język polskijęzyk angielski

Larsson, Stig

Larsson, Stig

Stig Larsson (rocznik 1955) jest bodaj najciekawszym szwedzkim twórcą średniego pokolenia. Poeta, prozaik, dramaturg, eseista, autor scenariuszy, reżyser teatralny i filmowy, czołowa postać literatury lat osiemdziesiątych, do niedawna był w Szwecji tym, co zwykło się określać jako medialne „zjawisko kultowe". Mówi się o nim, że uczynił wszystko, żeby stać się legendą: kontrowersje budzi nie tylko jego twórczość, oryginalny, wszechstronny talent, lecz także jego styl życia, temperament, osobowość, bezkompromisowe, obrazoburcze poglądy i szokujące często wypowiedzi. Czasami porównuje się go z Pasolinim: jest podobnie wszechstronny i płodny (film, teatr, literatura), podobnie drastyczny, skłonny do perwersji, podobnie opętany pasją prawdy.

Od kilku lat trzyma się z dala od mas-mediów, zaprzestał udzielać wywiadów (zbladła więc nieco powierzchowna "moda" na Larssona), ale legenda i zjawisko są wciąż żywe. Jest tłumaczony m.in. na angielski, rosyjski, niemiecki, francuski. Po polsku ukazał się jego esej z teorii filmu (Kino, 6/85), dramat Naczelny (Dialog, 6/92) – nb. zrealizowany także przez naszą TVP 2 – kilka nowel i fragment powieści (Literatura na Świecie, 8/93), kilka wierszy (Czas Kultury, 2/2001). Trzy jego sztuki (wśród nich Powrót skazańca i Siostry, bracia) wystawiał, w reżyserii Anny Augustynowicz, Teatr Współczesny w Szczecinie.

Larsson wystrzega się wszelkich szablonów i konwencji: każda konwencja z góry programuje związane z nią oczekiwania; przewidywalność stwarza pewien komfort, ale też ryzyko nudy. Larsson nie nudzi: łamie zasady gry, zawodzi wszelkie przedwczesne rachuby, bez przerwy trzyma w niepewności.

Granica między realizmem a surrealizmem – czy „realizmem w szerszym sensie", jak sam to woli określać – jest często w jego tekstach nieuchwytna (jak ta pomiędzy neurozą a psychozą), wiadomo jednak, że na pewno w którymś momencie – kiedy? gdzie? – zostaje ona przekroczona. Spoza banalnych słów i kwestii wyziera nagle lęk i obcość – powszedniość potwornieje, "normalność" wyradza się niepostrzeżenie w koszmar lub perwersję.

Sposób pisania Larssona przypomina nieco Jungowską technikę „aktywnej imaginacji". Jest to metoda introspekcji służąca do uchwycenia „strumienia wewnętrznych obrazów", eksponująca treści nieświadome. Sam Larsson nie uważa się za „konstruktora" swoich tekstów – jest raczej kimś w rodzaju medium. Napisał kiedyś: „Jestem tylko tym, kto pokazuje scenę – jak te kobiety, które niegdyś prowadziły salony – organizuję, ale wcale tym nie rządzę."

W swoich utworach Larsson formułuje doświadczenie spokrewnione z przeżyciem mistycznym: „przyprawia o zawrót głowy w chwili, kiedy osacza nas poczucie obcości i nie ma się już więcej czego trzymać...". To doświadczenie musi ocierać się o lęk.

(O czymś podobnym pisze w swoim Dzienniku Gombrowicz, kiedy przyznaje się do opętania ideą diabła: „To błąkanie się straszności w najbardziej bezpośrednim moim pobliżu... Cóż z policji, z praw, ze wszystkich zabezpieczeń i środków ostrożności, jeżeli Potwór przechadza się wśród nas swobodnie i nic nas przed nim nie chroni, nic, nic, żadnej zapory pomiędzy nim a nami...".)

