język polskijęzyk angielski

Selway, Jennifer

Brytyjska scenarzystka, autorka i dramatopisarka, która pisze książki o filmach i prowadzi cotygodniową kolumnę dla gazety „Sunday Express”. W 2024 roku ukończyła studia magisterskie z zakresu literatury średniowiecznej. Autorka o sobie pisze tak:

Nota od autorki

Tata trzymał blisko siebie różowy gin i paczkę papierosów "Players". Mama whisky z ginger ale. Ja siedziałam na podłodze przed telewizorem i wszyscy ryczeliśmy ze śmiechu oglądając farsy z Whitehallu, transmitowane na żywo (na żywo!) przez BBC w późnych latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, z udziałem wspaniałego aktora komediowego Briana Rixa i jego żony Elspet Gray. Później, jako studentka aktywnie działająca w uniwersyteckim teatrze dramatycznym, biegałam w skąpej czerwonej bieliźnie jako nimfomanka i żona psychiatry w sztuce Joe Ortona Co teraz, panie Butler?. To były doświadczenia, które ukształtowały mnie jako osobę.
Zawsze uwielbiałam farsy, mimo że krytycy zwykle je lekceważą. Ray Cooney, Ben Travers, Georges Feydeau, Arthur Wing Pinero (najbardziej znany z Sędziego pokoju). Wszyscy to geniusze.
Istotą farsy jest to, że wszyscy starają się zachować pozory, utrzymać godność (i spodnie), zapobiec najgorszemu i nie dopuścić do ujawnienia tajemnicy. Każdy szaleńczo prze do przodu, pod prąd strasznych przeciwności losu. Innymi słowy, dokładnie jak w życiu.
Trudnością dla współczesnego autora fars jest to, że postawy się zmieniły. Na przykład w sztuce Raya Cooney'a Wszystko w rodzinie z lat 80. fabuła opiera się na postaci mężczyzny próbującego ukryć przed żoną fakt, że w młodości spłodził dziecko. Czy to byłby teraz duży problem? Niezupełnie. Nasza tolerancyjna, liberalna, otwarta i nieakcentująca wad mentalność współczesna sprawia, że ​​niemal nie można odczuć bólu tego mężczyzny, próbującego na wszelkie sposoby ukryć przed żoną swój młodzieńczy wybryk. W staromodnej farsie konwencjonalne wręcz jest to, że bohaterowie są zszokowani na widok mężczyzn przebranych za kobiety, postaci homoseksualnych czy tajnych romansów. Wszystko opiera się na tym, co Alfred Doolittle w Pigmalionie George'a Bernarda Shawa nazywa „moralnością klasy średniej”.
Drugim poważnym problemem jest telefon komórkowy. Jak ktoś kiedyś powiedział, gdyby Romeo i Julia mieli telefony komórkowe jak każda normalna para nastolatków, żyliby długo i szczęśliwie. Zamiast tego musieli polegać na tym idiocie Ojcu Laurentym i wszystko poszło źle. Wiele najbardziej emocjonujących momentów w tradycyjnej farsie staje się całkowicie niewykonalnych we współczesnej scenerii, ponieważ wiemy, że katastrofie można było zapobiec, gdyby jedna z postaci wyciągnęła telefon.

Mając to na uwadze, postarałam się napisać coś, co pasuje do współczesnych realiów i telefonów komórkowych. Ale - z ukłonem w stronę tradycji - akcję umieściłam w jednym z tych staromodnych mieszkań w centrum Londynu (na które nikt już nie może sobie pozwolić), pełnym trzaskających drzwi, szaf i dużych okien.

Mam nadzieję, że się wam spodoba.