Nagroda w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej za najlepszy tekst dramaturgiczny
W wigilię Bożego Narodzenia wraca do wsi Bogdan. Z więzienia. Wraca i burzy uroczysty nastrój. W sercach mieszkańców znowu zagościł lęk. Jedyną osobą, która nie boi się przybysza, jest Jasiek. Też ma swoje za uszami, też krewki i porywczy. Surowy i brutalny dla własnej rodziny, ma w sobie jednak jakieś poczucie sprawiedliwości. I słabość do siostry, Sabinki. Z oporami, ale akceptuje w końcu jej związek z Pawłem, synem Jehowej. Jednak zło trudno powstrzymać. Bogdan podpala dobytek Jehowej, puszcza z dymem stodołę, zboże i krowy. Wszyscy wiedzą, że to jego sprawka, ale milczą. Boją się o swoje życie i bliskich. Przyzwolenie na zło wyzwala większe zło. Bogdan morduje Jehową i Pawła. Jasiek znajduje nad rzeką zakrwawione ubranie mordercy i rusza mu na spotkanie. Zostaje obezwładniony przez Bogdana i jego żonę Marysię, która jak zahipnotyzowana przeszła na jego stronę. Chcą powiesić Jaśka. W stodole. Szybko, żeby się nie męczył, bo dobry był dla nich... Tymczasem matka Jaśka sprowadza całą wieś. Z widłami, kłonicami, łopatami. Znaleźli już trupy Jehowej i Pawła. Bogdan próbuje się ratować skacząc do rzeki, ale chłopi nie pozwalają mu wypłynąć na brzeg. Tonie. Wieś przez rok nie chodzi do komunii, bo ksiądz i tak by nie rozgrzeszył. A później wielka powódź zmywa z powierzchni ziemi pół wsi. To kara boska? Czy winy zostały odkupione? Zło przegnane? Czy tylko przyczaiło się i czeka...
- „Balansująca na granicy nierealności ballada o ludziach, w których budzi się zło – i którzy stają się jego ofiarami. Mroczna, gęsta emocjonalnie opowieść, dziejąca się na wsi, gdzie wszyscy mają dwie twarze. Dawne zaszłości splatają się z nowymi antagonizmami: miłość zderza się z nienawiścią, przebaczenie ze zbrodnią, strach z euforią. Nikt nie wyjdzie stąd bez szwanku.” (źródło: Teatr Modrzejewskiej w Legnicy)
- „…pod pozorami ludowej ballady kryje się tu mroczny thriller, bliski poetyce filmów Wojciecha Smarzowskiego. I choć rzecz cała zaczyna się od wigilijnej wieczerzy, to nie znajdziemy tu krzepiącego obrazu wspólnoty - wypiera go hipokryzja i pustka ukryta w rytualnych gestach. Tutaj diabeł, który we wsi zatrzymał się na trochę, jest właściwie niepotrzebny. Bo ludzie sami sobie urządzają piekło na ziemi." (źródło: Gazeta Wyborcza)