Jego strategię można by porównać do Genesis opowiadanej „pod prąd": na początku, gdy „ziemia była męt i zamęt, i ciemno było nad odmętem, a duch Pański unosił się nad wodami", Bóg najpierw stworzył światło, a potem – dopiero potem – uznał światło za dobre i oddzielił od ciemności. W tekstach Larssona często dzieje się odwrotnie: jest to stopniowe zejście do owej dziwnej pierwszej chwili, kiedy w tym „męcie i zamęcie" światło już wprawdzie jest, ale nikt jeszcze nie uznał go za dobre, i nie oddzielił go od mroku. Światło i mrok – zło i dobro – współegzystują tu niejako w jednym kształcie albo ukradkiem zamieniają się rolami. Trudno rozstrzygnąć czy bohaterowie to anioły czy demony. To bardzo niepokojące doznanie.

Magnus Florin, szwedzki poeta i krytyk, kiedyś napisał o tym trafnie: „W tej dramaturgii włócznia świętego Jerzego przebija dziewicę, nie smoka".

Mariusz Kalinowski

(Tekst z roku 2004, z programu spektaklu Noc transwestytów Jeana Claude'a Arnaulta, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski w W-wie.)

Anegdota

(o zbieżności nazwisk ze Stiegiem Larssonem, zmarłym w 2004 dziennikarzem, autorem znanych kryminałów):

Na początku obaj mieli na imię Stig. Szwecja to jednak, wbrew pozorom, nieduży kraj. Znali się oczywiście, byli rówieśnikami, pochodzili z tej samej miejscowości (Skelleftea w Norlandii na północy Szwecji), w latach 70-tych obaj byli aktywni w radykalnych kręgach lewicowych, obaj sporo pisali i publikowali itp. Zaczęto ich ze sobą mylić. Zdecydowali w końcu, że należy coś z tym zrobić. Ktoś musi zmienić coś w imieniu lub nazwisku. Los miał rozstrzygnąć – rzucali monetą.

Przegrał dziennikarz – i zmienił sobie pisownię imienia: ze Stig – na Stieg (wymawia się to tak samo).

Siostry, Bracia

Tytuł oryginalny
Systrar, bröder
Tłumacz
Kalinowski, Mariusz
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
Teatr Współczesny w Szczecinie, reż. Anna Augustynowicz, 1995

Siostry, bracia (premiera w Królewskim Teatrze Dramatycznym w Sztokholmie, jesienią 1994, w reż. autora) to zdaniem krytyka Leifa Zerna ("Dagens Nyheter") najlepsza dotąd sztuka Stiga Larssona – „koktajl niewinności i arszeniku", w którym można odnaleźć echa Szekspira, Sofoklesa i Czechowa.

Rzecz dzieje się na przedmieściu Sztokholmu, w mieszkaniu Ainy – młodej, samotnej matki paromiesięcznego dziecka ("nieobecna", łagodna i bezwolna – typ Gombrowiczowskiej Iwony), która urządza u siebie przyjęcie. Zaprasza na nie swoje starsze siostry (średnia, "zwyczajna", Bibi – nauczycielka i polityk komunalny – i najstarsza, "dziwna", demoniczna Inga – jej trzej poprzedni mężczyźni popełnili samobójstwo) oraz ich obecnych partnerów (Paul – nudny, "poprawny" nauczyciel angielskiego i Gert – typ drapieżnego, psychotycznego "macho").

Jako głosy nagrane na automatyczną sekretarkę (Aina nie odbiera telefonów) pojawiają się parokrotnie babka sióstr i histeryczny, zdesperowany ojciec dziecka Ainy, narkoman. (Telefon staje się w ten sposób szóstą, aktywną „osobą" dramatu.)

Zebrani popijają wino, rozmawiają. Między siostrami istnieje nieokreślone napięcie ("między separacją a symbiozą"), którego właściwe źródło pozostaje do końca nieznane (niewykluczone, że Aina, najmłodsza, jest nerwowo chora); między mężczyznami toczy się klasyczna – rozgrywana za pośrednictwem kobiet – walka o rewir.

