Miejsce akcji: pokój w "zwyczajnym" mieszkaniu
Czas akcji: jeden wieczór
Sztuka teatralna dla pięciu trzydziestoletnich aktorek to prawdziwy rarytas, szczególnie gdy role zostały napisane z wyczuciem i dużą dozą sympatii i zrozumienia, co nie znaczy bezkrytycznie.
Akcja sztuki dzieje się podczas jednego z "sabatów" piątki przyjaciółek, które znają się od podszewki. Jest to jeden z kolejnych wieczorów, jakie przyjaciółki od czasu do czasu spędzają wspólnie przy kolacji i dobrym winie.
Kiedy sztuka się zaczyna, przyjęcie jest już w toku, a bohaterki są już nieco wstawione i dobrze się bawią. Z bezładnej pozornie gadaniny, z konwersacyjnego bałaganu, powoli wyłaniają się wyraziste portrety kobiet, różne osobowości, różne temperamenty. Każda z nich wybrała dla siebie inną życiową drogę, jedne prowadzą tradycyjne życie rodzinne, mają dzieci, inne żyją w nieformalnych związkach. Wszystkie są szczęśliwe na swój własny, letni sposób. Kobiety gadają o sprawach męsko-damskich, dawnych koleżankach, przekrzykują się wzajemnie.
Kulminacyjnym punktem spotkania jest wyznanie jednej z nich, "szczęśliwej" mężatki, że znowu, już po raz piąty jest w ciąży i że nie chce tego dziecka, że ma już dość. Temperatura spotkania rośnie, gdy dochodzą do głosu emocje. Jedna z przyjaciółek zwierza się ze swojego pozamałżeńskiego romansu, który przynosi jej radość i spełnienie, jakiego nigdy w życiu na zaznała, inna wypłakuje się, że mąż ją zdradza. Hanna bez przerwy ocenia innych, jej dobre rady w końcu doprowadzają do pęknięcia napiętej struny i spoliczkowania jej przez cichą i nie wadzącą nikomu Gry.
To powoduje wspólną ekspiację: wyznanie lęków, obaw, smutków, zawodów.
Nad wszystkim unosi się duch feminizmu, jednak dominującą refleksją płynącą z tej sztuki jest pytanie: co tak naprawdę przynosi kobiecie szczęście? Wybór nie jest tak łatwy i oczywisty, jak by się wydawało. Podporządkowanie się stereotypom przynosi poczucie osaczenia, a wolność, niezależność i ucieczka od tych kulturowych stereotypów rodzi niejednokrotnie samotność, poczucie niespełnienia, pustkę i brak poczucia bezpieczeństwa.
Sztuka nie podpowiada łatwych rozwiązań, nie ma w niej dydaktycznego smrodku. To po prostu pięć znakomitych kobiecych portretów, w których możemy przejrzeć się jak w lustrze.
Pointa sztuki to deklaracja swoistej girls power, czyli - jakkolwiek źle by nie było, zawsze mamy siebie, zawsze będziemy sobie pomagać i wspierać się wzajemnie.
Joanna Olczakówna dla ADiT