Sylvia Plath spotyka swoje literackie alter ego, Esther Greenwood. Być może są dwoma osobnymi bytami, być może emanacją jednego umysłu. Kobiety przeglądają się w sobie, dręczone podskórnym przeczuciem końca. Odbicia multiplikują się; do tego pękniętego świata wkracza Ja, być może alter ego autorki, Sylvia Plath przyjmuje rolę psychoterapeutki, a do tego pojawia się jeszcze poetka Emily Dickson (tytuł sztuki jest cytatem z twórczości Amerykanki), w rozmowach przewija się również postać Virginii Woolf. Kobiety inicjują wielostronny dialog, w trakcie którego opowiadają o zmaganiach z chorobą psychiczną, w szczególności z chorobą afektywną dwubiegunową, ale również o niezbywalnym poczuciu samotności związanym z aktem twórczym.
"To ciekawe, że sztukę tak często zestawia się z wojną, nie sądzi pani? Ale jest w tym zestawieniu coś, co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać…"
Pisanie jest stanem wojny z samym sobą. Bohaterki dramatu wiedzą, jak to jest być zakładnikiem własnych demonów. Autorka kreuje świat dramatu z dużą wrażliwością i erudycją; w bolesnej i szczerej Samotności przestrzeni pobrzmiewają echa literatury konfesyjnej.