Larsson – jak zwykle – nie opowiada żadnej spójnej anegdoty. To, co się zdarza i o czym się mówi, jest tutaj jakby mniej istotne od szczególnej atmosfery – poczucia nierzeczywistości, które niepostrzeżenie przenika banalną na pozór rozmowę. Niezręczny, skrępowany konwencjami dialog przekształca się stopniowo w coraz bardziej żenującą "zabawę w szczerość" – ale i ta konwencja okazuje się nietrwała.

Pozornie jasna sytuacja wyjściowa komplikuje się w jakiś niejasny sposób – i w końcu nic już nie jest oczywiste. Spoza banalnych słów i kwestii wyziera nagle lęk i obcość, a normalność nabiera cech koszmaru lub perwersji.

Sceniczne dzianie się nie konstruuje tu czytelnych sytuacji i postaci, raczej odwrotnie – odbiera im rozpoznawalne, trwałe cechy, przydaje znaków zapytania, staje się procesem dekonstrukcji, niemal ad infinito.

[...]

Leif Zern napisał przy okazji premiery, że w sztuce Siostry, bracia Larsson formułuje doświadczenie spokrewnione z doświadczeniem mistycznym: "przyprawia o zawrót głowy w chwili, kiedy osacza nas poczucie obcości i nie ma się już więcej czego trzymać..." ["Dagens Nyheter", 6 listopada 1994].

To trafne spostrzeżenie. Larsson wprowadza widza konsekwentnie w stan "ontologicznej niepewności" (to pojęcie pożyczam z psychiatrii), w którym przestaje istnieć świat rozpoznawalnych, trwałych – a więc bezpiecznych – form, konwencji czy wzorów zachowań: wszystko staje się nagle możliwe. A przy tym przedstawiona rzeczywistość ma wszelkie cechy realności – albo przynajmniej prawdopodobieństwa.

To doświadczenie musi ocierać się o lęk.

 

[Fragmenty tekstu M. Kalinowskiego Diabeł w ruinach utopii, "Dialog" 10/1998]

Powrót skazańca

Tytuł oryginalny
Straffångens återkomst
Tłumacz
Kalinowski, Mariusz
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Powrót skazańca (premiera w Królewskim Teatrze Dramatycznym w Sztokholmie, wiosną 1991, w reż. autora) to rodzaj wariacji na temat Ojca Strindberga (w tym sensie, w jakim Naczelnego można uznać za wywróconą na opak Pannę Julie), w której wyraźne są motywy i nastroje jak z Dostojewskiego.

Rzecz dzieje się na początku wieku, „w jakimś zamożnym domu w Szwecji, w Rosji – lub może w jakimś innym kraju" (didaskalia). Punktem wyjścia i – jak twierdzi Stig Larsson – jego źródłem inspiracji jest sytuacja z obrazu Ilji Repina Powrót z Syberii – w Polsce znanego także pod tytułem Oni jewo nie żdali.

Próg mieszczańskiego domu przekracza nieoczekiwanie Ojciec, wracający po latach zesłania. (To u Larssona klasyczne otwarcie: nagle pojawia się jakiś Obcy i wprawia w ruch nieobliczalną maszynerię zdarzeń.) Tutaj do końca jednak nie wiadomo, za co naprawdę był skazany. W domu zastaje dorosłą już Córkę i żonę – niewidomą teraz Matkę. Próbują poznać się na nowo. (Później dołączy do nich Adiunkt – sąsiad, przyjaciel domu w wieku Ojca – romantyczny, żałosny i śmieszny admirator Córki.)

Rozmowa jakby się nie klei, jest chaotyczna i kapryśna – "jak morska kipiel i piana", mówi Ojciec. Dialog ociera się chwilami o parodię poprawnej salonowej konwersacji, która ciągle osuwa się w absurd. Język jest dziwny, sztuczny (zwłaszcza Córki) i niespójny, jakby nie zawsze nadążał za konwencją taniego, dziewiętnastowiecznego romansu.

