Szaleństwo Świata Tego, czyli Bliski Wschód w oparach absurdu. Reb Amrom, człowiek stateczny i żonaty, sąsiad Rebe Jankewa, chce go wyswatać ze swą krewną, uciekinierką z Europy. Musi się jej zresztą pozbyć z domu, gdyż młoda dziewczyna jest dla niego zbyt wielka pokusą. Feigele jest piękna, czysta i już trochę zakochana w świątobliwym Jankewie. Usługuje rabiemu. Przygotowuje mu szabasową kolację, marzy o poślubieniu go i urodzeniu mu syna. Zdesperowany Amrom wyśle ją w końcu do Jankewa z tajną misją uwiedzenia; jest to jedyny sposób na usidlenie bogobojnego starca. Reb Jankew znany jest w okolicy ze swej głębokiej religijności; ma jednak pewną głęboko skrywaną tajemnicę: homoseksualizm. Odwiedza go młody, arabski chłopiec, który w zamian za jedzenie jest gotów zgodzić się na wszystko. Dla Jankewa jest to ogromna próba charakteru. Oczywiście, Reb Jankew jest istotą udręczoną. W swoich rozmowach z Bogiem zastanawia się, jakie ma prawo do reprezentowania swego narodu i walki z laicyzacją, gdy sam grzeszy, zmagając się z fascynacją arabskimi chłopcami. Jego oda do ich piękności rozbrzmiewa w świątyni niczym Dawidowe Psalmy, łącząc się z jękami pożądającego Feigele Amroma i zawodzeniem kantora, który modli się za ofiary Holocaustu. Wizje rozkoszy seksualnych dręczą świątobliwych mężów, nie dając im spokoju. Avi, działacz ruchu oporu, też ma swoje wizje: spotyka się w nich z eksterminatorem Eichmanem, aby dobić targu pieniądze w zamian za uratowanie skazanych na zagazowanie współbraci. Rozmowa zamienia się w typowy żydowski targ. Do negocjacji włącza się realnie istniejący Sir George, ze swą angielską kurtuazją, flegmą, prawniczym językiem i... żelazną konsekwencją, która przekształca całą scenę w rozmowę dwóch przedstawicieli wielkich korporacji bankowych. Socjalista Avi próbuje przekonać Brytyjczyka i Niemca, że ziemia, na której się znajdują, należy się jego i tylko jego narodowi. W końcu dochodzi do spotkania na szczycie, które jest parodią prób łagodzenia kryzysu bliskowschodniego (ileż to takich spotkań odbyło się od czasu zakończenia drugiej wojny światowej?!) Przy okrągłym stole zasiadają Sir George, Avi i Rebe Jankew. Do porozumienia nie dochodzi. Avi i Jankew są zaciekłymi wrogami, tym bardziej, że Avi zdążył już poznać brzydki sekret świętego męża i będzie go nim próbował szantażować. Przybity niemożnością wyjścia z impasu, przerażony wiadomościami o milionach Żydów pomordowanych w Europie, Reb Yankev dostaje pomieszania zmysłów. Całe życie pragnął mieć przy sobie męża, mężczyznę, partnera. Powstrzymywał się jedynie ze względu na boskie przykazania, teraz jednak, w obliczu wszechogarniającej zagłady, postanawia spełnić zakazane pragnienia, wypowiada Bogu wojnę.
Tuląc w objęciach Ahmeda snuje pradawne opowieści, historie z Tysiąca i jednej nocy, bajki z morałem. Ahmed, który kocha się w Feigele chce, aby rabi nazywał go jej imieniem. Na to wezwanie nadchodzi Feigele, przekonana, że rabi pragnie ją poznać w biblijnym znaczeniu tego słowa. W półmroku dochodzi do dwuznacznej kotłowaniny. Dziewczyna obnaża się i oddaje rabiemu; Jankew przyjmuje sytuację z całym dobrodziejstwem inwentarza; jednocześnie Ahmed zbliża się do ukochanej. Rebi Jankew jest zdezorientowany (nie jest pewien, czy to raj, czy piekło), ale też i bliski orgazmu, widząc dwoje młodych w miłosnym uścisku. Za drzwiami stoją żydowscy bojówkarze i gdy papa Jankew jest już gotów pobłogosławić miłosny związek Araba i Żydówki, nadchodzi Avi, mierząc z pistoletu w jego głowę. Jankew ginie więc z ręki drugiego Żyda, będąc jednocześnie najbliżej w swym życiu tak upragnionego spełnienia miłosnego aktu z mężczyzną.
Feigele, już nie dziewica, siedzi na grobie rabiego wspominając jego długie i owocne życie. Owocne, gdyż jest w ciąży; nie jest jednak pewna, czy to jego dziecko, czy też może arabskiego zalotnika. Jakim imieniem ma je nazwać?
jerusalem to tygiel, w którym ścierają się interesy świata żydowskiego, arabskiego, anglosaskiego i (podczas wojny) niemieckiego. Już samo uświadomienie sobie tego faktu wprowadza nas w atmosferę niekłamanego szaleństwa. Akcja sztuki umieszczona jest w roku 1944, lecz jej wymiar i wydźwięk są jak najbardziej współczesne. Myliłby się jednak ten, kto chciałby się tu doszukiwać publicystyki. Nic bardziej mylnego! Ta opowieść to zabawa ludzką świadomością, która nosi w sobie piętno Angola, Żyda, Araba, Niemca.
Sztuka ma nowoczesną, modernistyczną strukturę, opartą w dużej mierze na teatrze absurdu lub groteski. Wiele ze scen zawartych w Anielskim Ojcu mogłoby się z powodzeniem znaleźć w repertuarze nieodżałowanego Latającego Cyrku Monthy Pythona. Innych nie powstydziłaby się nieboszczka Sarah Kane. Jest to przedziwny świat. Komedia Tuvi Tenenboma ujawnia w warstwie tekstu wielką kulturę literacką, dogłębną znajomość geopolitycznych problemów Bliskiego Wschodu, tradycji judeochrześcijańskiej, symboliki religijnej i seksualnej, psychologii i parapsychologii oraz przemyślany sposób obrazowania. Sielanka dawnych Żydów, ich humor, niekończące się dysputy przeplatają się z echami Holocaustu, modlitwami za pomordowanych współbraci. Akcenty dramaturgiczne są jednak tak rozłożone, że tragizm żydowskiego losu ujawnia swą komiczną stronę. Wiele nacji ma bowiem oficjalną, udręczoną wersję na eksport i tę wewnętrzną, swojską, po tytułem takie jest życie. My Polacy, bardzo dobrze to znamy.
Wystawienie tej sztuki na polskiej scenie byłoby sporym wyzwaniem i bardzo ciekawym zabiegiem edukacyjnym. Czas najwyższy, abyśmy my, bracia Słowianie, otarli łzy i nauczyli się śmiać. I drwić.