Bohaterami sztuki Elżbiety Depty i Adriana Szafrańskiego Moją ulicą płynie rzeka jest grupa mieszkańców lewobrzeżnego Opola, które w 1997 roku uległo całkowitemu zalaniu podczas tzw. powodzi tysiąclecia. Matka Polka, Elegancka Pani, Sąsiad i Sąsiadka, a także Reporter i Strażak znajdują się w epicentrum powodzi. Obserwowani są zarówno przez ciekawskich mieszkańców prawego brzegu Odry, jak i przez żądnych dramatycznych historii telewizyjnych widzów. Odcięci od świata, bliskich, a także swoich codziennych zadań i zajęć, w naturalny sposób zaczynają się do siebie zbliżać, dzielić się swoimi doświadczeniami, wskutek czego rodzą się pomiędzy nimi więzi i wytwarza się coś w rodzaju przedziwnej postapokaliptycznej wspólnoty. Mieszkańcy siedząc razem w schronie i próbując przeczekać kataklizm, zaczynają opowiadać sobie nawzajem o tym, co się wydarzyło. Pomimo dostarczanych wcześniej przez media ostrzegających komunikatów, a także narastającej paniki (widocznej przede wszystkim w sklepach), nikt z nich nie był w rzeczywistości przygotowany na to, co się ostatecznie stało. Skala tragedii przerosła wszelkie wyobrażenia.
Niepodważalną siłę tekstu Elżbiety Depty i Adriana Szafrańskiego (który jako element spektaklu o tym samym tytule powstał w ramach organizowanego przez Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu konkursu „Modelatornia”) stanowi fakt, że oddaje głos prawdziwym uczestnikom powodzi. Dramat został skonstruowany na bazie wywiadów przeprowadzonych z opolanami. Wspomnienia ubrane w literacką formę przywracają życie zapomnianym czy też nigdy do końca nie opowiedzianym historiom, które w zestawieniu ze sobą stają się głosem wspólnoty, zawiązanej na zgliszczach lewobrzeżnego Opola. Podczas lektury sztuki pojawia się jednak dość gorzkie pytanie o to, czy naprawdę musi się wydarzyć aż tragedia na taką skalę, aby najbliżsi sąsiedzi zaczęli się zauważać i żeby pomiędzy żyjącymi obok siebie ludźmi pojawiła się w końcu serdeczność i solidarność?