Każde z tych trojga (Ojciec, Córka, ślepa Matka – rozpoznająca świat dotykiem) zdaje się być więźniem własnego, autystycznego świata – ich wzajemnym kontaktem rządzą dziwne prawa. W rozmowie stale powtarza się – odmieniany na wszelkie sposoby – motyw „widzenia" i niemożności poznawania „twarzą w twarz" („Nikt nie widzi, jacy jesteśmy" – mówi Córka; Matka: „Dzisiaj widzieć to jakby grzebać w ziemi pazurem" – i tak dalej).

Poza słowami pełnymi niejasnych aluzji stale kryje się coś niewypowiedzianego – cień jakiejś tajemnicy czy mrocznych wydarzeń z przeszłości. Za familijnym rytuałem czai się przemoc, której ofiarą zdaje się być Córka.

Larsson – jak zwykle – obsesyjnie drąży nastroje niepewności i zażenowania. Sytuacja jest stale niedookreślona, jednak wyraźna obecność tego, o czym uparcie się nie mówi, wytwarza pole elektryzującego napięcia: dialog, choć często absurdalny, nigdy nie staje się nudny – czasami wręcz hipnotyzuje.

To stała cecha sztuk Larssona. Przynajmniej równie ważne jak to, co bezpośrednio dzieje się na scenie, lub to, co jest przywoływane w opowieściach - monologach (Ojciec wspomina koszmarne spotkanie z dziką kobietą - wilczycą, na którą natknął się na syberyjskich bagnach; Matka opowiada swój dziwny sen o Matce Boskiej, która usiłowała nakarmić ją piersią; Adiunkt rozprawia o wewnętrznej strukturze kłów morsa itp.), jest to, co tylko zasugerowane – zaznaczone w sytuacjach lub w języku jako niejasna, niepokojąca możliwość.

[...]

To napięcie nie znajduje rozładowań – Larsson jest zawsze o krok dalej. W Powrocie skazańca jest szansa na takie rozładowanie: psychodrama kulminuje w scenie gwałtu, jakiego Ojciec i niewidoma Matka próbują dokonać na Córce. To jest ten przemilczany, okrutny sekret – Córka od dziecka była ofiarą incestów (być może miało to jakiś związek ze skazaniem Ojca), dlatego czuje się upośledzona. Stworzyła sobie własny, urojony, chory świat, w którym jest suwerennym, sadystycznym władcą – Bogiem – ma to być rodzaj rekompensaty. Ma się ochotę powiedzieć: aha – wszystko jasne! – tylko że nie jest to żadna pointa, wszystko jest dalej wieloznaczne, koszmar rozgrywa się w innych rejestrach; w istocie nic się nie wyjaśniło, rozładowanie jest tylko pozorne – choćby dlatego, że nie ma tu ostrej granicy między snem a jawą, rzeczywistością a urojeniem. Postaci to wampiry – „żywe trupy" – a cały wieczór przypomina Strindbergowską biesiadę widm.

[...]

Granica między realizmem a surrealizmem – czy „realizmem w szerszym sensie", jak go określa sam Larsson – jest często w jego tekstach nieuchwytna (jak ta pomiędzy neurozą a psychozą), wiadomo jednak, że na pewno została gdzieś – jak? kiedy? – przekroczona.

 

[Fragmenty tekstu M. Kalinowskiego Diabeł w ruinach utopii, "Dialog" 10/1998]

Naczelny

Tłumacz
Kalinowski, Mariusz
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
Teatr Współczesny w Szczecinie, 1993 - reż. Anna Augustynowicz

