozumiała, ponieważ jednak nie chciałaby zaprzepaścić okazji, jaką jest wyjazd w delegację jej męża, inicjuje ponowne zbliżenie... I właśnie wtedy wraca John Vallone – niespodziewanie o dzień wcześniej. Nancy w popłochu wyrzuca kochanka i jego ubranie na balkon i udaje rozespaną. Wita się z małżonkiem, wmawia mu, że po takiej podróży na pewno jest śpiący, a sukcesy w pracy lepiej będzie świętować rano. Przekonawszy się, że John śpi snem kamiennym, Nancy daje Philowi znak, żeby przemknął do wyjścia. Ale John budzi się. Pierwszą jego myślą jest, że to kochanek jego żony, ale Nancy i Phil odgrywają przekonującą scenkę i John zaczyna wierzyć, że Phil to włamywacz, który został nasłany na niego w celu skradzenia walizki z niesłychanie ważnymi, supertajnymi dokumentami. Ledwo jednak uwierzył i, jako rodowity Sycylijczyk, chwycił za broń, Phil zmienia taktykę i podaje się za niejakiego Jacksona, kochanka sąsiadki, pani Dorothy Dabney. Twierdzi, że mąż pani Dabney niespodziewanie wrócił o dzień wcześniej z podróży służbowej i on, Jackson, ze strachu przed irlandzką krwią drzemiącą w żyłach pana Dabneya, niewiele myśląc wziął ubranie pod pachę i przeskoczył na sąsiedni balkon, czyli balkon państwa Vallone. 

Choć John niechętnie porzuca wersję o włamywaczu – potencjalna kradzież na zlecenie pozwoliła mu na chwilę poczuć się kimś ważniejszym niż jest w istocie – to jednak po niezbitych argumentach, rzecz jasna wyssanych z palca, musi uwierzyć. Frapuje go jednak nie na żarty wyczyn, jakim jest skok z balkonu na balkon – rzecz właściwie prawie niemożliwa przy takiej odległości i na takiej wysokości (a prawie czyni różnicę, o czym przekona się na własnej skórze).

Phil Dabney – alias Jackson – po wypiciu drinka zaproponowanego na uspokojenie nerwów szczęśliwie opuszcza mieszkanie państwa Vallone. I dokąd się udaje? Tego na razie nie wiemy. Państwo Vallone wracają do łóżka, John, podniecony zajściem, namawia udającą nie do opanowania senność żonę do harców, aż tu nagle... w drzwiach balkonowych staje facet w gaciach z zawiniątkiem ubrań pod pachą. Przedstawia się jako Bob Jackson i roztrzęsiony opowiada o tym, że jest kochankiem pani Dorothy Dabney, której mąż niespodziewanie wrócił dzień wcześniej do domu, a on, Jackson, ze strachu przed jego irlandzkim temperamentem, niewiele myśląc, uciekł przez balkon i przeskoczył na sąsiedni... Dla Johna Vallone, rodowitego Sycylijczyka, tego już za wiele. Zarzuca żonie, że tamten Jackson był jej kochankiem, a ten – jest złodziejem. Albo na odwrót. Jak się domyślamy, tamten, czyli Phil Dabney, faktycznie „wrócił wcześniej do domu” – z podróży służbowej, którą spędził – u Nancy Vallone w sypialni. Ale Nancy wszystkiemu zaprzecza, a że ma dar przekonywania, udaje się jej namotać następującą intrygę: oboje Jacksonowie to wynajęci złodzieje. Tylko jak to udowodnić?

Drugi akt rozgrywa się w salonie państwa Dabney – z wyjściem na balkon. Następuje szereg zmian frontów, kilka oszustw, a nawet prawda uchodząca za kompletną bzdurę. W rezultacie cała piątka bohaterów dyskutuje w salonie państwa Dabney... poza Philem, który jako jedyny nie może pokazać się Johnowi, ponieważ John jako jedyny ma wyjść z tego cało – czyli zachować dobre samopoczucie i niezachwianą wiarę w to, że ma wierną, niezdolną do zdrady żonę. Bowiem również Bob Jackson dopuszcza się zdrady – jako najlepszy przyjaciel Phila sypia z jego żoną, kiedy Phil wyjeżdża... wiadomo dokąd. 

A wniosek z tego taki: trzeba wierzyć w to, co nam bardziej na rękę.

Formularz zamówienia sztuki

Zamawiana sztuka: Balkon'y