Cztery kieliszki wina, jeden salon i dwie pary, które próbują jeszcze wierzyć, że da się wszystko wyjaśnić rozmową. To początek wieczoru, który kończy się katastrofą emocjonalną o natężeniu większym niż lawina, o której za chwilę będzie mowa. Szczyt uczuć Stefana Vögla wygląda jak klasyczna komedia małżeńska, ale pod tą powierzchnią pulsuje coś zimnego i precyzyjnego: anatomia słów, które zamiast łączyć, zaczynają ranić.
Na scenie mamy jedną przestrzeń: elegancki salon w górskim domu, cztery osoby, które dobrze się znają…