Klątwa bliźniaczek
Na pogrzeb zmarłej na zawał Mavis zjeżdża się cała rodzina. W pierwszej scenie poznajemy mocno wahającą się przed wejściem do domu pogrzebowego córkę Mavis, Evelyn, która utrzymuje bardzo luźne stosunki z rodziną i uczestnictwo w ceremonii jest dla niej ciężką próbą. Evelyn rok wcześniej uciekła w ostatniej chwili z pogrzebu swojej siostry bliźniaczki, Sheili, która odbiła jej męża i po stronie której stanęła Mavis. Evelyn ma dwie córki bliźniaczki, z którymi po wyjeździe z rodzinnego małego miasteczka do stolicy również utrzymuje bardzo słaby kontakt. Tym skomplikowanym relacjom winna jest, jak głosi rodzinna legenda, klątwa bliźniaczek…
Dla dodania otuchy Evelyn zabiera ze sobą na pogrzeb swojego bliskiego przyjaciela geja, którego – z uwagi na obecność swojego byłego męża oraz dla zamaskowania swojego lesbijstwa – prosi o udawanie jej narzeczonego, które to nieudolne wysiłki zrodzą szereg humorystycznych sytuacji. Evelyn nie jest bynajmniej jedyną osobą, która na tym pogrzebie coś udaje. W tej rodzinie mniej lub bardziej kłamią i udają wszyscy: córka Mii ukrywa ośmiomiesięczny brzuch ciążowy pod wielkim szalem, eksmałżonek Evelyn, dbając rzekomo o nawodnienie i środowisko, popija z butelki wielokrotnego użytku wysokoprocentową „wodę”. Balsamista zwłok zakochany w drugiej z bliźniaczek, Didi, udaje przed sobą i światem, że czuje do niej wyłącznie przyjaźń. Na tle tych małych i większych kłamstewek komicznie jawi się „radykalnie uczciwy”, naiwny i dobroduszny jak golden retriever chłopak Mii, Kam. Mistrzynią kłamstwa jest jednak tego dnia babcia Mavis, która – jak się szybko okazuje dla widzów dramatu, a nieco później dla jego bohaterów – jedynie upozorowała własną śmierć, żeby w odpowiedniej chwili wyskoczyć z trumny z głośnym „a kuku” i zjednoczyć ściągniętą pod tym pretekstem rodzinę, kładąc raz na zawsze kres "klątwie bliźniaczek" i wynikającym z niej rodzinnym niesnaskom.
Bardzo barwnie zarysowana przez Sophię Fabilli postać Mavis tryska energią życiową i humorem (choć jak się na końcu okaże, skrywa jeszcze jeden mroczny sekret). Dwoi się i troi, by skutecznie zrealizować swój plan, który musi wciąż ulegać kolejnym modyfikacjom. Bo spóźnia się jedna z bliźniaczek, a po chwili gdzieś znika druga. Bo oto z urlopu nieoczekiwanie wróciła niewtajemniczona w konspirację właścicielka zakładu (na szczęście wielce napalona na mężczyzn, co Mavis sprytnie wykorzysta przy pomocy swojego ekszięcia). Bo rozszalała się burza, a w jej wyniku zwalone drzewo odcięło prąd i drogę wyjazdu. Bo ukrywająca swoją ciążę Mia zacznie nagle rodzić (córki bliźniaczki!). Bo wreszcie samej Mavis zachce się siusiu, co sprawi, że wpadnie na parę osób i zgrabnie zacznie udawać… przybyłą na pogrzeb własną siostrę bliźniaczkę. Jak przystało na rasową farsę, komplikacje mnożą się w nieskończoność, po scenie wciąż biegają spanikowani bohaterowie, drzwi nie zamykają się i tempo sztuki nie zwalnia ani na moment. Ciepła komedia Sophii Fabilli o relacjach rodzinnych nie szczędzi nam do samego finału niespodzianek. Autorka bardzo zręcznie i efektownie rozpisała dziesięcioosobową sztukę na pięcioro aktorów, choć wciąż mamy wrażenie, że jest ich cały tłum.