Słowo "próg" może kojarzyć się z serdecznością gospodarza, nie bez przyczyny mówimy o "gościnnych progach". Ale próg oznacza też granicę, sytuację liminalną, zawieszenie. I właśnie w takiej sytuacji zawieszenia, w swoistym tu i nigdzie, tkwi nastoletnia Miriam, której udało się uciec przed wojną - ale nie udało jej się uciec przed człowiekiem. Autorka lokuje swój tekst w nieco baśniowej nieokreśloności, choć od początku wiadomo, że jest to utwór powstały w odpowiedzi na nieludzką praktykę push-backów, czyli odsyłania migrantów za granicę, którą próbowali przekroczyć, bez uruchamiania procedury azylowej.
Miriam i jej rodzina - ojciec Baszir i babcia Fatima - uciekają przed "burzą", po której ma przyjść wojna (użycie słowa "burza" rodzi ciekawe skojarzenia - wszak kryzys uchodźczy funkcjonuje w dyskursie medialnym jako "kataklizm" czy "fala"). W chaosie wywołanym żywiołem Miriam traci z oczu swoich najbliższych. Przerażona dziewczynka znajduje kompana swojej podróży - kota Sułtana (inspirowanego kotem młodej Afganki, uwiecznionego na fotografii, która obiegła polskie media). Wkrótce oboje napotkają też kruka imieniem Samuel. Ale ci baśniowi "magiczni pomocnicy" mają jednak ograniczone możliwości. Żaden niezwykły atrybut nie pomoże w konfrontacji z największym wrogiem człowieka - drugim człowiekiem.
Zarówno banda dzikich wilków, jak i straż graniczna wiedzie dziewczynę na manowce, zatrzymuje ją na przedprożu.
MIRIAM
Widzę.
KOT
Tam nie możemy iść. Gdy tylko wejdziemy w głąb lasu, dopadną nas wilki. Zapewniam cię, że nie zrobią wyjątku dla dziewczynki, nawet takiej, która ma wysokie noty z arytmetyki, i pokąsają cię zębami, a wiedz, że zęby mają ostre.
A tam? Tam też coś widać, na horyzoncie.
Tam, na zachodzie, jest przepaść, tak głęboka, że gdybyś w nią wpadła, minęłyby trzy dni, zanim doleciałabyś na dno, i tak szeroka, że żaden człowiek nie jest w stanie jej przeskoczyć. Kot zresztą też nie.
A tam?
Tam nie ma nic. Jest to samo, co tutaj.
To co w takim razie mamy robić?
Czekać, aż zostaniemy wezwani".