Słobodzianek w tym odważnym formalnie dramacie dokonuje przepisania mitów o królu Arturze, Rycerzach Okrągłego Stołu i poszukiwaniach Świętego Graala, podejmując na ich kanwie rozważania o naturze zła, relacjach między religią i państwem oraz klęsce utopijnych projektów politycznych.
Autor rezygnuje tu z dialogu na rzecz narracji trzecioosobowej. Historię Merlina planującego utworzyć królestwo doskonałe w upadłej, wyniszczonej Brytanii, przedstawia widzom amatorska grupa teatralna, której aktorzy wcielają się na scenie w mityczne postaci. Jak zauważa Joanna Chojka w swojej rozprawie doktorskiej, "taka struktura wypowiedzi podsyca grę między osobą, personą i rolą, zezwalając postaciom na demonstrowanie albo wręcz komentowanie swoich działań". Zabieg Słobodzianka pozwala też autorowi w Merlinie na zręczne operowanie dwuznacznościami, gdzie świętość miesza się z bluźnierstwem, a boski plan zbawienia okazuje się źródłem zła.
Konstrukcja sztuki, podzielonej na siedem części, odpowiada strukturze (jak się zdaje, intencjonalnie profanowanej) liturgii łacińskiej, w ramach której zawarte zostają powtarzające się siedmiokrotnie wydarzenia i motywy. Siedmiu rycerzy, których herby odpowiadają symbolicznie siedmiu grzechom głównym, składa zatem kolejno przysięgę wierności królowi i "świętej sprawie", siedem razy powtarza się opowieść ich wędrówki w poszukiwaniu Graala i walki z potworem w obronie dziewicy, siedmiokrotnie mimo zwycięstwa odchodzą z poczuciem klęski i porzucają swoją misję. Po powrocie do zamku każdy z rycerzy przekonuje jednak o dotrzymaniu przysięgi. Jedynie Lancelot przyznaje, że poniósł porażkę, ponieważ nie odnalazł Graala. Rycerze ucztują, święty kielich zastępując kieliszkiem świeckim, wypełnionym winem. Jak pisze Chojka, "w starciu z rycerskim honorem zwyciężają nieprawość, podłość i zbrodnia". Tej samej nocy Lancelot wyznaje miłość królowej i spędza noc w jej komnacie. Zdrada rycerza i Ginewry prowadzi do kolejnej serii pojedynków (tym razem między członkami dworu), opisywanych podobnie jak wcześniej za pomocą powtarzającego się schematu językowego. Ostatecznie wszyscy bohaterowie "innej historii" przedstawianej przez aktorów-narratorów giną, a wraz z nimi upada idea królestwa doskonałego.
Owa klęska umknęła jednak uwadze tytułowego Merlina, który zaślepiony potęgą utopijnego snu, naiwnie wierzył zapewnieniom swojej ukochanej Viviany, jakoby "Brytania była szczęśliwa". Innymi słowy, Słobodzianek zdaje się przekonywać, że ideologia prędzej czy później zawsze zaczyna interesować się jedynie własną doskonałością, ignorując realia, które zazwyczaj odbiegają daleko od wyjściowych planów. Merlin to wszak - o czym mowa na początku utworu - sztuka "ku przestrodze": tak samo przed fałszywą obietnicą zbawienia, jaką niosą utopijne projekty, jak i przed - z pewnością dziś bardziej aktualnym zjawiskiem - mieszaniem doktryny politycznej z religijną. To przecież natchnienie natury właśnie religijnej pchnęło Merlina do nakreślenia swojego planu, a bezskuteczne poszukiwania relikwii ujawniły nie tylko daleką od świętej naturę "rycerzy w świętej sprawie", ale też w konsekwencji doprowadziły do ostatecznego upadku królestwa.