Dwie siostry, Łucja i Andromeda, różnią się od siebie jak wspomniane w ich rozmowie dzień i noc. I jak dzień i noc uzupełniają się nawzajem i nie mogą bez siebie egzystować. Dla faworyzowanej przez matkę Łucji, buddystki, najważniejsza jest duchowość i jej postanowiła się poświęcić, wyjeżdżając do Indii. Andromeda reprezentuje naukowe podejście do życia – analizując świat skrupulatnie, szukając dla wszystkiego racjonalnych wyjaśnień. Różnią je też skrajna (Andromeda) i wyciszona (Łucja) emocjonalność. Jesteśmy w pokoju Andromedy, która „odrabia” zadaną przez siostrę lekcję – medytuje. Ma upodobnić się do Łucji, którą - w związku z diagnozą lekarską i przewidywaną przez nią rychłą śmiercią - będzie musiała matce zastąpić. Rozmawiają przez Skype’a. Siostry łączy silna więź, w której obok miłości występuje zazdrość, złość i wzajemna fascynacja. Andromeda jest zazdrosna o uczucia, które według niej matka przelała niepodzielnie na jej siostrę. Wie jednak, że ta musi umrzeć i w trosce o matkę postanawia się nauczyć, jak być dla niej „Łucją”. Rozmawiają o wierze i o miłości, o życiu i śmierci. Ta powraca w ich dialogu jak bumerang, bo to z jej powodu, z odczuwanej przez obie potrzeby złagodzenia matce bólu straty, zainicjowana jest cała dyskusja. Z czasem autorka ujawnia nam nowe fakty – nie wszystko jest tak, jak by się z pozoru wydawało.
Rzeczywistość jest dramatem statycznym – wszystko dzieje się jedynie w przestrzeni dyskusji. Sztuka przybiera formę dyskursu filozoficznego, a jej aura przywołuje antyk. Obraz Łucji wyświetla się na ekranie, co daje reżyserom możliwość obsadzenia w roli obu sióstr tej samej aktorki, uwypuklając poprzez formę monodramu metaforę dwoistości.