Zapowiadał się kolejny zwyczajny wieczór. Spokojny i przyjemny. A może po prostu bezbarwny  i nudny?  Ale pojawia się Naczelny – Sven składa niespodziewaną wizytę swojemu pracownikowi i jego żonie. Wystarczą dwie godziny, żeby małżeństwo Hansa i Anny legło w gruzach. Początkowa kurtuazja, uprzejmość, kultura osobista szefa ustępują miejsca dwuznacznym aluzjom. Wkrada się napięcie seksualne prowokowane przez Svena. Jego coraz dalej posunięte, nieprzyzwoite propozycje trafiają na słaby opór – zarówno ze strony Hansa, jak i Anny. Chłopak pamięta, że to jego szef... Dziewczyna wydaje się  zaintrygowana, wręcz zafascynowana osobowością Svena. Nad wszystkim zaczyna się unosić atmosfera perwersji i lubieżności, zawieszona pojawieniem się Tage i Leny. Tage to brat Hansa, Lena to jego dziewczyna. Oboje są ćpunami. Oboje "na głodzie". Tage staje się coraz agresywniejszy.  Człowiek w drogim garniturze wyraźnie działa mu na nerwy. Chłopak wyczuwa niezdrową atmosferę.  Sprowokowany arogancją Svena, przekonanego o swojej nietykalności, Tage wyciąga nóż i przystawia go Naczelnemu do gardła. Tragedia wisi w powietrzu. Koszmar przeciąga się. Popadający w coraz głębszy trans chłopak zmusza wszystkich do plucia Svenowi w twarz. W końcu jednak narkotykowy głód bierze górę. Tage wraz z Leną udają się na poszukiwanie kolejnej działki. Tym razem Sven, jeszcze przed chwilą upokorzony i skamlący o litość, posuwa się w swych prowokacjach o krok dalej.  W trakcie naładowanego erotyzmem masażu rozbiera Annę, która zdaje się go do tego zachęcać. Protesty Hansa pozostają bez echa. W przypływie rozpaczy chłopak uderza Svena pięścią w kręgosłup. Wygląda na to, że zabił. Kiedy po długiej chwili Naczelny powraca do przytomności, nic już nie może zatrzymać biegu wydarzeń. Zdesperowana Anna na oczach męża ciągnie Svena do łóżka.   Zamykają się w małżeńskiej sypialni na klucz. Rozpacz i upokorzenie Hansa sięgają zenitu. Tymczasem wraca pobita Lena. A po niej nieobliczalny Tage... Tage i jego "kosa"...  A jakby tego było mało – dzwoni żona Svena, którą obrót niniejszych wydarzeń najwyraźniej nie bulwersuje...

Niespodziewana wizyta Naczelnego obnaża prawdziwe relacje między Hansem i Anną – wyjałowienie uczuć, obcość, brak miłości, nawet pożądania, oparte na pozorach złudne poczucie bezpieczeństwa. Ten pusty związek trwa tylko dlatego, że trwa... siłą inercji.  Ale to może być ich ostatni wspólny wieczór.

Sztuka Larssona, mimo głębi i ostrości tematu, jest zarazem w wielu fragmentach bardzo dowcipna, momentami wręcz śmieszna. Sprzyja temu przewrotny, precyzyjny dialog. Atmosfera przemocy, skandalu i perwersji miesza się z absurdem i groteskowością. Bardzo ciekawy, wielowarstwowy  materiał dla aktorów i reżyserów. Prowokacyjny i mocny – a jednocześnie niesłychanie finezyjny. Napisany wiele lat przed Rzeźnią Jasminy Rezy, ale o podobnej sile rażenia, choć w sferze znacznie istotniejszej.

Dramat  został opublikowany w „Dialogu" w 1992. Miał do tej pory cztery realizacje teatralne: w Teatrze Współczesnym w Szczecinie (1993, reż. Anna Augustynowicz), Teatrze Telewizji (2000, reż. Anna Augustynowicz) i Teatrze Bagatela w Krakowie (2004, reż. Sławomir Sośnierz oraz - pod tytułem VIP - 2013, reż. Małgorzata Bogajewska). Test posłużył też studentom w realizacji etiudy szkolnej PWSFTiT w Łodzi (widowisko TV - fragmenty na youtube), 2013, reż. Eri Mizutani.